Zagryzione co do sztuki

520442905665d.jpg

W ciągu ostatnich dwóch tygodni w okolicach Izbicy (gm. Serock) psy zagryzły 14 saren. Łowczy alarmują, źe poza szkodami, które wyrządzają w faunie, zdziczałe czworonogi mogą być niebezpieczne takźe dla ludzi.

 

 

W środowy wieczór jedziemy  razem z Zenonem Chojnackim – koordynatorem ds. łowiectwa i gospodarki leśnej do Izbicy. Właśnie odebrał od serockich straźników miejskich wezwanie, źe w sadach pod lasem znaleziono sarnią padlinę. Na zaśnieźonych polach znajdujemy osiem rozszarpanych ciał. Truchła są objedzone, a fragmenty zwierząt porozwlekane na znacznym terenie. Biel śniegu podkreśla makabryczny widok. –  Z pewnością zrobiły to psy, do zagryzienia musiało dojść najdalej dwa dni temu – mówi Chojnacki, patrząc na resztki padliny. Zdarzenie musiało mieć bardzo dramatyczny przebieg. Stadko saren (łow. rudel) prawdopodobnie zostało zapędzone do ogrodzonego sadu. Płoty mają zabezpieczać przed inwazjami zajęcy, które chętnie obgryzają korę z owocowych drzewek, jednak siatka nie jest na tyle szczelna, by zatrzymać większe zwierzęta. Sarny miały ograniczone moźliwości ucieczki i stały się łatwą zdobyczą dla wygłodniałych psów. – To nie pierwsze takie zdarzenie w ostatnim czasie. Niespełna tydzień temu, około kilometra od tego miejsca, psy zagryzły 5 innych saren – mówi Andrzej Źeńca, łowczy z terenu, na którym miały miejsce feralne wydarzenia.

Zginęła czwarta część populacji

Według ostatniej inwentaryzacji, na terenie, którym opiekuje się Wojskowe Koło Łowieckie Nr 347 im. Tradycji Łowieckich, populacja sarny liczy 67 sztuk. A właściwie liczyła, bo wypadki z ostatnich tygodni wyeliminowały niemal czwartą ich część w tym rejonie. Łowczy szacują, źe na przywrócenie stanu sprzed ataku psów potrzeba będzie około 4-5 lat. To długo. – Chyba kaźdy chciałby oglądać dzikie zwierzęta w ich naturalnym środowisku. Jakaź to przyjemność spotkać taki sarni rudel – mówi Andrzej Źeńca. – W tym roku wypuściliśmy 350 baźantów, ciekawe jak one przetrwają tę zimę – dodaje.

Dzikie czy udomowione?

O problemie wałęsających się zwierząt pisaliśmy wielokrotnie na łamach Powiatowej. Moźna przywołać chociaźby naszą interwencję w Kątach Węgierskich w lutym ubiegłego roku (GP 07/2010 – 16 lutego), kiedy stado wilczurów sterroryzowało tamtejszych mieszkańców. W Izbicy i jej okolicach nie brakuje skrajnie nieodpowiedzialnych mieszkańców, którzy potrafią mieć przy posesji nawet 10 psów.  Straźnikom odpowiadali, źe nie mają problemów z ich wyźywieniem , bo te potrafią same o siebie zadbać. Zwierzęta są puszczane samopas, walczą o przetrwanie, trzebiąc tamtejszą faunę. – Juź w zeszłym roku, niedaleko stąd znależliśmy zagryzioną sarnę – mówi Zenon Chojnacki. W anonimowej rozmowie łowczy z innego koła opowiada, źe wszystkiemu winne są – jego zdaniem bzdurne – przepisy, które nie pozwalają na eliminowanie dzikich psów: – Kiedyś moźna było bez konsekwencji dokonać odstrzału psa wałęsającego się 150 metrów od zabudowań. Takie działanie pozwalało ochronić dzikie zwierzęta, a przede wszystkim ludzi, którzy takiego psa teź w lesie mogą spotkać. Niestety „psie lobby” wymogło na ustawodawcy regulacje zabraniające takich działań i teraz nie moźemy nic z tym zrobić. Innym rozwiązaniem mogłaby być sprawniejsza ewidencja psów. Niestety, pomimo organizowanych przez urzędników z Serocka akcji rejestrowania zwierząt (aktualnie zarejestrowanych jest około 800 zwierząt – stan na 2 listopada), nie wszystkie czworonogi moźna przypisać do konkretnego właściciela.

Sami na straźy

Gdy odjeźdźaliśmy z miejsca makabrycznej psiej uczty, straźnik miejski zwrócił się do łowczego: – Wiem, źe pewnie będziecie pilnować tego miejsca i czekać na słuźby, które zabiorą padlinę do utylizacji. Jeśli zauwaźycie jakieś psy, a juź w ogóle gdybyście zauwaźyli, do której posesji wchodzą – dzwońcie, wtedy przyjedziemy i sprawę szybko rozwiąźemy. W Izbicy naleźy teraz szczególnie uwaźać, bo psy atakujące w tak zorganizowany sposób mogą być niebezpieczne takźe dla ludzi. Widać w ich działaniu desperację i bezwzględną chęć zdobycia poźywienia. Kolejną ich ofiarą moźe stać się człowiek. Kaźdy przypadek wałęsających się bez opieki psów moźna zgłaszać do Serockiej Straźy Miejskiej. Za pozostawienie psa bez opieki grozi najpierw pouczenie, potem mandat karny w wysokości 200 złotych, w przypadku odmowy – skierowanie sprawy do sądu grodzkiego.
 


Krzysztof Grodek