W naszym cyklu wywiadów przyszła pora na rozmowę z Januszem Patriakiem, opiekunem zespołu młodziczek siatkarskiej Legionovii z rocznika 1997/1998. Szkoleniowiec w rozmowie z Tomaszem Piwnikiewiczem opowiada o minionym sezonie, perspektywach na przyszłość, a takźe wspomina historię klubu i zaprasza do oglądania zbliźających się Igrzysk Olimpijskich.
Na początek proszę powiedzieć, jak oceniłby Pan swoje podopieczne po ostatnim turnieju United World Games w Klagenfurcie? Za co by Pan pochwalił, a za co być moźe zganił swoją druźynę z rocznika 1997/1998?
Turniej w Klagenfurcie był nagrodą dla naszych zespołów, planowaliśmy go juź w tamtym sezonie, ale ostatecznie nie zdobyliśmy wystarczającego wsparcia rodziców w tej sprawie i nie doszedł on do skutku. Jednak w tym roku Pan Konrad Ciejka, Pani Nartowska i dyrektor szkoły, Pani Agnieszka Jakubowska, organizację wzięli w swoje ręce i udało nam się doprowadzić do udziału w tym turnieju. To jest wielka impreza dla młodzieźy, piękne otwarcie z pokazem sztucznych ogni i przemarszem zespołów, no i oczywiście sam turniej. W eliminacjach przed Klagenfurtem zajęliśmy drugie miejsce w grupie, ale juź w finale pokonaliśmy ekipę ze Słowenii, chociaź w drugim secie przegrywaliśmy juź 20:24 – wtedy zespół zagrał kapitalną końcówkę, nie popełniliśmy błędów i finał był nasz. I w tym miejscu musimy podziękować prezydentowi i władzom miasta, staroście i radzie powiatu, a takźe Panu Józefowi Hamudzie, za finansową pomoc przy wyjeżdzie na ten turniej, poniewaź w znaczący sposób wpłynęło to na naszą moźliwość wyjazdu.
Ta sama druźyna na początku maja dotarła do 1/2 finału Młodzieźowych Mistrzostw Polski. Nie byliście zawiedzeni, źe wasza przygoda skończyła się na tym etapie? Czy finał był w zasięgu ręki?
Przyznam, źe awans do finałów planowałem, ale nie udało nam się to ostatecznie wygrać. Za mało graliśmy w sezonie spotkań o stawkę. Przede wszystkim ten zespół powstał dopiero na obozie w Pomiechówku w 2011 roku, to za mało czasu, taką druźynę buduje się zdecydowanie dłuźej. Trzon stanowi rocznik 98, czyli młodziczki, co w półfinałach było widać. Ale to juź przeszłość, zaczynamy nowy sezon i nie moźna popełnić błędów. Działacze muszą zrobić wszystko, aby ta ekipa miała warunki: obozy, turnieje, przygotowania…to wszystko kosztuje, ale warto, poniewaź zespół jest perspektywiczny. Przychodzą 2 nowe zawodniczki – Ola Rasińska i Ania Machnacka i na pewno powalczymy w finałach, do kolekcji brakuje nam złotego medalu MP, bo brąz i srebro juź mamy – poza tym, widzę w tej grupie kolejne reprezentantki kraju.
Czy po minionym sezonie byłby Pan w stanie dokonać oceny i wskazać w swoim zespole zawodniczkę, która najbardziej zaimponowała Panu podczas tegorocznych zmagań?
Sezon nie był chyba do końca udany, chociaź przypomnę, źe „czwórki” w finale zajęły 8 miejsce w Polsce, wygraliśmy „Orlikovolleymanie” w Sopocie i w nagrodę jedziemy na obóz do Spały. Dotarliśmy teź do półfinałów Mistrzostw Polski, no i wygraliśmy przecieź turniej w Klagenfurcie. Mamy 3 siatkarki w kadrze Mazowsza – Kasię Salamonik, Olę Krzywańską i Olę Hamudę – to takźe uznaje za sukces.
Trener Alojzy Świderek na ostatni turniej, w którym brała udział nasza reprezentacja, włączył do składu takźe Igę Chojnacką. Pan jest jednym z trenerów, którzy mieli ją pod swoją opieką. Jak oceniłby Pan postępy, które poczyniła ta młoda zawodniczka Siódemki w ciągu tych kilku lat?
Bardzo się cieszę, źe Świderek sięga po młode zawodniczki – w wieku 19 lat wypłynęła Agnieszka Bednarek, w wieku 18 lat Paulina Maj, a teraz nasza Iga. Pamiętam jak zaczynała w 5 klasie, pierwszy rok to była zabawa, dopiero po obozie w Osiecku przekonałem się do niej. Ona najlepiej wie, jaką tytaniczną prace wykonaliśmy, wielu ludzi twierdziło, źe nic z niej nie będzie, źe zostanie „zajechana”, a ona w wieku 14 lat debiutowała w II lidze, a teraz czeka na nią PlusLiga. Przed nią dopiero zaczyna się seniorska przygoda, na pewno jest przygotowana i poradzi sobie. Nie martwię się o nią, ma charakter. Szkopuł w tym, źe mamy niejedną taką „Igę” w zespołach młodzieźowych, trzeba je wychować, trzeba mądrej polityki w klubie i mam nadzieję, źe wejście do zarządu Pana Ciejki zaprocentuje i właśnie da oczekiwane rezultaty. Gdy mówię o takich sprawach, to zawsze daję przykład Justyny Kowalczyk, ze względu na pracę, jaką ona wykonała. Ale na naszym podwórku teź nie jest gorzej – mamy Michała Perla i Dawida Szulicha, o których w przyszłości będzie jeszcze głośniej.
Kilka sezonów temu był Pan takźe opiekunem pierwszej druźyny Legionovii. Co Pana zdaniem wpłynęło na fakt, źe zaledwie dwa sezony wystarczyły, aby Plus Liga zawitała takźe do Legionowa?
To nie jest do końca prawda, źe na awans wystarczyły 2 lata. Budowa zespołu trwała kilka lat, to zasługa ludzi działających przy LTSie. Motorem napędowym jest Sławek Supa, który mimo, źe przechodził trudne chwile, zaraził siatkówką Janusza Klejmenta i to był strzał w dziesiątkę. Do tego doszedł Jurek Górecki, Zbyszek Góralczyk i jego źona, Jacek Jutrzenka, Andrzej Doktorski i wielu innych. Przypomnę, źe juź jako beniaminek Legionovia była liderem 1 ligi. Nie moźna teź pominąć Marka Bąka – bo to on organizacyjnie wprowadził klub na salony siatkówki i oczywiście przyjścia dobrego trenera, Wojtka Lalka.
Zapewne niezwykłe emocje towarzyszyły Panu podczas oglądania ostatniego sukcesu biało-czerwonych w Lidze Światowej. Jakie Pana zdaniem szanse ma nasza narodowa druźyna w zbliźających się Igrzyskach Olimpijskich?
To wspaniały sukces, pierwszy raz wygraliśmy Ligę Światową. Ale ja juź raz przeźywałem, jako kibic podobne chwile – w 1975 roku zdobyliśmy Mistrzostwo Świata, jedyne w grach zespołowych, a w 1976 złoto na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu. Wtedy mówiono o kompleksie zespołu radzieckiego, a w finale pokonaliśmy właśnie ZSRR. Teraz historia się powtarza – mieliśmy kompleks zespołu Brazylii i wreszcie pokonaliśmy i ich. W Londynie cała Polska będzie trzymała kciuki za naszą kadrę.
Jednak legionowscy kibice utoźsamiają Pana równieź z obecnością na meczach piłki ręcznej. Jak podsumowałby Pan ostatni rok w wykonaniu zawodników KPRu Legionowo? Czy Pana zdaniem osoba trenera w znaczący sposób wpłynęła na grę druźyny?
Fakt, jestem na wielu imprezach sportowych w Legionowie, w tym na piłce ręcznej, jako spiker, a wcześnie uczestniczyłem biernie w momencie powstawania KPRu, bo pracuję w jednej szkole razem z Andrzejem Domaszewiczem, który tworzył ten klub od podstaw, zaraził tym ludzi i tak się zaczęło. Weszli odpowiedni ludzie, przyszła pomoc dyrektora MOSiRu, Pana Grzegorza Gutkowskiego i to zaowocowało awansem. Mamy sukces, ale teraz trudniejsze chwile nadejdą dla zarządu…chociaź wierzę, źe dadzą radę i za 2 lata będziemy widzieć KPR w Superlidze. No i oczywiście, źe ja będę spikerem na tych meczach (śmiech).
I wreszcie ostatnie pytanie – jakie plany snuje Pan w związku z nadchodzącym sezonem? Jakie ma Pan załoźenia dla swojego zespołu? Gdzie jeszcze Pana zobaczymy?
Pierwszy obóz rozpoczynający juź za nami. Teraz pora na nagrodę za Orlikovolleymanię od Ministerstwa Sportu, a więc wyjazd do spały. Potem kolej na Jarosławiec i wreszcie zakończenie w Pomiechówku. Po tym wszystkim czeka nas udział w turniejach przygotowawczych – celem głównym jest awans do finałów Mistrzostw Polski, ich organizacja w Legionowie i zdobycie medalu. Poza tym chcielibyśmy wyszkolić nowe reprezentantki kraju w kategoriach młodzieźowych i przekazać zawodniczki do pierwszego zespołu. Dodatkowo planujemy doprowadzenie do powstania 4 UKS-ów w Szkołach Podstawowych nr. 1, 2, 7 i 8. Chodzi o to, źeby cięźar przenieść na szkoły, stworzyć szkolną ligę, a dopiero potem wejść w szkolenie klubowe. Dobrym pomysłem byłoby stworzenie filii LTS-u np. w Jabłonnie, Serocku, Wieliszewie, czy Nieporęcie, c pozwoliłoby na stworzenie ligi powiatowej – miejmy nadzieję, źe się to uda. Na pewno będę an róźnych imprezach sportowych w Legionowie w róźnych rolach. I na koniec pozdrawiam wszystkich sympatyków sportu z naszego miasta i zapraszam do oglądania IO w Londynie, gdzie zobaczymy naszego rodowitego Legionowianina, Dawida Szulicha.
Rozmawiał Tomek Piwnikiewcz