Powrót w wielkim stylu

520442f2b5be7.jpg

 

 

Od wydania „Newyorksyty”, poprzedniego albumu legionowskiej Sexbomby, minęło 6 lat. Choć po drodze pojawiały się płyty takie jak „Viva/Przystanek Woodstock” czy „Sexxbomba” na dwudziestolecie istnienia zespołu, to jednak były to albumy retrospektywne, ze starym materiałem grupy. Fanom brakowało czegoś świeźego, czegoś nowego.


Opłacało się czekać, poniewaź Sexbomba powraca właśnie z nową płytą pełną dodatkowych niespodzianek. O albumie „Ctrl+Alt+Delete” rozmawiałem z Robertem Szymańskim, wokalistą zespołu.

Wasz nowy album nazwaliście Ctrl+Alt+Delete. Skąd wziął się taki komputerowy tytuł płyty?

Przyczyn było kilka. Chcieliśmy mieć tytuł płyty brzmiący współcześnie. Od paru ładnych lat mamy w końcu XXI wiek. Poza tym kaźdy normalny człowiek raz na jakiś czas potrzebuje w swoim źyciu resetu i o tym właśnie jest ta płyta. Dodatkowo wróciliśmy do współpracy z realizatorem Adamem Toczko, który nagrywał nasze dwie pierwsze płyty „To Niemoźliwe” i „Alkohol”. To teź jest pewnego rodzaju reset. Jeszcze inna waźna sprawa: to, źe gramy tyle lat zawdzięczamy nie tylko naszym starym fanom, ale teź młodym ludziom i zespołom, które oni tworzą. Dzięki nim ciągle jest dla kogo grać. To wszystko jest ze sobą ściśle połączone i na tym ma polegać ten reset.

Na okładce waszego najnowszego dzieła jest twój syn. Od kogo wyszedł pomysł aby to on znalazł się na okładce? Czy od początku było takie załoźenie?

Początkowo mieliśmy na oku inną okładkę, ale okazało się, źe z przyczyn prawnych jej wykorzystanie będzie niemoźliwe. Byliśmy w kropce. Wtedy  nasz basista Piotrek Welcel zaproponował, źeby umieścić na okładce fotkę Adama autorstwa Natalii Stodulskiej. Byliśmy zgodni, źe to świetne zdjęcie i pasuje. W połączeniu z tytułem i tym o czym ci powiedziałem wcześniej, ta fotografia nabiera dodatkowego przekazu.

Nie boisz się, źe przez niektórych moźe być to żle odebrane? Źe w jakiś sposób lansujesz swojego potomka, który przecieź równieź ma zespół?

Przez ileś lat grania zespół Sexbomba doczekał się zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Bardzo liczę się z tym, co mówią nasi fani – natomiast zdanie tych drugich znacznie mniej mnie interesuje.

Płytę nagrywaliście w warszawskim studiu „Elektra” pod okiem Adama Toczko, jednego z najbardziej utytułowanych realizatorów w Polsce, z którym jak wspomniałeś zrobiliście swoje dwie pierwsze płyty. Będzie ostro?

Najnowszy album jest mocniejszy niź nasza poprzednia płyta – „Newyorksyty”. Udało się nam znależć dobre studio i nagrywać z Adamem Toczko, który potrafi jak nikt nagrać zespół Sexbomba na źywo. Jedynie wokale były dogrywane oddzielnie ze względów technicznych. Ta płyta jest szybsza i ostrzejsza od „Newyorksyty” zarówno muzycznie, jak i tekstowo. Owszem, są i spokojniejsze akcenty, ale raczej w skromnej dawce. Nie znajdziesz tu ckliwych klimatów.

Jak się wam razem pracowało?

Natychmiastowy full kontakt. Przypominaliśmy sobie dowcipy i sytuacje sprzed dwudziestu lat i był ubaw. Adam jest realizatorem, który maksymalnie rozumie o co chodzi zespołowi. Nie narzuca źadnych wyimaginowanych i przetestowanych patentów, które teoretycznie mają się sprawdzić w kaźdej sytuacji. I on i my wiemy, źe takie patenty w rzeczywistości nie istnieją, bo kaźda płyta to zupełnie inne emocje.

Singlem promującym album „Ctrl+Alt+Delete” jest „Raz przeźyty dzień”. Czemu wybór padł akurat na ten numer?

Ze względu na gości, którzy się w nim pojawili. Pierwszy raz w Polsce udało się doprowadzić do sytuacji, w której czołówka wokalistów polskiego punk-rocka zaśpiewała razem w jednym utworze. Tym sposobem w nagraniu utworu „Raz przeźyty dzień” wzięło udział aź ośmiu wokalistów. Do singla udało się teź nakręcić teledysk w reźyserii Marcina Kożlińskiego. Jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu. Mnie osobiście podoba się klimat i kolory, dzięki którym obraz wygląda trochę jak kino lat 80. przeniesione do współczesności.

To musiało być dość problematyczne, by ściągnąć tych wszystkich ludzi. Piosenkę moźna nagrywać partiami, ale nagranie teledysku z udziałem wszystkich jednocześnie to juź chyba większe wyzwanie?

Siczka z KSU mieszka w Ustrzykach, Jaromir z zespołu WC mieszka w Szczecinie, Cichy z Fortu BS mieszka w Jeleniej Górze, a Iglak w Tychach. Do tego jeszcze Harcerz z Analogsów, który teź mieszka w Szczecinie. Ze dwa razy przekładaliśmy termin nagrywania i niektórzy tracili juź powoli wiarę w to, źe uda się nakręcić ten materiał, ale jednak się udało. Na planie wytworzyła się fajna kumpelska atmosfera. Poza tym wszyscy mieliśmy do siebie szacunek.

Na płycie znalazł się teź teledysk do utworu „Wódka, sex i rock’n’roll”. Ten koncertowy obraz powstał pod okiem Stowarzyszenia „Czainik” – Niezaleźna Grupa Filmowa. Moźesz powiedzieć jak nawiązaliście współpracę?

Ludzie z Niezaleźnej Grupy Filmowej „Czainik” nakręcili materiał do tego teledysku podczas szóstej edycji Legionowo Rock Festiwal. Zrobili teź film o samym festiwalu pt. „Punk nie gryzie”. Zaczęło się od tego, źe głosili się do mnie mailowo przed szóstą edycją imprezy. Chcieli zrobić film o Legionowo Rock Festiwal, poniewaź idea rockowego koncertu w Święto Narodowe podobała im się. Uwaźali, źe to świetny temat na film. W końcu to największy rockowy festiwal odbywający się cyklicznie na Mazowszu, współtworzony wysiłkiem wielu osób – nie tylko moim. Gotowy film „Punk nie gryzie” dostałem gdy nasza nowa płyta była juź w tłoczni. Po obejrzeniu materiału stwierdziłem, źe warto go spopularyzować poprzez umieszczenie na nowej płycie Sexbomby. Trzeba było w tym celu wycofać album z tłoczni i zrobić jeszcze raz od początku master całości. To w konsekwencji opóżniło premierę, ale myślę, źe warto było poczekać. Na filmie „Punk nie gryzie” widać fragmenty koncertów kapel szóstej edycji legionowskiego festiwalu, jest Marek Wiernik, publiczność, wypowiedzi osób z mediów, fanów i słynna ulewa. Naprawdę ciekawy materiał i prawdziwa historia rodem z naszego miasta. Jeśli było się uczestnikiem VI Legionowo Rock Festiwal ma się sporą szansę wypatrzenia siebie na tym filmie. Polecam.

Wróbel