Hekatomba Żydów z obozu w Pomiechówku w rejonie Janówka, Krubina i Olszewnicy 14 sierpnia 1941 r.

2Art.Wieliszew.luty2022

Obóz przejściowy w forcie w Pomiechówku w 1941 r. (Zdjęcie dzięki uprzejmości Fundacji Fort III Pomiechówek, z zasobów ŻIH)

W połowie sierpnia 1941 r. naziści postanowili pozbyć się jeńców żydowskich, znajdujących się od 6 tygodni w obozie w Forcie III w Pomiechówku i wyrzucić ich z III Rzeszy. Zawszonych, chorych i wycieńczonych wywieźli na granicę z Generalną Gubernią m.in. w rejon Janówka, Krubina i Olszewnicy.

W marcu 1941 roku naziści w Forcie III w Pomiechówku zaczęli tworzyć obóz. Najpierw w celu stworzenia przestrzeni dla kolonistów niemieckich trafili do niego w ramach akcji przesiedleńczej rolnicy z rodzinami z okolic Płońska i Sochocina (około 2500 ludzi), którzy przebywali w forcie do końca czerwca 1941 r. Od lipca 1941 r. Niemcy zaczęli osadzać w forcie wyłącznie Żydów. Celem tej akcji było zmniejszenie zagęszczenia ludności w gettach północnego Mazowsza oraz pozbycie się z miast i miasteczek rejencji ciechanowskiej (głównie z Nowego Dworu, Płońska, Zakroczymia oraz Mławy, Ciechanowa, Sierpca, i Raciąża) nie meldowanych tam Żydów. Łącznie w ciągu zaledwie kilku dni (głównie 6-9 lipca 1941 r.) w forcie znalazło się około 6 tysięcy Żydów. Przebywali w forcie do dnia 14 sierpnia 1941 r. Naziści zgotowali im tragiczny los. Normalnością w forcie były masowe zabójstwa, kradzieże i gwałty kobiet, brak żywności i wody. Umierano na tyfus plamisty, dyzenterię i choroby przewodu pokarmowego oraz bardzo często z wycieńczenia. Śmierć była codziennością. Niemcy musieli coś zrobić z taką ilością chorych, zawszonych, wycieńczonych, stanowiących ogromne zagrożenie epidemiologiczne na terenie wcielonym do III Rzeszy. Nie mogąc zabić w forcie 3-4 tysięcy ludzi, wywieźli ich na granicę z Generalną Gubernią. Abram Błaszka opisuje te wydarzenie:

 

Przyszedł wreszcie dzień oczekiwany przez wszystkich, dzień wyzwolenia. Upragniony czwartek [14 sierpnia 1941 r.] (…) Ale gdy przed wieczorem widziałem niezliczoną ilość wozów przed bramą, zdawałem sobie sprawę z tego, że jesteśmy ocaleni. I rzeczywiście, wydano rozkaz opuścić cele i wyjść na dziedziniec z całym naszym „dobytkiem”. Następnie przecisnęliśmy się przez bramę, wsiedliśmy na wozy i pojechaliśmy. Stanęliśmy na obszernym polu. Ustawiono wozy szeregami. Zapadał już wieczór (…)

Wozy jeszcze nie ruszyły. Szturmiści chodzili od wozu do wozu i dzielili kiełbasę. Zajadaliśmy ją smakowicie, chociaż chleba nie mieliśmy.

(…) Wreszcie o godz. 10 wieczorem wozy ruszyły. Noc była ciemna. Cisza wokoło. Jeszcze raz spojrzeliśmy na te mury, w których spędziliśmy 6 tygodni. Jeszcze raz spojrzeliśmy na tę górkę, na której pogrzebaliśmy przeszło 800 trupów (Niepewne!).

Jadą wozy bez przerwy. Jadą w kierunku Modlina. Mijamy most narwiany. Zbliżamy się do rozdroża. Każdy ciekawy, w którym kierunku pojedziemy. Skręcamy w kierunku Nowego Dworu. Wozy jadą szykiem, [mijamy] Nowy Dwór i jedziemy dalej szosą zegrzeńską. O północy (…) na granicy Rzeszy i Guberni Generalnej. Skręcamy (…). Stajemy. Rozkaz: opróżnić wozy. Schodzimy. W tym (…) olbrzymi pożar. To Niemcy spalili słomę, na której (…)

Krążą pogłoski, że niektórzy chorzy zostali spaleni na stosie. My zaś otrzymaliśmy rozkaz iść dalej na lewo, już bez żandarmerii i szturmistów. Udaliśmy się w kierunku ghetta Ludwisin [obecnie Legionowo]. Włóczyliśmy się całą noc po lasach i ugorach. Nad ranem przyszliśmy do pierwszej wioski. Chłopi wyszli z domów i częstowali nas, czym mogli: chlebem, kawą, ogórkami, jabłkami itp.

Wreszcie przybyliśmy do Ludwisina. Spotykamy pierwszych Żydów. Widać, że współczują z nami. Na pierwsze powitanie dzielą chleb i kawę. Idziemy dalej do punktu zbornego przy Judenracie. Przy wejściu znów chleb i kawa. Po południu zupa. Pomoc lekarska na miejscu. Opatruje się chorych i okaleczonych. Nazajutrz rano śniadanie i odmarsz do kolejki. A potem – Warszawa, kwarantanna, no i Stawki 9.

 

 

Przebieg granicy Rzeszy i Generalnej Guberni

 

Granica III Rzeszy z GG przebiegała na drogach z Nowego Dworu: na drodze do Wieliszewa za Krubinem w połowie z Olszewnicą Nową oraz w Skierdach na drodze do Jabłonny. Relacje nie precyzują dokładnie ile furmanek zostało skierowanych na które drogi. Według zeznań świadka tej hekatomby

Władysława Nagiela, który był woźnicą jednej z furmanek, egzekucję Niemcy wykonali w okolicy Janówka, nieopodal majątku Góra w sierpniu 1941 r. (…) Następnie żandarmi polecili Żydom, aby weszli do pobliskich dołów i jeszcze w naszej obecności żandarmi zaczęli strzelać do Żydów w dołach z pistoletów maszynowych. Część Żydów zaczęła z dołów uciekać i do tych uciekających żandarmi strzelali z karabinów maszynowych, zabijając ich na miejscu. Kiedy zobaczyliśmy, my, właściciele podwód, co się dzieje, zaczęliśmy szybko odjeżdżać, a do uszu dochodziły dalsze strzały, krzyki i piski kobiet oraz płacz i jęki zabijanych. Ponadto, kiedy znajdowaliśmy się już w pewnym oddaleniu od miejsca tej straszliwiej zbrodni niemieckiej na Żydach, do uszu naszych doszły odgłosy wybuchów. Domyśliliśmy się, że Niemcy musieli doły z Żydami obrzucić granatami. Tej widzianej przeze mnie zbrodni nie zapomnę do końca życia.

Relacja Stefanii Sobiesiak mówiła:

(…) Dowiedziałam się, że Niemcy masowo furmankami wywozili Żydów w kierunku Chotomowa i tam między wsią Chotomów, a wsią Olszewnica strzelano do tych Żydów, oblewano ich benzyną i podpalano (…). Wracając kiedyś z Warszawy do Pomiechówka osobiście widziałam między Olszewnicą a Chotomowem bardzo wielu Żydów palących się oraz wielu Żydów leżących w dołach i umierających. Było tam wtedy co najmniej 50 Żydów (…) Widziałam osobiście jak hitlerowcy zabili kilkuset Żydów (…)

Na koniec jeszcze relacja Zuzanny Liwskiej z Olszewnicy Nowej (mylnie podaje rok 1942):

Noc z 14 na 15 sierpniu 42 roku była niespokojna. O trzeciej nad ranem mama mimo iż bała się Niemców, wyszła z domu, zaniepokoiły ją dochodzące od strony Krubina hałasy przypominające wcześniejsze wysiedlanie. Podczas takich akcji trzeba się było spakować w ciąga 15 minut. Wróciła, obudziła nas i kazała się ubierać. Obudziła również sąsiadów. Podeszliśmy pod granicę, gdzie zebrała się już grupa ludzi, -wieś czuwała z obawy przed wywózką. Okazało się, że od strony Krubina jechały żelazne wozy i skręciły koło zagajnika, który nazywaliśmy „Zaborówka”. Na górce w tym zagajniku chowano ludzi, ponieważ Niemcy nie zezwalali na pogrzeby w Nowym Dworze (było tam ze sześć grobów, wśród nich 2 mogiły żołnierskie). Dalej na krupskich polach stały jeszcze kopki me zwiezionego żyta. Wozy pojechały w stronę lasu. Wyraźnie słyszeliśmy krzyk i lament. Staliśmy na granicy i wspólnie z wachą (strażnikami niemieckimi) obserwowaliśmy całe zdarzenie. Żandarmi niemieccy też nie wiedzieli, co się dzieje. Po jakimś czasie wozy zaczęły wracać i oddaliły się, a od strony lasu rozgorzała łuna ogniska. Później okazało się,  że na wozach w słomie przywieziono Żydów z obozu w pomiechowskich fortach i spalono ich żywcem z tymi kopkami zboża. Tylko nielicznym na tyle silnym, by mogli iść dalej, udało się przeżyć. W fortach w Pomiechówku Niemcy urządzili obóz i spędzili tam okoliczną ludność żydowską z Zakroczymia, Nowego Dwora i Nasielska, a w sierpniu 42 roku przepędzano ich do getta w Legionowie. Pamiętam, że idąc na i wracając z odpustu w Chotomowie drogą przez las tzw. przeorą, następnego dnia widzieliśmy ich, jak oni szli, jak oni płakali, jak leżeli pod krzakami. Pytali się nas, czy daleko do Legionowa, bo wiedzieli, że tam idą do getta. Byli bardzo wycieńczeni. Ilu ich zostało po drodze, nie wiem, nie wiem, czy ktoś się kiedyś dowie. Po obiedzie (po południu) spalone trupy zaczęto przenosić do dołu w lesie, który powstał w wyniku wybuchu bomby. Wzięło w tym udział kilka starszych osób z Olszewnicy i Krubina, którym Niemcy nakazali wozami przewieźć ciała i zakopać w tym dole. Potem krążyła pogłoska, że jak zakopywano ten dół, to jeszcze się ziemia ruszała, nie wszyscy byli martwi.

Niestety pamięć o pochowanych w okolicznych lasach w zapomnianych miejscach odeszła wraz ze śmiercią świadków tych wydarzeń.

Krzysztof Klimaszewski

Ważniejsze źródła:

  1. Wojenne wspomnienia, „Nasza Gmina” 2001, nr 5,
  2. E. Bergman (koordynator), T. Epsztein Archiwum Ringelbluma, Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy, t. 13,
  3. M. T. Frankowski, Tajemnice Fortu III w Pomiechówku, Ulmak 2002.

Etykiety

Podziel się tą informacją ze znajomymi

Facebook
Google+

komentarze: 2

  1. Czytając opowieści świadków to Niemcy zgotowali im ten los. W Waszym opisie naziści. Chyba za bardzo ulegacie politycznej poprawności. Trochę więcej szacunku do ofiar.

  2. Wojenne wspomnienia, „Nasza Gmina Wieliszew” 2001, nr 5 – ten materiał ma autora (tak jak źródła przedstawione niżej), którym jest Grzegorz Biernat.

Dodaj komentarz