Nasza Historia: Lotnisko polowe w folwarku Poniatów we wrześniu 1939 r.

2.Art.Wieliszew.wrzesień.2021

Uszkodzony samolot PZL P. 11c „10” (8.70), na którym latał ppor. Hieronim Dudwał, pozostał w Poniatowie po wkroczeniu Niemców (Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie - Biblioteka Naukowa i Archiwum im. Heleny i Olgierda Cumftów).

Na początku wojny obronnej Polski we wrześniu 1939 r. w majątku ziemskim Poniatów  hrabiego Zdzisława Grocholskiego funkcjonowało lotnisko polowe. Stąd startowały w obronie nieba nad stolicą samoloty myśliwskie PZL trzech eskadr 113, 114 i 123,  należących do Brygady Pościgowej, a po ich odejściu samoloty lotnictwa Armii „Modlin”.

Tereny pod lotniska polowe w okolicach Warszawy wybierane były w marcu i kwietniu 1939 r. przez specjalne komisje powołane przez Sztab Lotnictwa do wyboru terenów na wypadek wojny. Na wykazie terenów przeznaczonych na lotniska polowe znajduje się 120 terenów i cztery dopisane ręcznie, w tym Jabłonna Stara. Teren w Poniatowie nie znalazł się na tym wykazie ponieważ został wskazany przez dowództwo Brygady Pościgowej później, tuż przed sierpniową mobilizacją alarmową.
W kwietniu 1939 r. opracowano stany mobilizacyjne Zgrupowania Myśliwskiego Obrony Warszawy, a w następnym miesiącu formacja ta została przeorganizowana i usamodzielniona. Otrzymała własny sztab, choć na razie była w składzie czterech eskadr, należących do dwóch dywizjonów myśliwskich 1. Pułku Lotniczego. W okresie mobilizacji sierpniowej formacja przyjęła nazwę Brygady Pościgowej. Dowódcą brygady został płk Stefan Pawlikowski, dowódca 1. Pułku Lotniczego, który wraz z mjr. Eugeniuszem Wyrwickim, szefem sztabu jednostki, wyszukał z własnej inicjatywy sześć dobrych terenów podwarszawskich na lotniska polowe, w tym w majątku Poniatów. Teren pod planowane lotnisko w Poniatowie znajdował się na skraju lasu, zwanym przez miejscowych mieszkańców „Pyrzowy Kiesz”, który to umożliwiał ukrycie samolotów oraz ich obsługi. Lotnisko zapasowe zlokalizowano 1 km na południe, w rejonie Poniatów – Łajsk (dzisiaj Łajski). Na zaledwie parę tygodni przed wybuchem wojny rozpoczęto gorączkowe prace nad przygotowaniem w Poniatowie terenu pod lotnisko.

23 sierpnia 1939 r. zarządzono w kraju mobilizację alarmową grupy „brązowej”, czyli lotnictwa i obrony przeciwlotniczej. Wszystkie loty zostały wstrzymane. Samoloty stały na Okęciu w oczekiwaniu na odlot na lotniska polowe. Rano 27 sierpnia rzuty kołowe, czyli transport ziemny, którym przenosi się na inne lotniska personel techniczny (mechanicy, rusznikarze itp.), sprzęt pomocniczy oraz materiały pędne dla samolotów, odjechały z Okęcia na lotniska polowe Zielonka i Poniatów.

 

29 sierpnia po południu pilotów przewieziono samochodami pod Instytut Techniczny Lotnictwa, po czym nastąpił start na lotniska polowe. Pierwszy odleciał z Okęcia do Poniatowa IV/1 Dywizjon kpt. pil. Adama Kowalczyka.

 

Lotnisko w Poniatowie, jak określił je kpt. Kowalczyk, było lotniskiem dwukierunkowym, czyli pozwalającym latać w dwóch kierunkach NNW – północny – północny – zachód (azymut 337°30’) oraz ENE – wschodni – północny – wschód (azymut 67°30’). Znajdowało się na terenie falistym i piaszczystym, co sprawiało, że było trudne do operowania. Jednak posiadało las (naturalne maskowanie) do ukrycia samolotów i ludzi oraz dojazdy. Mechanicy z obsługi wycięli pośród drzew na linii lasu stanowiska dla samolotów, nakrytych dla pewności dodatkowo gałęziami. Również w lesie urządzono skład materiałów pędnych i amunicji, podręczny magazyn części zamiennych i materiałów technicznych. Stanowisko dowodzenia urządzono w namiocie rozstawionym na skraju lasu razem z punktem łączności telefonicznej i radiostacją. Personel latający oraz lekarz dywizjonowy zakwaterowali się w dworku, którego gospodarze przyjęli lotników bardzo gościnnie. Także obsługa techniczna oraz inne służby i jednostki dywizjonu znalazły pomieszczenia w zabudowaniach dworskich. Na dziedzińcu urządziła się obsługa kuchni polowej i sekcji kwatermistrzowskiej. Strawa z kuchni polowej była jednakowa dla wszystkich.

Zaraz po zainstalowaniu się na polowych lotniskach dowódcy dywizjonów otrzymali rozkaz wystawienia w każdej eskadrze dyżurnych – dwusamolotowych kluczy alarmowych.

Przynajmniej jeden z samolotów miał radiostację pokładową. Z podgrzewanym silnikiem i załadowaną amunicją w kaemach dyżurni piloci w kabinach gotowi byli do natychmiastowego startu.

30 i 31 sierpnia był dla pilotów kolejnym dniem dłużącego się wyczekiwania, zaś obsługa techniczna uwijała się jak tylko mogła, aby odpowiednio ukryć i zamaskować samoloty oraz przygotować ich stan do jak najlepszej sprawności.

Siedzieliśmy na lotnisku polowym (…) Niedaleko stał dwór jak z powieści, z orłem polskim w wielkiej sieni wejściowej, z karabelami na ścianach. Maszyny mieliśmy dobrze ukryte w lesie, czas był przepiękny, kwatery jak na wycieczce. Jadaliśmy z kotła, spaliśmy na słomie. Po prostu sielskie wakacje – wspominał ppor. Dudwał.

1 września z samego rana, o godz. 6:10 doleciało jeszcze na lotnisko w Poniatowie 10 samolotów PZL P.7 123. EM (krakowskiej z 2. Pułku), która zgodnie z ustaleniami weszła organizacyjnie i operacyjnie w skład IV/1 Dywizjonu Brygady Pościgowej. W Poniatowie było wtedy 48 lotników i 32 maszyny (PZL P.11 i PZL P.7).

 

Rozmieszczenie lotniska polowego w Poniatowie z kierunkami lotów. Oznaczenia: A – lotnisko, B – dwór i folwark Poniatów, C – wiatrak (opracował E. Wysocki).

Rozmieszczenie lotniska polowego w Poniatowie z kierunkami lotów.
Oznaczenia: A – lotnisko, B – dwór i folwark Poniatów, C – wiatrak (opracował E. Wysocki).

 

Około godziny 6:50 nastąpił sygnał alarmowy i chwilę później wystartowały już pierwsze maszyny do walki z nadlatującymi samolotami nieprzyjaciela. Tego pierwszego dnia walk polscy lotnicy odnieśli zarówno sukcesy, jak i porażki. Pierwszego polskiego zestrzelenia niemieckiej maszyny dokonał por. Aleksander Gabszewicz, aczkolwiek po południu sam został zestrzelony w okolicach Olszewnicy Starej. Ranny w rękę i poparzony, musiał ratować się skokiem na spadochronie i wrócił później na lotnisko. Mimo przewagi technicznej niemieckich samolotów Polacy dokonali kilka zestrzeleń. Kilku polskich pilotów lądowało przymusowo z uszkodzeniami, kilku też ratowało się skacząc na spadochronach.

Tego dnia swój ostatni lot w życiu wykonał kpt. Mieczysław Leonard Olszewski, dowódca 123. EM, którego maszyna spadła w Stanisławowie I, na granicy z Legionowem (dzisiaj ulica Grudzie) na łące Kawki, nieopodal Kanału Bródnowskiego.

2 września dzięki wysiłkom mechaników mimo braków w częściach zamiennych liczba samolotów w Poniatowie wynosiła 16 maszyn P.11 i 5 P.7. Łącznie po pierwszym dniu ubyło 11 maszyn. 3 września lotnicy dostali rozkaz przeniesienia się na lotnisko w Radzikowie. Jeszcze przed zmrokiem tego dnia z Poniatowa odleciała 113. EM, a pod wieczór odjechały wyładowane samochody i ciągniki rzutów kołowych. Pozostałe eskadry IV/1 Dywizjonu odleciały z Poniatowa o świcie następnego dnia.

W Poniatowie pozostał uszkodzony P.11 ze 113. EM, który po naprawie powrócił do niej 5 września, oraz P.11c „10”, ppor. Dudwała, który pomimo usilnych prób naprawy nie został uruchomiony i dostał się w niemieckie ręce po zajęciu Poniatowa. Potem na lotnisku stacjonowali piloci 152. Eskadry Myśliwskiej z III/5 Dywizjonu oraz 53. Eskadry Obserwacyjnej (Towarzyszącej) z Armii „Modlin” – do 7 września. Od 7 września 1939 r. Warszawa nie miała ochrony z powietrza, a więc jedynym środkiem obrony pozostała skromna artyleria przeciwlotnicza.

 

Krzysztof Klimaszewski

Ważniejsze źródła:
K. Klimaszewski, Eskadry nad Poniatowem, wrzesień 1939 r., Sandomierz 2012.