Wojenne adresy Legionowa (23): Ul. Rynek 2 – kamienica Smolińskich

Kamienica przy ul. Rynek 2 i sąsiadujące z nią „legionowskie jatki” (fot. ze zbiorów J. Szczepańskiego)

Kamienica przy ul. Rynek 2 i sąsiadujące z nią „legionowskie jatki” (fot. ze zbiorów J. Szczepańskiego)

Dwa okupacyjne zdjęcia przedstawiają legionowski rynek w dzień targowy. Ponad straganami widać kamieniczkę przy ul. Rynek 2. Tuż przed II wojną Józefa i Antoni Smolińscy otworzyli w niej sklep warzywno-spożywczy, który funkcjonuje do dziś. Jest to najstarsza w Legionowie firma tego typu.

 

 

Pierwsze zdjęcie z niemieckim żołnierzem nosi na odwrocie datę 11 lipca 1940 r. Wojskowy pozuje z pęczkiem cebuli wśród koszy z kapustą i sałatą. Żołnierskie fotografie często utrwalają obyczajową stronę okupacji. Jednak niech nas nie zmyli ich pogodny nastrój. Na legionowskim rynku niemiecka żandarmeria i policja granatowa regularnie organizowały łapanki i aresztowania. W dokumentach wywiadu AK znalazła się informacja, że w maju 1940 r. do uciekających przekupek strzelał volksdeutsch Wiktor Stupnitzky (Stupnicki) – okupacyjny wójt Legionowa.

 

Niemiecki żołnierz na legionowskim rynku, 11 lipca 1940 r. (fot. ze zbiorów J. Szczepańskiego)

 

Piętrowa kamienica po prawej (ul. Rynek 2) została wzniesiona w 1928 r. przez Annę i Jana Malinowskich oraz Józefę i Antoniego Smolińskich. Anna i Józefa były rodzonymi siostrami (z domu Nowińskie). Tuż przed wojną Smolińscy otworzyli na parterze sklep warzywno-spożywczy. Jak wspomina ich potomek – Robert Nowiński, w czasie wojny Antoni Smoliński był żołnierzem Polskiego Państwa Podziemnego. W sklepie potajemnie kupował od żołnierzy Legionu Turkiestańskiego elementy uzbrojenia i amunicję dla legionowskiej AK.

Na drugim zdjęciu zwracają uwagę tzw. „legionowskie jatki”. Był to parterowy budynek z ośmioma sklepami, należący do Feliksy i Wacława Górskich. Feliksa także była siostrą wspomnianej wyżej Anny i Józefy. Pomieszczenia wynajmowali tu różni kupcy. Wśród nich na początku okupacji znalazły się panie Müller oraz Faszyniak, które w listopadzie 1940 r. przeniosły się z córkami Renią i Polą do legionowskiego getta. Około 1942 r. sklep z tkaninami i galanterią otworzyła tu Janina Piątek. Jej syn Bogusław, ps. „Kalif” jako jeden z harcerzy Szarych Szeregów w 1943 r. namalował na pobliskiej wieży transformatora biało-czerwony znak Polski Walczącej. Metrowe malowidło szybko starły władze okupacyjne.

 

 

Na legionowskim targowisku kwitł „czarny rynek”, który był nielegalnym źródłem zaopatrzenia w towary objęte przez okupanta reglamentacją. Żywność najczęściej dostarczano drogą „szmuglu” przez pobliską granicę z III Rzeszą, co wiele osób przypłaciło zdrowiem i życiem. „Rąbankę”, tj. mięso pochodzące z potajemnego uboju, rozprowadzano przez grupę zaufanych osób systemem „koszyczkowym”. Niemcy często organizowali obławy na rynku, obstawiając jego wylotowe ulice i przeprowadzając błyskawiczne rewizje. W przypadku „nalotu” dystrybutorzy mający niewielką ilość nielegalnego towaru w koszykach zamieniali się natychmiast w „klientów”, wchodzili pod pozorem zakupów do umówionych sklepów w rynku, by następnie szybko opuścić je tylnym wyjściem i „ulotnić” się między opłotkami. Było to ryzykowne zajęcie, gdyż po złapaniu z nielegalnym towarem, w zależności od humoru żandarma, groziło pobicie i odebranie żywności lub wysłanie do obozu koncentracyjnego, a nawet zastrzelenie.

Na targowisku sprzedawano cenione towary, jak np. jedwab ze spadochronów produkowanych przed wojną w legionowskiej wytwórni balonów i spadochronów. Pokątnie dostępny był także najsłynniejszy wyrób okupacyjnego Legionowa – bimber. Mieszkańcy pędzili go potajemnie w wielu domach. Jego produkcja polegała na rektyfikowaniu w kolumnach specjalnej surówki, którą gotowano z ziemniaków, mąki żytniej, melasy, buraków i mąki kartoflanej. Niektóre bimbrownie wyspecjalizowały się do tego stopnia, że otrzymywały wysokogatunkowy spirytus (92-95%). Część wytwórców prowadziła produkcję na skalę półprzemysłową. Alkohol rozlewano do butelek, które lakowano i stemplowano pieczątkami hitlerowskimi (tzw. gapą). Następnie z odpowiednimi banderolami i naklejkami „Reine Trinkbranntwein” – „Wódka Czysta” dostarczano je do legionowskich restauracji lub na rynek warszawski. Za sprawą kolejarzy legionowski bimber trafiał do Rzeszy. Także kobiety rozprowadzały go w torebkach, w specjalnych wlutowanych pojemnikach. Stąd też wzięło się wojenne określenie Legionowa: Bimberstadt lub rzadziej Bimbrowo. Alkohol pełnił funkcję waluty i stanowił ważne źródło zarobku. Przyczyniał się jednak do pijaństwa i degradacji społecznej, zwłaszcza młodzieży. Niekontrolowane wytwarzanie i spożywanie bimbru było piętnowane przez Polskie Państwo Podziemne. Zagrażało działalności konspiracyjnej. Na pierwszych stronach „Reduty”, podziemnego czasopisma AK wydawanego w Legionowie publikowano artykuły zatytułowane wprost: Pijaństwo i gadulstwo (31 I 1942) czy Podejmujemy walkę z pijaństwem (8 VII 1944).

Mieszkańcy Legionowa zapamiętali duże obławy przeprowadzone na rynku wiosną 1944 r. Według sprawozdań sytuacyjnych żandarmerii w powiecie warszawskim kierował nimi ppor. żandarmerii Birle z posterunku w Jabłonnie. Podczas akcji zorganizowanej 27 maja 1944 r. zatrzymano na rynku i przeszukano około 300 osób. Wprawdzie żandarmi nie znaleźli broni, której szukali, ale zatrzymali 26 mężczyzn i 67 kobiet. Wszystkich skierowali do robót fortyfikacyjnych w okolicach Nieporętu. Masowe łapanki na rynku powtórzyły się w następnych miesiącach.

Jacek Emil Szczepański

Ważniejsze źródła:

  1. APW Warszawa, Starostwo Powiatowe Warszawskie 1939–1945 (Kreishauptmannschaft Warschau-Land), Dzienne raporty żandarmerii [Gendarmeriezug Warschau 3 XII 1943–20 VII 1944], sygn. 1123,
  2. Rozmowy autora z Bogusławem Piątkiem, Robertem Nowińskim, Ireną Titow-Kołodziejską, Michałem Jakubowskim, Władysławem Rusieckim,
  3. „Reduta”, czasopismo konspiracyjne AK w Legionowie, 1942–1944.