Emil Dobrowolski to znany sportowiec i mieszkaniec Chotomowa, reprezentant. Ma 29 lat a biega już 18, w tym 9 zawodowo. Reprezentował takie kluby jak: UKS G-8 Bielany, KS Warszawianka Warszawa, a obecnie LŁKS Prefbet Śniadowo.
Jego rekordy na poszczególnych dystansach to: maraton – 2:14:39, półmaraton – 1:04:53, 10km – 30:00, 5km – 14:28.13. Do tej pory zdobył 9 medali Mistrzostw Polski w tym 5 indywidualnie – (maraton, półmaraton, 10km, biegi przełajowe). Stawał na podium największych biegów ulicznych w Polsce (Bieg Powstania Warszawskiego, Biegnij Warszawo, BMW Półmaraton Praski, Poznań Maraton).
Michał Machnacki: Jesteś najlepszym sportowcem-biegaczem na terenie powiatu legionowskiego. Powiedz, skąd akurat ta dyscyplina sportu, a nie na przykład piłka nożna?
Emil Dobrowolski: W czwartej klasie podstawówki poszedłem do szkoły sportowej, w której na początku trenowałem dyscypliny do pięcioboju nowoczesnego (bieganie, pływanie, strzelanie, szermierkę i jazdę konno). Nie szło mi zbyt dobrze we wszystkich konkurencjach, więc kiedy powstała nowa sekcja, rozpocząłem treningi biathlonu letniego (bieganie i strzelanie). W tej konkurencji też tylko bieganie było moją mocną stroną, a na strzelaniu traciłem. Gdy poszedłem na studia zacząłem trenować tylko bieganie pod okiem profesjonalnego trenera i tak zostało do dzisiejszego dnia. Być może gdybym zaczął z innym sportem, nie udałoby mi się osiągnąć takich sukcesów jak w bieganiu, ale tego już się nigdy nie dowiemy.
M.M: Wiem, że przygotowujesz się do „walki” o minimum olimpijskie w maratonie. Twoim marzeniem jest udział w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016 roku. Ile brakuje Ci do tego celu?
E.D: Igrzyska to marzenie większości sportowców. Minimum nie jest jeszcze ustalone, ale podejrzewam, że będzie na poziomie około 2:10:30. Do tego wskaźnika brakuje mi jeszcze 4 minut. To dużo, ale uważam, że moja życiówka nie pokazuje jeszcze tego na co mnie stać. Poza tym mam jeszcze ponad rok treningu i cały czas się poprawiam, więc wierzę w końcowy sukces.
M.M.: Maraton to morderczy dystans. Wiem, bo przekonałem się o tym sam. Jednak bieganie amatorskie różni się od biegania zawodowców. Czy cierpisz na trasie królewskiego dystansu? Czy jest to walka nie tylko ze zmęczeniem, ale i umysłem?
E.D.: Na maratonie chyba każdy cierpi. Po 35 km jesteśmy wypłukani z mikroelementów, mamy zużyte zapasy energii, a mięśnie są zmasakrowane licznymi mikrourazami. Boli wszystko! I właśnie w tym momencie zaczyna się maraton, kiedy organizm mówi ci, że już więcej nie da rady, a wiesz, że masz jeszcze kilka kilometrów do mety. Trzeba mieć mocną psychikę, żeby nie zwolnić czy nawet zejść trasy. Amatorzy nie mają wcale dużo lepiej. Niby biegną wolniej, ale spędzają na trasie więcej czasu, przez co dłużej cierpią.
M.M.: W jakich warunkach atmosferycznych lubisz biegać? Jedni wolą deszcz, inni jak jest gorąco. Jaka pogoda tobie odpowiada? Podczas startu nie masz wyboru, jak jest w takim razie na treningach?
E.D: Jeśli chodzi o treningi to najlepsza dla mnie temperatura to około 18-22 stopni. Można śmigać w krótkich spodenkach, ale nie jest upalnie. Na zawody wolę temperaturę 12-18 stopni. Nie jestem zwolennikiem ekstremalnych temperatur, upałów ani zimna. Najlepiej jak jest bezwietrznie i bez opadów. Są zawodnicy, którzy lepiej radzą sobie od innych w takich warunkach, ja jednak wolę warunki idealne dla mnie. Czasem jak wiem, że zbliżający się start będzie w upale, to staram się w miarę możliwości w takich warunkach trenować.
M.M.: Wiem, że wybierasz się na treningi za ocean do Stanów Zjednoczonych. Znudziło ci się bieganie po Lasach Chotomowskich?
E.D.: Nie jadę na obóz do USA z nudów. W Chotomowie są całkiem niezłe warunki do trenowania, żeby obiec Lasy Chotomowskie potrzeba ponad 20 km. Przeszkodą w trenowaniu może być zima. Lepiej trenować w cieple niż brodzić w śniegu w kilku warstwach ubrań. W zeszłym roku o podobnej porze siedziałem w Portugalii i po tym wyjeździe zdobyłem srebrny medal Mistrzostw Polski w maratonie. Poza tym Albuquerque, gdzie będę trenować, leży na wysokości 1500-1800m n.p.m., co bardzo dobrze wpływa na parametry krwi, a co za tym idzie na wydolność organizmu. Postanowiłem zainwestować w ten wyjazd, bo wiem, że to zaprocentuje dobrą dyspozycją.
M.M.: Henryk Szost minimum olimpijskie będzie próbował zrobić podczas Orlen Marathon Warsaw. Kiedy ty planujesz walczyć o ten limit?
E.D.: Minimum Olimpijskie można będzie uzyskiwać dopiero od sezonu jesiennego i nie jest jeszcze ustalone. Jeśli chodzi o maraton wiosenny w stolicy to wystartuję i sprawdzę się z Henrykiem Szostem. To będzie start docelowy pierwszej części sezonu.
M.M.: W jakich jeszcze innych startach weźmiesz udział w najbliższym czasie?
E.D.: W marcu podczas pobytu w Stanach planuję start w półmaratonie, a na tydzień przed maratonem pobiegnę jakąś „dyszkę” w Polsce. Poza tym może wyjdą jakieś dodatkowe starty na 5-10 km.
M.M.: Bieganie, starty, sprzęt to wszystko sporo kosztuje. Twój kolega z tras biegowych, wspomniany Szost, w jednym z wywiadów podał, że zużywa 10 par butów w sezonie. To koszt ok. 4500 zł, a gdzie reszta? Skąd bierzesz pieniądze na tak ogromne wydatki? Czy masz własnego sponsora?
E.D.: W moim przypadku zużywane jest zdecydowanie mniej par butów, na szczęście kosztami sprzętu nie muszę się przejmować, bo wspiera mnie firma Nike. Część odżywek dostaję od firmy Agisko, klub LŁKS Prefbet Śniadowo finansuje mi kilka obozów w roku, w tym klimatyczne. Jest to spore wsparcie, ale nie starcza na wszystko. Resztę odżywek, obozów, fizjoterapeutę i inne wydatki na sport finansuję z własnej kieszeni. Dodatkowo dochodzą koszty życia. Muszę dorabiać w inny sposób, a niestety żeby trenować wyczynowo trzeba być biegaczem 24 godziny na dobę. Kiedy nie trenuję powinienem odpoczywać i regenerować się po wyczerpujących treningach, na których biegam czasem ponad 30 km dziennie. Sponsorzy inwestują w piłkę nożną na każdym poziomie, albo w sportowców, którzy już odnieśli międzynarodowe sukcesy, zamiast w perspektywicznych zawodników, umożliwiając im w ten sposób wejście do czołówki.
M.M.: Życzę udanych startów, rekordów i upragnionego startu w Brazylii.
E.D.: Dziękuję.
Sympatycznemu sportowcowi z Chotomowa redakcja Gazety Powiatowej życzy spełnienia marzeń, startu na Igrzyskach Olimpijskich, jak i znalezienia sponsorów!!! Miejmy nadzieję, że na terenie naszego powiatu legionowskiego i gminy Jabłonna znajdzie się jakiś hojny sponsor, który zainwestuje w naszego utalentowanego sportowca, który ma szansę odnieść sukces, jakim jest start w Rio de Janeiro.