Triatlon czyli spolszczona nazwa triathlonu niektórym kojarząca się z nazwą jakiegoś specyfiku medycznego, coraz częściej bywa prawidłowo rozpoznawana jako dyscyplina sportowa należąca do grupy sportów ekstremalnych.
Tak to się zaczęło
Kiedy w jednym miejscu i czasie znajdzie się zbyt wielu samców alfa, przekroczona zostaje masa krytyczna, napięcie sięga zenitu i postanawiają rozstrzygnąć, który z nich jest prawdziwym liderem.
W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku zdarzyło się, że grupa amerykańskich marines w trakcie spotkania towarzyskiego zdecydowała się na rozegranie połączonych zawodów pływacko – kolarsko – biegowych, które miały wyłonić największego twardziela spośród nich – opowiada Michał Drelich, dyrektor Enea 5150 Warsaw. Współzawodnictwo wojaków Wuja Sama wygrał Joe Collins uzyskując pierwszy tytuł IRONMAN. Duch sportowy był na tyle silny, iż prywatne współzawodnictwo garstki entuzjastów przerodziło się w prawdziwe zawody, z których pierwsze „nowożytne” rozegrano w 1974 roku w San Diego w Kaliforni.
Fakty i mity
Tyle że to mit założycielski triatlonu współczesnego w wersji World Traithlon Corporation.
Źródła encyklopedyczne podają, iż po raz pierwszy dyscyplina zaistniała w latach dwudziestych XX wieku we Francji pod nazwą „les trois sports”, co dosłownie oznacza „trzy sporty”. Rozegrano wówczas wyścig pływacki na kanale Marne połączony z 10 kilometrowymi zawodami kolarskimi i trzykilometrowym biegiem. Imprezy były organizowane, na minimalnie zmodyfikowanym dystansie, do lat trzydziestych.
Czas prosperity
Tomasz Drelich kontynuuje, specjalnie dla czytelników Wokół Jeziora, opowieść o historii najnowszej triatlonu:
– Lata ’70-te i ’80-te to okres niebywałego rozkwitu dyscypliny, zawodów organizowanych w coraz to nowych państwach i lawinowego wzrostu liczby zawodników. Obecnie w Stanach jest milion czynnych tratlonistów. W Polsce liczbę uprawiających ten sport oceniam na 15 – 20 tysięcy. Jako ciekawostkę powiem, że 7 lat temu było ich mniej niż tysiąc.
Polska karta
Brak internetu we wczesnym okresie triatlonu nie przeszkodził w dotarciu nowinki do Polski pogrążonej w wydawałoby się mrocznej epoce PRL. Już w 1986 roku odbyły się pierwsze zawody przeprowadzone w Kielcach. Wkrótce triatlon staje się dyscypliną olimpijską i zawody inauguracyjne rozegrano na IO w Sydney w 2000 roku, gdzie nasze barwy reprezentowała Ewa Dederko. Potem w Londynie i Rio była Maria Cześnik, a do Pekinu i Londynu pojechali z Polski Marek Jaskółka oraz Agnieszka Jerzyk, którą mogliśmy podziwiać również na trasie tegorocznego Enea 5150 Warsaw.
Sekret rozwikłany
– Co oznacza tajemnicze 5150 w nazwie imprezy? – pytamy dyrektora Drelicha.
– 51,50 to suma kilometrów wszystkich dystansów, które startujący muszą pokonać podczas jednych zawodów, czyli 1,5 km pływania + 40 km na rowerze + 10 km biegu. Jest to tak zwany dystans olimpijski. Są też zawody rozgrywane na innych dystansach, jak choćby Enea Ironman Gdynia 70.3.
– Od jak dawna organizujecie triatlony w Polsce?
– W Polsce jesteśmy od trzech lat. Na licencji World Triathlon Corporation przeprowadzamy zawody Enea Ironman Gdynia 70.3 oraz Enea 5150 Warsaw również należące do cyklu Ironman. Jesteśmy w znakomitym towarzystwie, że wymienię imprezy rozgrywane we Frankfurcie, Zurichu, Nicei czy Kopenhadze.
– Kto uprawia triatlon?
– Triatlon należy do dyscyplin kategorii premium. Większość, bo blisko 90% zawodników to panowie. 86% uprawiających triatlon ma wyższe wykształcenie, zazwyczaj są to osoby z dużych miast, dobrze sytuowane. Ważny jest dostęp do obiektów treningowych i sprzętu. Nie mniej istotny jest czas, który trzeba poświęcić na trening – minimum 20 godzin tygodniowo.
– Kto stawił się na tegorocznym starcie w Warszawie?
– Uczestniczy 1100 zawodniczek i zawodników z ponad 20 krajów. W kategorii pań należy wymienić ubiegłoroczną zwyciężczynię Enea 5150 Warsaw Paulinę Kotficę i naszą dwukrotną olimpijkę Agnieszkę Jerzyk. Znaną twarzą na trasie będzie aktorka Karolina Gorczyca, zapalona triatlonistka. Wśród mężczyzn za ozdobę zawodów można uznać rywalizację uznawanego za faworyta czeskiego triatlonisty Filipa Ospalego z grupą młodych pretendentów.
Dodatkowo, obok głównych zawodów indywidualnych, przeprowadzamy w tym roku wyścig dziecięcy IRONKIDS oraz sztafetę drużyn trzyosobowych.
– Jakie nagrody czekają na triumfatorów?
– Przygotowaliśmy identyczne nagrody dla pań i panów: 1500 USD za I miejsce, 750 USD za II, 500 USD za III, 300 USD za IV i 200 dolarów za miejsce piąte.
– Skąd wybór Białobrzegów w gminie Nieporęt na przeprowadzenie Enea 5150 Warsaw?
– Miejsce doskonale nadaje się na organizację tego typu imprezy, w rejonie Warszawy jest bezkonkurencyjne. Będziemy tu wracać w przyszłości.
– Jakie nowinki organizacyjne zostały wprowadzone w tegorocznych zawodach?
– Ciekawym rozwiązaniem, które zaproponowaliśmy w wyścigu pływackim, jest tak zwany rolling start. Polega on na podziale stawki zawodników, kobiet i mężczyzn razem, według zadeklarowanego przez nich czasu pokonania dystansu. Ustawieni w kolejności od najszybszych są wypuszczani co 10 sekund w grupach po osiem osób. Dzięki temu nie przeszkadzają sobie wzajemnie na trasie, co ma niebagatelne znaczenie przy tak licznej grupie. Specyficzne są też zasady regulaminowe wyścigu kolarskiego, gdzie nie wolno łączyć się w grupy i jechać „na kole” poprzednika. Obowiązuje dystans 12 metrów między zawodnikami, a jeżeli ktoś decyduje się na wyprzedzanie, ma na to pół minuty i nie wolno zrezygnować z manewru. Wyprzedzany nie może w tym czasie przyspieszać. Dla nieprzestrzegających regulaminu przewidziane są pięciominutowe kary czasowe.
Rywalizacja
11 czerwca 2017 roku punktualnie o 9:00, na sygnał dany przez sędziego, zawodnicy z kategorii PRO wystartowali do pierwszej konkurencji II edycji Enea 5150 Warsaw, którym był półtorakilometrowy wyścig pływacki w wodach Zalewu Zegrzyńskiego w kameralnej zatoce między ośrodkiem Rewita WDW a Mariną Diana. Najszybszy z pływaków potrzebował mniej niż 19 minut na pokonanie trasy wyścigu. Pogoda sprzyjała, przy słonecznej, ale momentami wietrznej aurze, rozpoczęła się rywalizacja kolarska na odcinku Białobrzegi – Warszawa. Po wyścigu rowerowym na czoło stawki wyszedł Aliaksandr Vasilevich, który jako pierwszy rozpoczął bieg i prowadzenia nie oddał do samej mety na Placu Teatralnym. Czasem 1:53:08 ustanowił rekord trasy i powrócił do Mińska w glorii tytułu Ironman.
Za plecami Białorusina toczyła się zażarta walka, z której zwycięsko wyszli Polacy – Lukasz Kałaszczyński i Marcin Ławicki zajmując odpowiednio miejsca drugie i trzecie. Startujący w roli faworyta czeski triatlonista Filip Ospaly walczył do końca, jednak tego dnia musiał się zadowolić piątym miejscem.
Nie mniej emocjonująca była rywalizacja kobiet rozgrywana jednocześnie z panami. Siłę pokazała Agnieszka Jerzyk, która była najszybsza we wszystkich konkurencjach i wygrała zawody pań z czasem 2:04:53, co było 18. rezultatem dnia. Druga na mecie zameldowała się Maria Cześnik (+4:24), a trzecia była ubiegłoroczna triumfatorka Enea 5150 Warsaw Paulina Kotfica (+5:50).
Ciekawostki
Z roku na rok rośnie poziom sportowy warszawskich zawodów Ironman. Wystarczy powiedzieć, że wynik ubiegłorocznego zwycięzcy, w tegorocznej rywalizacji dał by mu dopiero szóstą lokatę.
Ostatecznie sklasyfikowano 885 zawodników, z których ostatnich dwóch, to byli panowie. Czyli w sportach ekstremalnych panie górą. Różnica czasu między pierwszym i ostatnim na mecie wyniosła ponad dwie i pół godziny.
W kategorii sztafet rywalizację ukończyła między innymi reprezentacja Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy w składzie: Janusz Samel (pływanie), Michał Olszewski (rower) i Marcin Kraszewski (bieg).
Ciekawe, czy w przyszłym roku Gmina Nieporęt odważy się wystawić własną sztafetę w oparciu o Centrum Rekreacji oraz Ośrodek Sportu i Rekreacji wspomagane przez kadry Urzędu Gminy. Wydaje się, że stołeczny ratusz jest w ich zasięgu.