Rowerami po Podlaskim Szlaku Bocianim – część 2 (galeria)

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Podlaski Szlaki Bociani

Turystyka rowerowa coraz częściej jest formą aktywnego spędzania wolnego czasu. Na Podlaski Szlak Bociani wyruszyli… biegacze Runners Team Jabłonna – Satek i Mariusz wraz ze swoimi żonami Anią i Beatą. Szlak liczy ponad 400km, oni pokonali w sumie ponad 500. Poniżej zapis relacji z wyjazdu – część 2.

Jeżeli urlop, to aktywny, najchętniej na dwóch kołach. Najlepiej tam gdzie świeci słońce niż pada deszcz. Tam gdzie spotkasz otwartych ludzi i ujrzysz piękne widoki. Przedstawiamy wam zapis z przejazdu Podlaskim Szlakiem Bocianim w dniach 5-12 czerwca 2016, w którym uczestniczyli Ania, Beata, Mariusz i Satek

9 czerwca 2016

Śniadanie przygotowane przez gospodynię, zjadamy z apetytem i jedziemy zwiedzać twierdzę Osowiec (15km w dwie strony). W Osowcu okazało się, że na zwiedzanie dołączamy do grupy rycerzy ks. Natanka z charakterystycznymi czerwonymi czapeczkami, było wesoło. Pani przewodnik ciekawie opowiada o historii twierdzy. Zwiedzanie tego miejsca zajmuje 2 godziny. Zostawiamy Goniądz i w trasę. Pogoda sprzyja. Mała przerwa w Dolistowie, a nocleg w Sztabinie ul. Polna 50.O środek „Biebrza 24” oferuje wyżywienie, spływy kajakowe oraz spływy tratwami jedno i kilkudniowe.

Dzisiejszego dnia pokonaliśmy (w tym wycieczka do Osowca) 68km szlaku, czas 5:00 na kołach – nocleg 50zł/osoba.

10 czerwca 2016

Przed wyruszeniem na szlak, gospodyni ostrzega, że przy granicy w lesie szlak jest piaszczysty i lepiej przeskoczyć na „Green Velo” i ominąć trudniejszy teren. Nam szkoda ominąć śluzy na Kanale Augustowskim jedziemy według planu. Trochę w lesie kilometrów. Przelotny deszcz przykleja piasek do kół. Dziewczyny mają chęć kogoś zamordować. Na nasze szczęście przechodzi im po wyjechaniu na drogę asfaltową. W Lipsku uzupełniamy zapasy. Następna przerwa w Kudrynkach przy śluzie na Kanale Augustowskim. Chmury na widnokręgu. Obawiamy się większego pokropku. Na 58km trasy stop z powodu wymiany dętki i pierwsze krople deszczu . Szybko szukamy noclegu w miejscowości Głęboki Bród ,,U Bociana” w domkach kempingowych nad Czarną Hańczą. Gospodarz organizuje spływy kajakowe po okolicznych rzekach. Lepiej się zapowiedzieć, bo miejsce znane dla wielu, nie tylko z Polski.

Dziś na liczniku wybiło 75 km, czas 5:10 na kołach – nocleg 110 zł/domek + 7 zł pościel.

11 czerwca 2016

Dziękujemy charakternemu gospodarzowi za nocleg i w drogę. Przelotny deszcz i wiatr osłabiają tempo jazdy. Dojeżdżamy do Rosochatego Rogu. Mała przerwa na poprawę pogody, z optymizmem patrzymy na przejaśnienia i ruszamy. Wigry 21 kilometr, obiad w barze „Pod Rybką” przy klasztorze. Znów raj dla podniebienia. Idziemy zwiedzić Pokamedulski Klasztor w Wigrach. Papieskie komnaty urządzone bardzo skromnie, a z wieży widokowej przebogaty krajobraz. Oprócz tego w podziemiach krypty z zakonnikami. Opuszczając Wigry zatrzymujemy się przy niepozornej budce z pierogami i sękaczami. Jeżeli są mistrzostwa świata w robieniu najlepszych pierogów to szefowa jest mistrzynią wszechwag. Takich pierogów nie ma nigdzie, a dyplomów i medali z różnych imprez bez liku. Pierogi z serem, rabarbarem, gruszką, jagodami, poziomkami… długo by pisać. Wracamy na trasę. Suwalszczyzna powoli zaczyna nam dokuczać swoimi górami, górkami, góreczkami. Krótka przerwa na zakupy w Nowej Wsi. Nocleg w Bachanowie nad jeziorem Hańcza u Pani Teresy agroturystyka. Dużo kwater zajętych przez zmotoryzowanych turystów.

Górki dały o sobie znać, mimo to zrobiliśmy 77km, czas 5:40 na kołach – nocleg 50 zł/osoba.

12 czerwca 2016

Wyjazd o godz. 8.00. Suwalszczyzna zaczęła się mniej więcej od Wigier. Trochę dalej pokazały się górki, podjazdy i zjazdy. Z obserwacji wynika, że na trzy podjazdy jest jeden zjazd. Nasze dziewczyny są bardzo dzielne, szacunek dla nich. Nogi się szybciej męczą, ale trening się opłacił. Ostatnie kilometry pokonujemy na luzie. Wreszcie Stańczyki, godzina 10:00 koniec, a raczej początek Podlaskiego Szlaku Bocianiego. Podziwiamy ciekawą architekturę budowli. Warto tu było przyjechać. Wszystko dobrze, ale pociąg w Suwałkach i mamy do pokonania 38km. Była to najszybsza przez nas pokonana trasa w całej imprezie. Skąd u dziewczyn tyle sił? Czyżby rezerwy były na „Green Velo”? W Suwałkach polecamy pierogarnię „Rita” ul. Noniewicza 85 A. Teraz stacja PKP i do domu.

W ostatni dzień wyprawy pokonaliśmy 57 km, czas 3:50 na kołach. Pomysłów na następne wycieczki nie brakuje, szkoda że tak szybko minęło te 530 km.

P.S. Kilka uwag co i jak zorganizować na taką eskapadę. Na Suwalszczyźnie szlak oznaczony jest nieco gorzej  przyda wam się mapa, nawigacja, korzystaliśmy również z pover banku (warto zabrać). Bardzo przydatna w trakcie odpoczynku jest karimata oraz mały lekki letni śpiwór (mumia). Leki, coś na komary i jakiś suchy prowiant.
Należy zabrać kilka zapasowych części do roweru. Ciepłe i luźne ubrania, przeciwdeszczowe peleryny czy kurtki, szczyptę optymizmu i furę dobrego humoru. Jeżeli będziecie potrzebowali jakiejś porady, wskazówek czy nawet dokładnej listy rzeczy, które musicie zabrać na taką wyprawę, służymy wam pomocą. Znajdziecie nas na facebooku.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA