Mariusz Wronowski, zawodnik Grupy Biegowej CHTMO, po raz drugi w tym roku odwiedził Berlin. W czerwcu zaliczył parkrun Hasenheide, a teraz wystartował w maratonie. Po nim zmierzył się z trasą półmaratonu w Łowiczu.
Mariusz Wronowski, chory na stwardnienie rozsiane, pokazuje, mimo choroby, można dokonywać rzeczy niewiarygodnych. Tym razem wybrał się do stolicy Niemiec, następnie do Łowicza. To tylko ułamek startów jakie zanotował na swoim koncie. Było ich zdecydowanie więcej!
Maraton w Berlinie okiem Mariusza
W ostatniej chwili zdecydowałem się na start w Berlinie. Tam odebrałem pakiet startowy w biurze zawodów, mieszczącym się na starej płycie lotniska. Dla nas, niepełnosprawnych, mnóstwo ułatwień przy odbiorze pakietów, a dodatkowo możliwość przebywania na expo, gdzie można było zapoznać się z wieloma techniczne nowinki dla nas, biegaczy. Ciekawostką był fakt, że numer startowy był drukowany na miejscu. Resztę z pakietu startowego otrzymywało się w stanowiskach obok. Spokojnie przespałem noc w hotelu, następnie przejażdżka metrem do centrum Berlina, koło Bundestagu. Wózkowicze rozgrzewali się przy pomniku Wiktorii, zwanej też Kolumną Zwycięstwa. Było nas około 15, do tego wózki (rowery) handbike i rimpusze z napędem bezpośrednim. Była tu cała elita włącznie z mistrzami olimpijskimi. Następnie ustawiono nas w odpowiedniej kolejności na linii startu, zaprezentowano elitę. Odliczanie i około 200 osób ruszyło na trasę. Na niej wielu kibiców gorąco zachęcających do rywalizacji. Było tak głośno, że nie było słychać własnych myśli (śmiech). Udało mi się ukończyć rywalizację, ale z czasu do końca nie byłem zadowolony, choć radość i euforia towarzyszyła mi na każdym kilometrze trasy. Podziwiałem rzesze kibicujących, szkoda, że u nas w Polsce nie ma takiej atmosfery. Dodam, że w maratonie wzięli udział przedstawiciele ze 133 krajów z całego świata! I na koniec absolutnie bomba! Spotkanie ze zwycięzcami maratonu! Udało mi się zdobyć autograf rekordzisty świata Eliuda Kipchoge, który ustanowił tutaj fenomenalny rekord – 2:01:39. Tym bardziej jestem szczęśliwy, że mogłem wystartować w berlińskim maratonie.
Półmaraton w Łowiczu
W Łowiczu pobiegłem na dystansie półmaratonu na trasie, która nie należała do łatwych. Dużo bruku, a więc dla mnie spore utrudnienie, ale poradziłem sobie z niedogodnościami, choć o życiówkę nie można tu było powalczyć. Do tego zimno, a rano popadało. Mimo tego udało mi się ukończyć rywalizację. Było mi miło, że organizatorzy uprzedzili wszystkich przed startem, że w półmaratonie startuje osoba na wózku, żeby zachować bezpieczeństwo na trasie. Dodatkowo na mecie spiker przypomniał wszystkim o moim zwycięstwie w Wenecji. Było to bardzo miłe. Medal otrzymałem od pięknie ubranych pań. Ich łowickie stroje były niesamowite. Szybko ciepły posiłek, a potem ceremonia wręczania nagród. Zająłem 1 miejsce, choć do końca rywalizacja była zacięta, bo kolejny zawodnik minął linię mety 15 sekund po mnie. Z pięknym medalem wróciłem do Legionowa.