Bokserskie emocje w Legionowie

520468707364f.jpg

Po raz drugi w swojej historii Hala Arena była miejscem rywalizacji profesjonalnych pięściarzy – poprzednia tego typu impreza odbyła się w 2010 roku. W miniony weekend na ringu w Legionowie odbył się Skok Wołomin Boxing Show, organizowany przez grupę Babilon Promotions, gdzie walką wieczoru było starcie Krzysztofa Zimnocha z Amerykaninem Oliverem McCallem – lepszy okazał się Polak, zwyciężając jednogłośną decyzją sędziów na punkty.

 

Jak ojciec z synem
Ozdobą sobotniej gali miał być pojedynek Krzysztofa Zimnocha z Amerykaninem Oliverem McCallem. – Czekałem długo na taką walkę, to może być dla mnie przełomowy występ. Do tej pory w mojej zawodowej karierze niewiele się działo, teraz w końcu dostaję to, czego chciałem – stwierdził przed legionowską galą sam Zimnoch. Ten dwudziestodziewięcioletni pięściarz z Białegostoku na profesjonalnym ringu, do momentu walki z McCallem, stoczył piętnaście walk, z których aż 11 wygrał przed czasem, a tylko w jednym przypadku jego pojedynek nie został rozstrzygnięty. Oliver McCall jest weteranem ringu. Amerykanin ma już na karku czterdzieści osiem „wiosen” i w swojej karierze, do walki z Zimnochem, stoczył 68 walk, z których wygrał 56, w tym 37 przez nokaut. Co ciekawe, ostatni rywal Polaka na zawodowym ringu dał się znokautować ledwie raz i to w starciu z Lennoxem Lewisem, podczas pojedynku o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej federacji WBC w 1997r, który wywalczył trzy lata wcześniej, także mierząc się z brytyjską legendą boksu.

Zwycięstwo Zimnocha
Zanim jednak na ringu pojawili się Zimnoch i McCall, kibice zgromadzeni w legionowskiej Arenie byli świadkami kilku innych starć. W czterorundowych pojedynka Eryk Cieślowski przegrał decyzją sędziów na punkty z Michałem Szebestikiem, a Kamil Szeremeta pokonał w identyczny sposób Roberta Talarka. Dużo ciekawszy pojedynek kibice zobaczyli w wadze lekkiej, gdzie Krzysztof Cieślak pokonał Ariela Krasnopolskiego w siódmej rundzie przez nokaut, choć wcześniej sam też leżał na deskach. Zwycięstwo w swojej walce odniósł także Michał Żeromiński, który pokonał na punkty Łukasza Janika. Sześciorundowa walka Andrzeja Sołdry z Bartłomiejem Grafką zakończyła się remisem, natomiast starcie Marcina Rekowskiego i Elijaha McCalla (to syn Olivera, przeciwnika K. Zimnocha) w wadze ciężkiej przyniosło triumf Polakowi, który posłał przeciwnika na deski w piątej odsłonie starcia. W zapowiadanej już walce wieczoru, zakontraktowanej na osiem rund, Krzysztof Zimnoch pokonał na punkty Olivera McCalla – czterdziestoośmioletni pięściarz pokazał jednak, że mimo sędziwego wieku jak na boksera, wciąż stanowi trudną przeprawę dla niejednego zawodnika. Większość ciosów Polaka nie robiła na przeciwniku większego wrażenia – co ciekawe, to Zimnoch bardziej ucierpiał w tym starciu, kiedy po jednym z ciosów Amerykanina doznał rozcięcia łuku brwiowego. Pojedynek z pewnością nie należał do kategorii tych „porywających” – szybszy i dynamiczniej boksujący Polak nie potrafił wykorzystać swoich atutów, a większość jego ciosów zatrzymywała się na gardzie doświadczonego McCalla. Po ogłoszeniu sędziowskiego werdyktu Amerykanin nie zgadzał się z opinią o swojej rzekomej porażce i z pewnością decyzja o remisie w tym starciu nie byłaby krzywdząca dla żadnej ze stron. – Nie jestem do końca zadowolony z tego wszystkiego. Cieszę się jednak, że wygrałem z zawodnikiem w takiej formie, który pokazał, że słusznie był w przeszłości mistrzem. Choć jego wiek robi swoje, to przyjąłem kilka solidnych ciosów – tak swoją postawę skomentował sam Zimnoch. Co ciekawe, w bokserskich kulisach krążą już plotki, jakoby Polak w najbliższym czasie miał się zmierzyć z kolejną wiekową legendą boksu, Evanderem Holyfieldem. Póki co wygrana z McCallem pozwoliła mu awansować aż o sześćdziesiąt pozycji w rankingu pięściarskiej witryny Boxrec – teraz w najlepszej setce zawodników zajmuje on siedemdziesiąte piąte miejsce – dla porównania, Artur Szpilka jest dwudziesty czwarty.

Tomek Piwnikiewcz

fot. Babilon Promotions