Marek Bąk, członek zarządu Legionowskiego Towarzystwa Siatkówki „Legionovia”, w rozmowie z Tomaszem Piwnikiewiczem opowiada między innymi o tym, jaką drogę przeszła druźyna Siódemki przez ostatnie dwa lata, a takźe podsumowuje miniony sezon i uchyla rąbka tajemnicy odnośnie najbliźszych miesięcy.
Czy zarząd klubu, podobnie jak siatkarki, udał się juź na zasłuźony urlop? A moźe praca nadal idzie pełną parą i wciąź do zakończenia jest kilka waźnych spraw?
Idzie pełną parą. Nawet intensywniej niź do tej pory. Dziewczyny odpoczną, ale dla nas ten czas to ostatnia prosta, aby dokonać zmian strukturalnych i personalnych w klubie (walne zgromadzenie LTS) i dokonać przekształcenia części klubu w spółkę akcyjną (jest to wymóg ligi zawodowej). Musimy teź sfinalizować nowe kontrakty ze sztabem szkoleniowym i zawodniczkami. I jeszcze wiele, wiele innych spraw.
Gdy ponad dwa lata temu dołączał Pan do Legionovii, to wierzył Pan w to, źe rozwój druźyny osiągnie aź taki poziom – źe wywalczy ona awans do Plus Ligi? Czy moźe projekt Legionovia był sprawą, z którą nie wiązał Pan wielkich nadziei?
Proszę Pana, druźyna wtedy w dramatycznych okolicznościach wylądowała w drugiej lidze. Wielu ludzi, między innymi sponsorów, od klubu zwyczajnie się odwróciło. Ale nadzieja umiera ostatnia. A ja patrząc na grupę oddanych klubowi działaczy i ich miny zrozumiałem, źe tej nadziei trzeba dać źyzny grunt, aby nie tylko zakiełkowała, ale i dała owoce. Tak poetycko to ujmuję, bo dla mnie ten klub to piękna, romantyczna przygoda. Lubię teź wyzwania. Zaproponowano mi ścisłą współpracę. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i kilkanaście dni póżniej dokonałem przed Radą Miasta prezentacji projektu… awansu do PlusLigi w ciągu trzech lat! Ludzie patrzyli na mnie z politowaniem… Widziałem, wręcz czułem te spojrzenia. No i nie dotrzymałem słowa. Awansowaliśmy do PlusLigi w… dwa lata ()! Trzeba mieć wiarę i cięźko pracować. To wystarczy. Bo na mądrych ludzi zawsze się wtedy trafi. Trafiłem na takich w mieście, powiecie, lokalnych i ogólnopolskich firmach. Uwierzyli mi, zaufali i dziś są beneficjentem tego sukcesu. I co cieszy, w zasadzie wszyscy, są z nami i będą dalej.
Trzy z przybyłych nowych zawodniczek pochodzą zagranicy – skąd ten nagły zaciąg spoza Polski? Co było głównym czynnikiem decydującym o ich zatrudnieniu?
Odpowiedż jest prosta. Są tańsze i wierzę, źe mogą być nawet lepsze od wielu naszych rodaczek. Dziś menadźerowie zwariowali i namieszali w głowach działaczom, zawodniczkom. W kraju łatwo nie jest, a oni windują oczekiwania finansowe do absurdalnych wręcz rozmiarów. Mamy druźynę walecznych, świetnych dziewczyn. Szukaliśmy takich, które się wkomponują w tę druźynę. Przyznaję teź jednak, źe w kilku przypadkach jedynym powodem braku porozumienia były zwyczajnie pieniądze. Wolimy solidnie płacić niź tworząc kominy płacowe stać się niewiarygodni. Po prostu.
Jeśli juź mówimy o transferach, to czy moźe Pan zdradzić, jakie były przyczyny odejścia Małgosi Plebanek i Justyny Łunkiewicz?
Gosia to dobra, doświadczona zawodniczka. I w ciągu 2 lat sporo klubowi dała. Ale w źyciu bywa tak, źe przychodzi czas na zmiany. Tak było i w tym przypadku. Co do Justyny to powiem tylko tyle – była wielkim rozczarowaniem. Zarówno naszym, jak i trenera. Zresztą to trener właśnie podejmuje u nas decyzje personalne. To jego wybory i jego odpowiedzialność.
W jednym z wywiadów trener Wojciech Lalek zauwaźył, źe „karuzela transferowa zaczyna wirować juź na poziomie zbliźającym się do absurdu” – jak Pan ustosunkuje się do tego zdania? Czy pieniądze zaczynają odgrywać juź zbyt duźą rolę?
Tak jak juź wcześniej mówiłem, to juź nie jest nawet absurd, to szaleństwo. I proszę mi wierzyć, źe miarkuję teraz słowa, bo o pewnej grupie ludzi mógłbym powiedzieć sporo niezbyt ciepłych słów… Szokuje mnie to, źe tak wielu menadźerów i duźo zawodniczek nie dostrzega, źe często zwyczajnie przekraczają granice. Tyle na ten temat.
Czego mogą się spodziewać kibice na meczach Siódemki w tym sezonie? Rok temu zostali zaopatrzeni w koszulki i trąbki – teraz znów będziecie pracować nad przyciągnięciem fanów, czy moźe Legionovia ma juź taką marką w regionie, źe będzie to zbędne?
Dalej będziemy cięźko pracować nad pozyskiwaniem nowych fanów. Docenimy teź tych, którzy są z nami od dawna. Będziecie miło zaskoczeni! A na swoją markę pracować trzeba ciągle.
Czy bierzecie pod uwagę moźliwość spadku w tym sezonie? A moźe to absolutna abstrakcja i z takim składem musicie przynajmniej utrzymać się na poziomie Plus Ligi?
Prowokuje mnie Pan. Ale dobrze, odpowiem. Nie spadniemy, utrzymamy się w lidze, a za rok, kto wie…
Ostatnie sukcesy juniorskich druźyn Legionovii dają nadzieję na to, źe nasze miasto będzie w przyszłości prawdziwą „fabryką” talentów – czy wierzy Pan w to, źe za kilka lat o sile Siódemki będą stanowiły jej wychowanki?
Choć ostatni rok był nieco słabszy od poprzedniego widać, źe idziemy w dobrym kierunku. Bardzo aktywni stają się rodzice, nasza współpraca jest coraz lepsza. Tak, wierzymy, źe nasze wychowanki za kilka sezonów będą mocną częścią zespołu.
I jeszcze jedno pytanie na temat przygotowań – czy wiadomo juź coś o obsadzie ewentualnych turniejów przedsezonowych, w których będzie grała Siódemka? Czy kibice mogą liczyć, źe zobaczą taki turniej w legionowskiej Arenie?
Turniejów zagramy w sumie 4-5, w tym jeden na pewno u nas. O tym, kto w nich zagra, dowiecie się juź wkrótce. Praca nad obsadą turnieju trwa, ale na pewno nie będziecie Państwo rozczarowani.
Tomek Piwnikiewicz