Puchar Polski raczej nie dla Siódemki

520466205cd24.jpg

Niestety w VI rundzie rozgrywek obyło się bez niespodzianek. W swoim pierwszym meczu Siódemka Legionovia przegrała z PTPS-em Piła 0:3 (15:25, 23:25, 17:25) i do niedzielnego rewanżu przystąpi chyba tylko w ramach formalności.

 

Ogromna strata na starcie
Już od początku środowego spotkania przyjezdne udowodniły, kto powinien opuszczać wypełnioną do połowy Halę Arena. Zaledwie kilka minut wystarczyło siatkarkom trenera Mirosława Zawieracza do wypracowania przewagi 8:1. Dopiero po dotknięciu siatki przez jedną z zawodniczek PTPS-u Siódemka zdobyła swój drugi punkt w tym starciu. Najbardziej w oczy rzucało się chaotyczne przyjęcie w zespole gospodyń – jeżeli piłka nie trafiała na Magdalenę Saad, można było przewidywać, że nie będzie z takiego przyjęcia korzyści. Zmiany wprowadzone przez trenera Wojciecha Lalka nie dawały efektów, bowiem przyjezdne ciągle utrzymywały przewagę oscylującą w granicach 10 punktów. Ostatecznie seta zakończyła Joanna Kuligowska, która pewnie uderzyła piłkę przechodzącą nad siatką po słabym przyjęciu gospodyń.

 

Zacięta końcówka
W drugim secie Siódemka po raz pierwszy w tym spotkaniu osiągnęła prowadzenie, dzięki atakowi Marty Łukaszewskiej, blokowi Katarzyny Jóźwickiej i punktowej zagrywce Małgorzaty Skorupy. Niewiele to jednak dało, bo Pilanki zdobywając cztery punkty pod rząd przywróciły swój porządek – kolejne autowe ataki Siódemki i słabo działający blok sprawiły, że na tablicy znów widniała 10-punktowa przewaga gości. W tym momencie stała się rzecz niezwykle ciekawa – siatkarki trenera Zawieracza pozwoliły Siódemce zdobyć 5 punktów pod rząd, a na dodatek za moment po dobrych blokach Jóźwickiej i dynamicznych atakach Sołodkowicz Legionovia zbliżyła się na 23:24. Niestety ostatecznie Tijana Malesevic obiła legionowski blok i po zaciętej końcówce znów lepsze okazały się przyjezdne.

 

Bez bloku wygrać się nie da
Dobra gra w końcówce poprzedniej partii dawała nadzieję na korzystny wynik dla Siódemki. I zapewne dałoby się taki osiągnąć, gdyby nie blok Siódemki. A w zasadzie jego brak. Przez całą trzecią partię gospodynie nie zdołały ugrać żadnego punktu blokiem, a zaledwie chyba raz udało im się w ogóle dotknąć piłki podczas próby zatrzymania atakującej rywalki. Kolejne zepsute zagrywki dopełniały dzieła zniszczenia i chociaż Pilanki zmarnowały jeszcze dwie piłki meczowe, to ostatecznie atak Moniki Martałek zakończył to spotkanie.

 

Tp.