Dużo lepsza i odważniejsza gra, niż w spotkaniu z Atomem Trefl Sopot, nie pozwoliła zespołowi Siódemki Legionovia na zdobycie pierwszych punktów w Orlen Lidze. Podopieczne trenera Wojciecha Lalka uległy we własnej hali drużynie PTPSu Piła 1:3 (32:34, 21:25, 26:24, 16:25).
Uważny obserwator z pewnością od razu dostrzegł, że w wyjściowym składzie PTPSu, który grał z Siódemką w przedsezonowym turnieju towarzyskim, zabrakło jednej z najlepszych zawodniczek drużyny, rozgrywającej Mariny Katic. Uraz Chorwatki sprawił, że miejsce na rozegraniu zajęła jej młodsza koleżanka, zaledwie 20-letna Emilia Kajzer. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wypowiedź dyrektora sportowego ekipy z Piły, Marka Brandta, który nie wiedząc jeszcze o kontuzji Katic mówił: –Z całym szacunkiem dla drugiej rozgrywającej, ale lepiej byłoby, gdybyśmy nie musieli zbyt często korzystać z jej usług. Nawet małe przeziębienie Katic może być dla nas problemem. Nierozsądna wypowiedź, sprawiła że na ławce przyjezdnych zawrzało, a zawodniczki i trener z Piły, którzy opowiedzieli się po stronie Kajzer, w spotkaniu z Siódemką ciągle motywowali ją do jak najlepszej gry.
Męczące pierwsze starcie
Od początku pierwszego seta obie drużyny grały punkt za punkt, pokazywały dobrą grę obronną i z unikały prostych błędów. Na pierwszej przerwie technicznej prowadziła Siódemka, jednak potem seria złych przyjęć zagrywki, w tym przez libero, Martę Siwkę, a także notoryczne niekończenie ataków sprawiły, że zespół z Piły bez większych problemów zdołał odskoczyć i na drugiej przerwie technicznej prowadził 10:16. Potem byliśmy jednak świadkami dość dziwnej sytuacji – solidny zespół z Piły jakby się rozluźnił, co skrzętnie wykorzystały siatkarki z Legionowa. Gdy na zagrywce pojawiła się Małgorzata Skorupa, zespół gospodyń zdołał wywalczyć aż 9 punktów z rzędu i wyszedł na prowadzenie 21:17. Gdy wydawało się, że Siódemka ma już Piłę „na widelcu” i że skończy za chwilę tę partię, PTPS się przebudził i doprowadził do remisu. Do samego końca obie ekipy prześcigały się w przejmowaniu prowadzenia i prezentując niezwykle piękne i długie akcje doprowadziły tego seta do stanu 32:34 dla Piły.
Zmęczeni meczem
Blisko 40-minutowe pierwsze starcie z pewnością dało w kość obu zespołom. Początek drugiej partii należał do gospodyń, które wyszły na trzypunktowe prowadzenie, jednak Siódemce sił starczyło zaledwie do stanu 11:11. Wtedy to znów szwankować zaczęło przyjęcie zagrywki, szczególnie tej adresowanej przez Emilię Kajzer. W pewnym momencie pilanki zdołały uzyskać 5-punktową przewagę, której nie roztrwoniły do końca seta, wygrywając go 21:25. Jedyną szansą na nawiązanie walki w trzeciej partii było liczenie na to, że drużyna PTPSu ugnie się pod presją „syndromu trzeciego seta”. W pewnym momencie sytuacja na parkiecie uległa całkowitej zmianie – tym razem to siatkarki z Piły miały problemy z przyjęciem i myliły się w rozegraniu, wielokrotnie oddając piłkę za darmo. Był to dziwny set, w którym Siódemka zdobywała przewagę 5-6 punktów tylko po to, żeby kilka minut później ją roztrwonić. Ostatecznie szczęście uśmiechnęło się do podopiecznych trenera Lalka i Legionovia wygrała tę partię 26:24. Niestety sił zawodniczkom z Legionowa starczyło jedynie na trzy sety. Czwarta partia od stanu 6:6 przebiegała już tylko i wyłącznie pod dyktando gości – przyjęcie znów było słabe, co oczywiście skutkowało niedokładnym rozegraniem i indolencją w ataku – ostateczny wynik 16:25 w pełni odzwierciedla rozkład sił tej partii.” – Szkoda mi pierwszego seta, w którym zarówno jedna, jak i druga drużyna mogła wygrać. Fakty są faktami. Ponad dwie godziny walki, a punktów na koncie zero. Ten mecz bardzo wyraźnie obnażył nasze słabe strony. Sporo problemów sprawiała nam trudna zagrywka przeciwnika. Co prawda dziewczyny próbowały grać taktycznie, ale więcej argumentów po swojej stronie miała drużyna przeciwna.” – tak sytuację meczową skomentował opiekun siatkarek Siódemki. Tymczasem po drugim zwycięstwie w tym sezonie zespół z Piły nie ma na co narzekać: ” – Jeszcze bardziej niż punkty cieszy dobra postawa naszej rozgrywającej, Emilii Kajzer, która zastąpiła kontuzjowaną Marinę Katic – mówiła szczęśliwa kapitan zespołu, Monika Naczk. – Dla trenera to duża radość zobaczyć tak grającą zawodniczkę, podczas gdy druga rozgrywająca jest niedysponowana – wtórował szkoleniowiec PTPS-u.
Dodatkowym „smaczkiem” tego spotkania był fakt, że najlepszą zawodniczką meczu wybrana została wspomniana właśnie Emilia Kajzer, o której jak już wcześniej mówiliśmy – niezbyt dobrze wypowiadał się dyrektor zespołu z Piły. Tak, czy inaczej, nagroda dla młodej rozgrywającej z pewnością da wiele do zrozumienia Markowi Brandtowi, który zapewne pomyśli dwa razy, nim znów niekorzystnie wypowie się o swoich zawodniczkach.
Tomek Piwnikiewicz