Ważna jest liga, a nie turnieje

52045b675f135.jpg

W minionym tygodniu poprosiliśmy trenera Siódemki Legionovia, Wojciecha Lalka, aby opowiedział nam o trwających przygotowaniach do nowego sezonu. Szkoleniowiec legionowskiej drużyny w rozmowie z Tomkiem Piwnikiewiczem ocenia nowo przybyłe zawodniczki, a także tonuje nastroje przed spotkaniami sparingowymi. Już w ten weekend (14-16 września) Siódemka weźmie udział w Turnieju o Puchar Prezydenta Miasta Legionowo.

Już w najbliższy weekend czeka was pierwszy poważny sprawdzian. Czy nie odczuwa Pan niepokoju o formę drużyny i tego jak zaprezentuje się Siódemka w starciu z zespołami z ekstraklasy?
Może to trochę kontrowersyjnie, ale dla mnie to nie jest żaden sprawdzian, to jest po prostu forma przygotowań. Wiadomo, że przed sezonem musimy rozegrać kilka spotkań kontrolnych, ale to żaden sprawdzian – ja nie przywiązuję żadnej wagi do tego, czy my na tym turnieju, czy na następnym, odniesiemy komplet zwycięstw lub przegramy. Najważniejsze jest realizowanie w tych sparingach naszych założeń. Różne zespoły różnie przygotowują się do sezonu – my na treningach nie graliśmy jeszcze nawet między sobą „szóstkami”, podczas gdy niektórzy z naszych rywali są już po pierwszych turniejach. Wiem, że ludzie czekają na te pierwsze turnieje i na to, jakie będą wyniki, ale ja traktuję to trochę inaczej – o punkty będziemy grać za miesiąc, a turniej potraktujemy jako solidne przygotowanie z wymagającymi przeciwnikami.

W tym okresie przygotowawczym pracujecie podobnie jak rok temu, czy może wprowadził Pan jakieś nowinki nastawione pod grę w najwyższej klasie rozgrywkowej?
Jeśli chodzi o samo przygotowanie, to trenujemy podobnie jak rok temu, gdyby tak nie było, to sam bym sobie przeczył – ja już w tamtym sezonie mówiłem, że ja nie mam zespołu pierwszoligowego, tylko ekstraklasowy i mimo, że graliśmy w pierwszej lidze, to nie trenowaliśmy jakoś inaczej. A jeśli chodzi o to, co my szykujemy na ten sezon, to może to dotyczyć tylko i wyłącznie taktyki, a to już zależeć będzie od tego, z kim będziemy wtedy grali i w jakiej formie będziemy.

Możemy oczekiwać, że nowe zawodniczki, które dołączyły do drużyny w ostatnim czasie, od razu wskoczą do pierwszej szóstki? Jak one prezentują się na tle reszty dziewczyn, które do tej pory widzieliśmy w barwach Siódemki?
To są na pewno wzmocnienia dla tego zespołu i tutaj absolutnie żadną nie jestem rozczarowany. Ale to nie jest tak, że one podpisując kontrakt z Siódemką mają już zapewnione miejsce w pierwszym składzie – też muszą to udowodnić swoją grą i zaangażowaniem na treningu. Nie jest tak, że w pierwszym meczu zobaczymy już zupełnie nowy skład, zmieniony o cztery zawodniczki, które przyszły. Jeśli będą zdecydowanie lepsze, będą grały. Jeśli będą słabsze, to w ich miejsce wystąpią inne – wszystkie zawodniczki są tu na równych prawach.

To, że z drużyny odejdą Justyna Łunkiewicz i Małgorzata Lizińczyk (obecnie Gogołek) było całkiem prawdopodobne – nie często bowiem pojawiały się w wyjściowej szóstce. Co jednak z Małgorzatą Plebanek? Chęć odejścia była jej własną decyzją, czy może nie było już dla niej miejsca w drużynie?
Ach, myślałem, że to już zamknięty temat, bo już wiele się o tym nagadałem. Ja jestem wdzięczny Gosi za to, co zrobiła dla tego klubu i klub też będzie pamiętał o jej wkładzie w ten awans, jeden i drugi zresztą. To bardzo dobra zawodniczka… tylko czasami jest tak, że dla dalszego rozwoju zawodnika jest lepiej, jeśli zmieni środowisko, klub. Nie chcę tu wnikać w szczegóły, to do końca się ważyło, nie była to decyzja podjęta momentalnie po zakończeniu sezonu. Gosia też się wahała, miała różne plany i to się ciągle zmieniało. Na to pytanie najchętniej odpowiedziałbym tak, jak zrobiłem to już kiedyś: z Muszynianki Muszyna, czołowego klubu w Polsce, odeszło 10 zawodniczek i nikt nie pytał „dlaczego?” Nie ma zespołu, w którym nie doszłoby do zmian, obojętnie, czy to mistrz Polski, czy drużyna z końca tabeli. To jest absolutnie normalna sytuacja.

I ostatnie pytanie – klubowa strona podała ostatnio, że w nowym sezonie w barwach Siódemki zobaczymy także Karolinę Dąbkowską, do tej pory występującą w juniorskich drużynach Legionovii. Dlaczego akurat ona?
Karolina została najpierw zauważona przez swojego trenera, Aleksandra Miętka, który pracuje z juniorkami w LTSie. W momencie, gdy dziewczyny skończyły już swoje rozgrywki, trener uważał, że ta zawodniczka jest warta pokazania, dlatego na próbę zaczęła ćwiczyć z seniorkami, żeby się zaprezentować. I przyznam, że spodobała się nam tu wszystkim, to jest taki, przede wszystkim, psychiczny talent do roli libero. Ta pozycja wymaga zdecydowania, odwagi i ona to ma, nie boi się piłki. W kontakcie z pierwszym zespołem robi stałe postępy, ale to ciągle nasza druga libero – to nie znaczy, że ona nagle wskoczy za Martę Siwkę – może będą sytuacje, że rzeczywiście wejdzie na boisko…ważne jest to, że jest w pierwszym zespole i trenuje z nami.

Dziękuję bardzo za rozmowę

Również dziękuję, do zobaczenia.