Przed młodzieżowymi zespołami z Legionowa trudny sezon, bo zdobyć mistrzostwo jest dużo łatwiej, niż potem je obronić. W jakich nastrojach do rozgrywek przystępują legionowskie drużyny? Jak wyglądał okres przygotowawczy i jakie cele przed zespołami zostały postawione? Rozmowa z Wojciechem Lalkiem, trenerem młodzieżowych zespołów Legionovii.
Zacznijmy od podsumowania ubiegłego sezonu. Dwa medale w rozgrywkach młodzieżowych i trzeci krążek w Młodej Orlen Lidze. Do tego w tym roku obchodzi Pan piękny jubileusz pracy trenera. Czy te sukcesy zmobilizują Pana do cięższej pracy?
Sukcesy owszem mobilizują, ale są nagrodą za ciężką pracę. Czasami wiele lat pracuje się równie ciężko albo ciężej i tego sukcesu nie ma. Mistrzostwo jest tylko jedno i udało się tego dokonać w ubiegłym sezonie dwukrotnie, z dwoma grupami wiekowymi. Do tego dochodzi także sukces w Młodej Lidze. Jedno, co na pewno wiąże się z takimi sukcesami to presja, która nadchodzi razem z wynikiem. Radość szybko mija i zaczynamy ciężko pracować. Po takim udanym sezonie wszyscy spodziewają, że będzie to niekończące się pasmo sukcesów. Potrzeba wtedy trochę pokory. Nie uważam, że łatwo przyszły nam te medale, wywalczyliśmy je po naprawdę ciężkich bojach. Wyszło nam to znakomicie. Na pewno nie mogłem wyobrazić sobie lepszego jubileuszu. Presja jest oczekiwaniem kibiców, klubu i samych zawodniczek, że ten sukces zostanie powtórzony. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nie tylko nasz zespół będzie o tym decydował, ale także przeciwnicy. Pracujemy ciężej, ale mamy świadomość, że będziemy mieli wszystkich przeciwko sobie. Zespoły będą wychodziły na parkiet nie mając nic do stracenia, bo grają z mistrzem, a my będziemy musieli się bronić. Uważam jednak, że jesteśmy na to przygotowani i poradzimy sobie, bo mamy naprawdę świetny zespół.
W nadchodzącym sezonie skupi się Pan na dwóch drużynach – Młodej Orlen Lidzie i juniorkach. Jakie cele postawiliście sobie na nadchodzący sezon?
Wszyscy spodziewają się, że obronimy tytuł. Nie ukrywam, że jest to moim marzeniem. A plany? Najpierw musimy wyjść z Mazowsza, czyli wygrać ligę lub zakwalifikować się do finału, awansować do ćwierćfinału Mistrzostw Polski. Jeśli to nam się uda, następnym celem będzie wyjście z ćwierćfinału. Tak robiliśmy w tamtym roku i udało się. Raz się zapomnieliśmy, bo po sukcesie juniorek kadetki, które pojechały na Mistrzostwa Polski tydzień później i przegrały pierwszy mecz, bo już miały powieszone na szyi medale. Musieliśmy sobie przypomnieć, że to nie tak i nikt nam za darmo tego nie da. Na szczęście potrafiliśmy zmienić nastawienie i udało się zdobyć złoty medal. Teraz tak nie jest. Owszem, gdzieś tam na końcu są te mistrzostwa, które są naszym marzeniem, ale najbliższym celem jest wygranie na Mazowszu. Potem będziemy myśleli, co dalej.
Jak wyglądały tegoroczne przygotowania? Udało się je zrealizować w 100%?
Myślę, że tak. Zaczęliśmy przygotowania dosyć wcześnie, bo pod koniec lipca. Nie mieliśmy praktycznie w ogóle przerwy. Dziewczyny, które były na miejscu trenowały cały czas. Trenowaliśmy co drugi dzień, mieliśmy trochę inne zajęcia, latem więcej plażówki. Od końca lipca już ciężki, 3-tygodniowy obóz, zgrupowanie wyjazdowe i później praca tutaj. Myślę, że zrobiliśmy duży postęp i mogę teraz powiedzieć, że bez obawy przystępujemy do rozgrywek.
Część zawodniczek, która będzie grała w rozgrywkach Młodej Orlen Ligi, będzie też reprezentować SK bank Legionovię w rozgrywkach Orlen Ligi. Jak Pana zawodniczki poradzą sobie na dwóch frontach?
Tutaj rozgrywki Młodej Orlen Ligi są bardzo trudnym tematem, zarówno dla pierwszego zespołu jak i dla nas. Zespół SK banku jest bardzo odmłodzony, aż 11 z 15 zawodniczek mogłoby grać w Młodej Lidze. Sam ten zespół mógłby sobie poradzić. Jednak zmieniony został regulamin, cała liga została podzielona na północ i południe. Według mnie bardzo niesprawiedliwe, ponieważ nasza północna grupa jest zdecydowanie silniejsza i trudniejsza. Nie sprzyja nam również kalendarz, bo na 10 meczy w rundzie zasadniczej Młodej Ligi 7 odbywa się w tych samych terminach, w których gra pierwszy zespół. Niestety nie da się tego pogodzić. Praktycznie cały ciężar spadnie więc na grupę juniorską, którą ja prowadzę. Trzeba liczyć się z tym, że jeśli te 7 meczy zagramy sami z młodymi dziewczynami to takiego sukcesu jak w ubiegłym roku nie odniesiemy. Próbujemy poprzekładać te terminy, jak sobie z tym poradzimy– zobaczymy.
Która z zawodniczek ma szanse na najszybszy debiut w Orlen Lidze?
Ze względu na wiek tych dziewczyn część naszych juniorek trenuje już z pierwszym zespołem i dotyczy to Ady Adamek, która przyszła do nas z Pałacu Bydgoszcz, nasze młode kadrowiczki Ola Rasińska i Alicja Grabka, również Basia Zakościelna, nasz nowy nabytek z Nadarzyna. To są dziewczyny, które już biorą udział w okresie przygotowawczym i teraz będą miały szansę trenować. Na pewno zaprocentuje to także tym, że i w juniorkach będą one miały trochę szybszy postęp i więcej nam pomogą.
Jak układa się Panu współpraca z włoskim trenerem Ettore Guidettim?
Niestety trenujemy w tych samych godzinach, ani ja nie mogę być na jego treningach ani trener na moich. Trener Ettore interesuje się naszym młodzieżowym sportem, w ubiegłym roku jak graliśmy mecze ligowe, jak tylko miał czas to przychodził i oglądał. Współpraca w tej chwili polega na tym, że ustalamy sobie dokładnie, kto w którym zespole ma trenować i kto jest potrzebny. Bo również do nas przychodzą dziewczyny z Orlen Ligi, żeby nam ułatwić trening i żeby kontakt między juniorkami a pierwszym zespołem był łatwiejszy.
Obserwując Pana podczas spotkać można zaobserwować, że w ogóle nie stresuje się Pan tym, co dzieje się na parkiecie. Czy kibice widzieli już zdenerwowanego trenera Lalka?
Kibice widzieli już zdenerwowanego trenera, moje zawodniczki także. To jak trener wygląda z boku to jeszcze o niczym nie świadczy. Są trenerzy, którzy są wulkanami emocji, o których mówi się, że są twardzielami, bo krzyczą i machają rękami. Inny jest oazą spokoju, na meczu siedzi i kiwa nogą. To nie ma nic wspólnego z charakterem tylko ze stylem pracy. Uważam, że trener powinien być tym bardziej spokojny im bardziej zdenerwowany jest zespół i odwrotnie. Okazanie zdenerwowania ma swój cel, czasami trzeba krzyknąć, żeby wybudzić zespół czy danego zawodnika z marazmu. To nie jest tak, że ja jestem bardzo spokojnym trenerem. To wszystko dzieje się we mnie, w środku i kiedy to okazuję to już jest sprawa mojego stylu. Robię to już tyle lat, że potrafię nad tym panować.
Mógłby Pan przybliżyć sytuację kadrową? Ile zawodniczek znajduje się w kadrze i czy są to dziewczyny głównie z Legionowa i okolic?
W pierwszym zespole mamy 15 zawodniczek. Jest to zawodowy zespół, w którym mamy mało legionowianek, ale myślę, że będzie się to zmieniało. Jeśli chodzi o juniorki to mamy 17 dziewcząt, w tej grupie mamy podział pół na pół. Mamy dziewczyny z Legionowa i okolic, połowa dziewcząt do nas dochodzi. Sukcesy mają też taką stronę, że odbierani jesteśmy jako dobry klub i coraz częściej zgłaszają się do nas dziewczyny z całej Polski, a nawet sami trenerzy próbują skierować do nas zawodniczki. Można się z tym nie zgadzać, ale jest to już taki trend ogólnopolski. Jeśli klub chce się liczyć, musi się posiłkować utalentowanymi zawodniczkami nie tylko z najbliższej okolicy.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.