Źycie za źycie

5204513ff3b28.jpg

Na terenie powiatu legionowskiego moźna natknąć się na ogromne ilości niewypałów z czasów II Wojny Światowej. O bombach lotniczych, pociskach artyleryjskich czy pociskach możdzierzowych wiedzą zarówno wojskowi, lokalne władze czy policja, najbardziej niepokojące, źe wiedzą o nich ludzie, którzy w niewiadomych celach wyszukują je i zabierają z pól i lasów.

W minionym tygodniu przysłano na adres redakcji zdjęcia niewypałów pokażnych rozmiarów. Według informatorów, młodych ludzi, którzy chcą pozostać anonimowi, jeden z ładunków miał leźeć 20 metrów od przystanku autobusowego, tuź przy wieliszewskim szpitalu. Na pytanie, dlaczego sami nie zgłoszą tego na policję, odpowiedzieli, źe saperzy zabiorą tylko te ładunki, które pozostają na powierzchni, a niewypały, które leźą w okolicy pozostaną nadal na swoim miejscu. – Wie o tym policja, władze i saperzy. Nikt się tym nie chce zająć – tłumaczyli. – Ignorowanie tego problemu spowoduje kiedyś dramat. Ktoś moźe zginąć. Zgłaszając kolejne bomby, chcemy uratować czyjeś źycie.

Powiat pełen bomb
By wykluczyć moźliwość celowego wprowadzenia redakcji Gazety Powiatowej w błąd skontaktowaliśmy się z Muzeum Wojska Polskiego i poprosiliśmy o radę. – Zalecamy niezwłoczne zawiadomienie o nich najbliźszej jednostki saperskiej lub policji. Znaleziska te są niebezpieczne i powinny być przejęte przez saperów – napisał st. kustosz Działu Historii Wojskowości MWP z Muzealnej Grupy Eksploracyjnej Wojciech Krajewski. W czasie rozmowy telefonicznej kurator Działu Zbiorów Głównych Roman Matuszewski potwierdził, źe na terenach leśnych Jabłonny, Choszczówki, Legionowa jest pełno niewybuchów. – Tam długo stał front, pozycje artylerii radzieckiej i niemieckiej mogły mieć składy amunicji, które po wycofaniu się przysypano ziemią i zostawiono. Cały teren wymaga intensywnej pracy saperskiej – mówili specjaliści.

Z wizytą u wójta
Natychmiast po tej informacji poprosiliśmy o wskazanie miejsca, gdzie leźy niewypał. 5 minut po tym odwiedziliśmy wójta gminy Wieliszew, Pawła Kownackiego. Zobowiązaliśmy go do tego, by spowodował oczyszczenie terenów, które wskaźemy w najbliźszym czasie. Razem udaliśmy się do Zastępcy Komendanta mł. asp. Krzysztofa Pijanowskiego. Został zawiadomiony referat kryzysowy gminy, a funkcjonariusze zostali zaprowadzeni na to miejsce. Teren, gdzie leźała bomba został oznaczony taśmą policyjną. Zostali zawiadomieni saperzy z patrolu saperskiego nr 20. Poniewaź były to godziny wieczorne, a patrol miał przyjechać nazajutrz w godzinach rannych, do ochrony niebezpiecznego miejsca pozostawiono funkcjonariuszy.

Grożna bomba
Rankiem saperzy zabrali ładunek do Kazunia, by tam na poligonie unieszkodliwić bombę. – To była bomba 50-60 kg z czasów II Wojny Światowej – mówił rzecznik prasowy Jednostki Wojskowej Nr 1523 w Inowrocławiu Marek Fojutowski. – Zawierała materiał wybuchowy i zapalnik, miała tylko uszkodzony statecznik. Nie była zniszczona czy skorodowana. Materiał wybuchowy to około 10-15 kg. Mogła w kaźdej chwili wybuchnąć, leźała płytko pod ziemią. Bomby na tym terenie są znaleziskiem rzadkim. Z reguły w tym rejonie znajdowane są pociski artyleryjskie i granaty możdzierzowe. Strefa raźenia tego pocisku byłaby na pewno duźa. Wszystkie osoby stojące w odległości od kilku do kilkunastu metrów od miejsca eksplozji straciłyby źycie.

Śmierć lub kalectwo
– Z kaźdego pocisku wytwarza się określona fala uderzeniowa i określona wartość materiału, która się rozpryskuje – tłumaczy rzecznik. – Im jest się od tego dalej, tym zagęszczenie jest mniejsze. Obraźenia mogą być bardzo cięźkie, mogą spowodować śmierć. Co powoduje wybuch? Jest to uzaleźnione od rodzaju ładunku i od stanu, w jakim się zachował. Samo ruszenie go w nieodpowiedni sposób moźe spowodować wybuch. Saperzy mają określone procedury, wiedzą, jak je odkopywać, jak przenosić i robią to w sposób umiejętny, tak, by zmniejszyć do minimum prawdopodobieństwo eksplozji. – Osoby, które beztrosko te pociski ruszają, motywując to ich wiekiem, muszą wiedzieć, źe 100 razy się moźe im się udać, a 101 wybuchnie. Tak długo dzban wodę nosi, aź ucho się nie urwie. Cena jest zbyt wysoka, by ryzykować. Trudno jest decydować, jakie nosi ze sobą zagroźenie pocisk z materiałem wybuchowym w środku, czy jest zapalnik i dlaczego z jakiegoś powodu jest niewybuchem. To tyle lat leźał spokojnie nie znaczy, źe on nie wybuchnie. Marek Fojutowski potwierdził, źe zdarzało się, iź „manipulatorzy” powodowali eksplozję takich pocisków. Beztroskie postępowanie wiąźe się z ryzykiem śmierci bądż kalectwa.

Kolejne znaleziska
Nazajutrz policji wieliszewskiej wskazaliśmy kolejne ujawnione 5 pocisków – tym razem w Michałowie-Reginowie. Saperzy, którzy przyjechali na miejsce, po krótkim przeszukaniu zabrali ich w sumie 12 sztuk i jak potwierdzili – wszystkie niewypały miały w środku materiał wybuchowy. Następnego dnia jeden z mieszkańców zgłosił znalezisko na ulicy Polnej w Skrzeszewie. Był to pocisk artyleryjski 105 mm. Tego samego dnia, w Chotomowie na samochodzie cięźarowym kierowca znalazł granat możdzierzowy. Jak zapewniał rzecznik Marek Fojutowski, podczas wywózki gruzu czy ziemi to bardzo częste przypadki. Niepokoi jednak fakt, źe pocisk leźał na silniku.

Niebezpieczne hobby
W pobliźu znaleziska, skąd saperzy zabrali 12 pocisków, mieszka rodzina. Jak zapewnili mieszkańcy, często widują tam zarówno grzybiarzy, jak i wyrostków z wykrywaczami metalu. Pan Marcin, ojciec dwójki małych dzieci, pamięta bombę, która miała ponad metr długości. Pamięta teź, źe po ulewnym deszczu na drodze przy domu, po której codziennie jeżdzi, pokazał się fragment niewypału. – Jak się dzwoni, to saperzy przyjeźdźają – mówi pan Marcin. – Ale jakby mieli oczyszczać ten teren, to mieliby co robić. Do pierwszych śniegów nie oczyściliby tego trójkąta miedzy Kościelną, Nowodworską i Warszawska. Dzieci są przyzwyczajone do widoku bomb. Boją się czasem, jak przyjezdne małolaty, które chodzą po tym terenie z wykrywaczem rozpalają ogniska, bo nigdy nie wiadomo, czy nie przyjdzie im do głowy wrzucić do niego jakiś pocisk.

Bomby na sznurku
– Chodzą te czereśniaki i ja ich trochę gonię – przyznaje pan Marcin. – Jak odkopią, mówię źeby zakopali lub wezwali saperów. Pamięta dawny poźar lasu, kiedy bomby wychuchały jedne po drugiej. Najbardziej denerwuje się na głupotę tych, dla których jest to tylko zabawa. Jedną taką grupę wyrostków, którzy przyjeźdźali z Warszawy, przepędził z tego terenu. Znajdował pociski, które były ułoźone w rozwidleniach gałęzi lub bomby lotnicze, które ktoś powiesił na sznurku na drzewach. Zdaje sobie sprawę, źe niektórzy zabierają je do domów, do bloków. Świadczyć o tym moźe teź teren pokryty wieloma dziurami, z których ktoś coś wykopał. Potwierdzają to równieź nasi informatorzy, którzy chcieli nam wskazać bombę przy ścieźce na Bukowcu, ale ta zniknęła. Moźna zastanawiać się, czy w którejś piwnicy lub mieszkaniu ktoś nie magazynuje takich skarbów. Komenda Powiatowa Policji potwierdza, źe zdarzały się takie przypadki.

Kto oczyści powiat?
Specjaliści z Muzeum Wojska Polskiego oraz saperzy potwierdzili, źe na tych terenach wojska detonowały swoje zapasy. Nie wszystkie eksplodowały, część rozsypała się na duźym terenie. Zwykle znajduje się pociski strzeleckie, drobne ponad 20 mm pociski artyleryjskie i granaty możdzierzowe. Czasem są to skupiska na określonym obszarze. Jednak saperzy z Kazunia nie zajmą się oczyszczeniem terenu. Patrol nr 20 ma pod swoją opieką rejon warszawski i legionowski. Pozostałe patrole mają po 5, 9 lub 13 powiatów. Najwięcej zgłoszeń ma patrol nr 20. Nie są w stanie oczyścić terenów. Sprawdzają bezpieczeństwo tylko w miejscu znaleziska. Jak potwierdza rzecznik Marek Fojutowski, to naleźy zgłosić do właściciela terenu, lasów państwowych i wójtów gmin.

Prawda kosztuje
O istnieniu tak duźej liczby niewypałów wiedzą zarówno policjanci, jak i nasze władze. Jednak z powodu duźego obszaru, na jakim niewypały i niewybuchy występują, nikt nie chce zatrudnić firm, które specjalizują się w oczyszczaniu terenu z takich niebezpiecznych niespodzianek przy budowie osiedli czy autostrad. Wszyscy twierdzą, źe nie jest to moźliwe oraz źe to zbyt duźe koszty. Na razie z naszego powiatu saperzy mają po 2, 3 zgłoszenia dziennie. Do tej pory rodzinne spacery z dziećmi w lesie kończyły się szczęśliwie… i tylko nacisk opinii publicznej jest w stanie zmusić kogoś do działania.
Iwona Wymazał