Nieporęt. Wychowawcy z talentem i pasją. Warsztaty leśne w Czarnej Strudze

warsztaty_lesne_09

Leśne warsztaty (fot. S. Chowaniec)

Od ponad dwudziestu lat w Puszczy Słupeckiej w Nadleśnictwie Drewnica odbywają się warsztaty leśne dla młodzieży ze Szkoły Podstawowej w Izabelinie. Cykl spotkań prowadzonych w różnych porach roku daje możliwość poznania z bliska szaty roślinnej, gatunków drzew, krzewów i owoców leśnych, rodzajów poszycia, gatunków zwierząt i ich siedlisk, słowem tego, co określamy jako gospodarka leśna.

Wszystko to jest możliwe dzięki jednemu człowiekowi, leśniczemu z Czarnej Strugi Jerzemu Dyło, który od 1994 roku wytrwale buduje świadomość ekologiczną i zaszczepia radość obcowania z otaczającą naturą kolejnym pokoleniom młodych Polaków.

Wyprawa

Gazeta Powiatowa skorzystała z zaproszenia na styczniowe zajęcia terenowe, które były poświęcone sztuce rozpoznawania tropów zwierząt. Warunki panowały wprost wymarzone: kilkunastocentymetrowa warstwa lekko zmrożonego śniegu doskonale utrwaliła świeże ślady mieszkańców lasu. Trzydziestka uczniów z dwóch szóstych klas pod opieką nauczycieli Adama Pomaskiego, Mileny Izbickiej i Bożeny Zielińskiej odbyła kilkukilometrowy spacer przez mieszane lasy sosnowo-brzozowe, mijając po drodze torfowiska porośnięte czarną olchą w rejonie Złodziejskiej Górki. W zajęciach wziął także udział, pod opieką swojej pani, Urok – berneński pies pasterski, który bardziej niż śladami zwierząt interesował się baraszkowaniem w śniegu. Na smyczy, ma się rozumieć, jak zwykle kiedy jesteśmy z pupilem w lesie, by przypadkiem nie podjął któregoś z tropów wskazywanych co i rusz przez pana leśniczego.

 

 

Być jak Winetou

Bogactwo śladów bytności zwierzyny było zaskakujące. Zobaczyliśmy z bliska i dowiedzieliśmy się, jak rozpoznać tropy łosia, dzika, sarny, lisa, bobra, psa, zająca i wiewiórki. Jeden z młodych zwiadowców wypatrzył na poboczu niepodobne do żadnych innych ślady jakiegoś sporego ptaka. Zaskoczony był nawet nasz przewodnik, bo okazało się, że niedawno przed nami był tam bażant, który w tej okolicy występuje sporadycznie. Na torfowiskach, oprócz odcisków łap, zobaczyliśmy specyficzne oznaki bytowania bobrów: powalone drzewa i nadgryzione pnie, drożny przerębel służący jako właz do położonego pod powierzchnią wody wejścia do żeremia i leżące wokół niego liczne gałązki skrupulatnie obrane z kory i łyka.

Czego nie ma w podręcznikach

Uczestnicy warsztatów poznali nowe słowa: przesmyk – ścieżka uczęszczana przez zwierzynę, bieg – noga dzika, barłóg – legowisko dzików, w którym przychodzą na świat młode, locha – samica dzika, łoszak, czyli młody łoś. Dowiedzieli się, że droga, którą szli, biegnie dokładnie tam, gdzie kiedyś jeździły wagoniki konnej kolejki transportującej torf pozyskiwany z okolicznych złóż, zobaczyli na tle śniegu połacie szaro – czarnego pyłu, który nie jest jednak zanieczyszczeniem, a nasionami olchy, które wysypują się o tej porze roku.

Coś dla ornitologów

Natrafiliśmy w leśnych ostępach na rzędy ptasich budek lęgowych z wymalowanymi jaskrawą farbą numerami. Sprawiały wrażenie jakby ktoś próbował pomóc skrzydlatym lokatorom powrót do właściwego domku. Okazało się, że zostały oznaczone, by ułatwić pracę służbom leśnym, które co rok czyszczą każdą budkę i usuwają z niej stare gniazda, żeby nie przenosić chorób i pasożytów na kolejnych mieszkańców. Pracy jest huk zważywszy, że wszystkich domków jest 580, z tego 380 jest obecnie zamieszkanych. Dają schronienie licznym gatunkom począwszy od pokaźnej sowy aż po malutkie sikorki. Osobny typ budek jest przewidziany dla nietoperzy. Bywa, że zamiast ptaków wprowadzają się dzicy lokatorzy, na przykład szerszenie lub wiewiórki.

Długo można by słuchać leśnych opowieści pana leśniczego Dyło. Nikt z uczestników leśnych warsztatów nie ma wątpliwości, dlaczego na zakończenie minionego roku szkolnego nasz leśny cicerone otrzymał od uczniów honorowego „Oscara” i tytuł nauczyciela z pasją.