Od 4 lat mieszka w lesie. Co doprowadziło go do bezdomności i jak odbija się od dna

henryk_z_lasu

Historia Pana Henryka jest wspaniałym przykładem tego, że pomimo upadku i stoczenia się można podjąć walkę z samym sobą i przeciwnościami losu oraz starać się wrócić na prostą w życiu.
63 letni pan Henryk jest bezdomny. Od 4 lat pomieszkuje w lasach Nadleśnictwa Jabłonna. Głośno zrobiło się o nim za sprawą mieszkanki powiatu, która umieściła na jednym z portali społecznościowych informację o potrzebie pomocy dla mężczyzny. Z panem Henrykiem udało się spotkać naszemu reporterowi. Mężczyzna w rozmowie przywołał historię swojej życiowej tragedii, która spowodowała, że stoczył się na margines społeczny. Opowiedział także o walce, którą podjął, żeby się podnieść.
Kamil Jagnieża: Jaka jest pana historia, co spowodowało, że zamieszkał Pan w lesie?

Pan Henryk: Urodziłem się w opolskiem, blisko czeskiej granicy. Ojciec miał stolarnię i 7 ha pola. Szkolenia kończyłem i mam uprawnienia elektryka. Skończyłem technikum i poszedłem do wojska. W wojsku służyłem 8 lat na początku lat 80, jako zawodowy żołnierz. Byłem w Lubaniu, Jeleniej Górze, na Dolnym Śląsku. W Zegrzu dosłużyłem się stopnia starszego sierżanta. Na skutek pewnych spraw zostałem usunięty z wojska. Mam dwóch synów. Jeden z nich wyjechał do Anglii, a drugi mieszka w Polsce. W1991 roku moja żona wróciła od syna z Anglii, w czasie jazdy z lotniska doszło do wypadku, była 8 miesięcy w szpitalu, gdzie niestety zmarła. W momencie śmierci żony młodszy syn miał 18 lat, a starszy 21. Po śmierci żony załamałem się, zacząłem pić, zacząłem brać pożyczki, między innymi pod zastaw mieszkania. Wpadłem w zabawy, towarzystwo i praktycznie wszystko, co miałem, straciłem. Osobą bezdomną jestem od 4 lat. Mogę powiedzieć, że te pieniądze nie poszły tylko na alkohol. Mnie samo picie alkoholu nie interesowało, chodziło bardziej o towarzystwo. Bywały noce, że taksówkarz, który woził mnie i znajomych zarobił ponad tysiąc złotych. Żeby pić, to trzeba mieć pieniądze. A teraz najważniejsze jest, żeby mieć co jeść, być ubranym, nie śmierdzieć, po prostu dbać o siebie. Ubrań mam sporo, ponieważ dużo osób przynosiło mi tutaj do lasu swetry, kurtki. Moment takiego oprzytomnienia przyszedł ok. 3 lata temu, ograniczyłem towarzystwo i wziąłem się za siebie.


Z czego się Pan utrzymuje?

Mam tutaj w Legionowie i Jabłonnie znajomych, którzy często mi pomagają, zlecając np. jakieś drobne prace. Czasami też zatrzymuje się u nich, nikt mnie z domu nie wygania, ale mam taki charakter, że u nikogo nie chcę siedzieć na siłę. Zbieram również złom, dzięki temu zarabiam jakieś pieniądze. Dążę to tego, żeby mieć mieszkanie, dzięki czemu naprostuję to swoje życie i wszystko powoli zmierza ku temu. Wielu ludzi myśli, jak mi tu pomóc, ale daję sobie radę sam. Są osoby, które naprawdę potrzebują pomocy, np. rodziny z małymi dziećmi. Jakieś pieniądze zarabiam, mam co jeść. Kiedy przychodzi zima idę np. do znajomych. Staram się o mieszkanie, ale jeżeli się nie uda, to wynajmę jakiś pokój, niedaleko stąd na osiedlu. Wtedy, jak już będę miał mieszkanie lub wynajęty pokój, będę mógł znaleźć stałą pracę. Kilkoro znajomych nawet już proponowało mi pomoc w znalezieniu stałej pracy, ale warunkiem jest posiadanie mieszkania lub przynajmniej wynajętego pokoju. Jak już będę miał mieszkanie, to ja już nie będę miał problemów z pracą. Mogę się zatrudnić do wielu prac, mam uprawnienia elektryka, elektronika, więc pracę znajdę.
Sądzi Pan, że jeszcze tej zimy uda się Panu pozyskać jakieś mieszkanie?

Mam nadzieję, że jeszcze przed nadejściem tej zimy uda się doprowadzić do końca sprawę z tym mieszkaniem, po niedzieli będę się o to mocno starał. Ja naprawdę nikogo o nic nie proszę, ludzie z dobrej woli przychodzą i pytają się, czy czegoś mi potrzeba. Gdybym potrzebował pilnie pomocy, to zgłosiłbym się po nią, a są ludzie, którzy naprawdę bardziej ode mnie potrzebują. Ja część swojego życia przebimbałem, teraz muszę sam sobie dać radę. Czuje się lepiej, jak sam zarobię i pójdę kupić potrzebne rzeczy, mam wtedy satysfakcję, chociaż jak ktoś mi coś przyniesie, nie będę odmawiał i pomoc przyjmę.
Czy ma Pan jakąś radę dla osób, które podobnie jak Pan doprowadziły swoje życie do takiego trudnego stanu, jednak chcą w pewnym momencie wziąć się za siebie?

Człowiek jak się zatraci w towarzystwo i alkohol może szybko się stoczyć. Pomimo tragedii, jaka mnie spotkała w życiu, jestem tu gdzie jestem z własnej winy. Oczywiście człowiek po osiągnięciu pewnego stanu może się podnieść i pozbierać, ale musi sam o siebie dbać. W lesie, gdzie pomieszkuję, różni ludzie chodzą, np. na spacery, na grzyby i wszystkie te osoby, które zaczynały ze mną rozmawiać przyznawały, że nigdy nie powiedziałyby, że wyglądam jak osoba bezdomna. Znam osoby, którym ktoś pomaga, otrzymane rzeczy sprzedają, żeby mieć tylko na alkohol. Przecież te osoby, które pomagają dając jakieś ubrania, czy inne potrzebne rzeczy nie robią tego po to, żeby te osoby to przepijały. Ja do nikogo nie mam pretensji o swój los, ponieważ sam sobie tego piwa nawarzyłem i to piwo muszę wypić sam, po prostu odbić się i stanąć na nogi.