Rozmowa z Herakliuszem Jerzym Lubomirskim, spadkobiercą blisko 200 działek w powiecie legionowskim (cz. 2)

Herakliusz-Lubomirski-2019_02_v2

O tym, w czyje ręce trafi blisko 200 nieruchomości położonych na terenie powiatu legionowskiego, które przed drugą wojną światową tworzyły majątek zamieszkałego w Jabłonnie hrabiego Maurycego Potockiego, przesądzają właśnie krajowe sądy.

Prawa do tych ziem z jednej strony roszczą sobie lokalne władze samorządowe, które twierdzą, że na podstawie dekretu z 1946r. ich właścicielem stał się skarb państwa. Z drugiej strony Herakliusz Jerzy Lubomirski twierdzi, że jest spadkobiercą po hrabim Maurycym Potockim, co potwierdza prawomocnym orzeczeniem sądu o stwierdzeniu nabycia spadku.

 

Zapraszamy do drugiej części wywiadu z Herakliuszem Jerzym Lubomirskim, spadkobiercą majątku hrabiego Maurycego Potockiego. Pierwsza część dostępna jest TUTAJ. A rozmowa w całości opublikowana została w Gazecie Powiatowej z 4 listopada.

***

 

Własność każdej z tych blisko 200 nieruchomości potwierdzana jest przez sądy w odrębnych procesach. Czy zanim je zawieszono, z uwagi na obecnie toczący się proces krakowski zapadły już jakieś pierwsze wyroki?

Tak zapadły już pierwsze, ale nieprawomocne wyroki. Kiedy zacząłem wygrywać pierwsze sprawy toczące się w Legionowie, w pozostałych sprawach ruszyła kaskada zawieszeń, która jest spowodowana pojawieniem się kwestii Natalii Potockiej. Jednym z takich korzystnych dla mnie wyroków jest ten, który zapadł wiosną 2016r. na wokandzie Sądu Rejonowego w Legionowie. Przedstawiciele skarbu państwa roszczą sobie prawa do nieruchomości będących własnością hrabiego Maurycego Potockiego powołując się na zapisy komunistycznego dekretu z 1946r. o majątkach poniemieckich i opuszczonych. Przed sądem nie udało im się jednak udowodnić, że hrabia Potocki w czasie wojny porzucił swój majątek. Sąd też stwierdził, że opuszczenie tego mienia przez wuja, które nastąpiło już po wojnie w obawie przed represjami władzy ludowej nie może być utożsamiane jako pozostające w związku z wojną w rozumieniu przywołanego dekretu. Dodam, że w czasie wojny wuj w ogóle nie musiał ze swojego majątku uciekać, tak więc nie utracił posiadania majątku, w tym nieruchomości, w związku z wojną rozpoczętą 1 września 1939r. A to jest warunkiem prawidłowego zastosowania dekretu. Dzięki zażyłości z Hermanem Goeringiem i innymi wpływowymi osobami z III Rzeszy, jego majątek nie został zasekwestrowany (red. przejęty), zaś on sam w czasie wojny cieszył się względną swobodą. Świadczą o tym niektóre fakty, na przykład to, że Goering wydał glejt żelazny zakazujący wstępu żandarmerii niemieckiej do dóbr jabłonowskich Potockich, czy też uzyskanie przez wuja pozwolenia na swobodne poruszanie się w czasie godziny policyjnej. Wuj korzystał z tych znajomości i jednocześnie zapisał się piękną kartą w historii AK. Niemcy nie wiedzieli bowiem, że przyjaciel Goeringa z czasów przedwojennych polowań, to oficer AK ps. Pilawa. Potockiemu udało się m. in. uwolnić wielu więźniów z Pawiaka. W barze znajdującym się w kamienicy przy ulicy Mazowieckiej w Warszawie upijał Niemców, potem podsuwał im właściwe dokumenty do podpisu.

Dekret z 1946r., na który powołuje się skarb państwa, miał ułatwić właścicielom odzyskanie nieruchomości utraconych w czasie wojny toczącej się w latach 1939-1945. Przepisy te stanowiły, że w ciągu 10 lat właściciele tych opuszczonych nieruchomości mieli się w Polsce pojawić i wykazać prawa do swojej własności, zaś po spełnieniu tych warunków ich własność miała być potwierdzona. W przypadku niespełnienia tych warunków dana nieruchomość przechodziła na własność skarbu państwa. Prawo to stosowano głównie wobec majątków obywateli Rzeszy Niemieckiej i Żydów zamordowanych w Holocauście. Dla wielu klas społecznych, zwłaszcza zaś dla polskiej arystokracji, spełnienie warunków określonych w tych przepisach było niemożliwe, ponieważ ich ujawnienie się w tamtych stalinowskich czasach groziło represjami. Mój wuj zmuszony został do emigracji, kiedy w Polsce władzę przejęli komuniści. W marcu 1945r. został aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa (UB) i przez kilka miesięcy więziony był w Kielcach. Stamtąd został uwolniony przez oddział AK dowodzony przez generała Antoniego Hedę ps. Szary. W obawie przed komunistycznymi represjami przedostał się do Londynu. Podkreślę jednak, co stwierdził także sąd legionowski, że aż do śmierci tj. do 1949r. wuj Maurycy mógł władać swoimi legionowskimi nieruchomościami przez krajowych pełnomocników. Skarbowi państwa nie udało się wykazać, iż przedmiotowe pełnomocnictwa zostały wypowiedziane. Wuj sam nie mógł wrócić do Polski, ponieważ natychmiast trafiłby do więzienia. Mało tego, z ustaleń IPN-u wynika, że planowano urządzić mu proces pokazowy, który w tamtych czasach z reguły kończył się wyrokiem śmierci.

 
Jedną z legionowskich działek, którą obecnie Pan włada, jest ta mieszcząca się na przeciwko ośrodków Wigor przy ulicy pułkownika Jana Kozietulskiego. Przekazanie tego terenu osobom trzecim jest też przedmiotem prokuratorskiego śledztwa. Władze Legionowa zarzucają Panu sprzedaż tej nieruchomości przy równoczesnym zatajeniu informacji o toczącym się przed sądem postępowaniu o zmianie kręgu spadkobierców po hrabim Maurycym Potockim. Proszę się odnieść do tych zarzutów.

Wyroki sądów potwierdzające moje wyłączne prawa do spadku po hrabim Maurycym Potockim są prawomocne i nikt ich nie wzruszył. Teren przy ulicy pułkownika Jana Kozietulskiego w Legionowie w przeszłości należał do mojego wuja. Fakt ten jest potwierdzony w dawnych księgach hipotecznych. Zresztą, ani miasto Legionowo, ani powiat legionowski nie przyznają się do władztwa nad tą nieruchomością. Zdementuję też informację, że działkę tę sprzedałem. Takiej transakcji nie dokonałem. Nieruchomość ta została wydzierżawiona kierownictwu ośrodków zdrowia Wigor. Podpisaliśmy umowę dzierżawy z opcją sprzedaży w przyszłości. W tej chwili zakładam księgę wieczystą dla tej nieruchomości, w oparciu o prawomocne postanowienia spadkowe. Podczas zawierania tego kontraktu naciskałem, aby w przyszłości natura tej działki nie zmieniła się, tj. żeby w dalszym ciągu pozostała ona skwerem. Do takiego przeznaczenia tej ziemi zobowiązała się zresztą osoba obecnie ją dzierżawiąca. Wydaje mi się, że na ten czas wywiązuje się ona z tych zobowiązań. Pragnę też w tym miejscu wyjaśnić, że prowadzenie setek spraw w sądach łączy się z ogromnymi kosztami. Do tej pory przeznaczyłem na ten cel blisko 800 tys. zł. Ogrom tych kosztów i mnożenie ich przez przeciąganie tych wszystkich spraw w sądach przez legionowskich urzędników sprawiły, że nie pozostałem głuchy na prośby kierownictwa tych ośrodków zdrowia. To oni szukali ze mną kontaktu. To oni chcieli wydzierżawić ode mnie tę działkę. Gigantyczne koszty związane z dochodzeniem swoich praw przed sądami skłaniają mnie też do sprzedaży tych odziedziczonych po hrabim Potockim nieruchomości. Staram się jednak sprzedawać ich jak najmniej – chodzi mi tylko o pokrycie wspomnianych kosztów sądowych.

 
Legionowianie z ulicy m. in. pułkownika Jana Kozietulskiego od lat troszczyli się o tę działkę i zabiegali, aby powstał na niej skwer z zielenią z prawdziwego zdarzenia. Od lat protestowali też przeciwko niszczeniu tego terenu przez samochody klientów wspomnianych ośrodków zdrowia. Czy nie obawia się Pan, że przejęcie tej działki przez szefostwo Wigoru sprawi, że w przyszłości na tej ziemi wyrośnie zwykły parking?

Spór między mieszkańcami ulicy pułkownika Jana Kozietulskiego w Legionowie dotyczy działalności ośrodków zdrowia Wigor, a nie tego skweru. Szanuję zdania obydwu stron, ale nie chcę mieszać się w ten konflikt. Tak jak wspomniałem, przy podpisywaniu umowy dzierżawy naciskałem, aby funkcja tej działki w przyszłości się nie zmieniła. Będę dążył do tego, aby rosnąca tam zieleń została utrzymana w dobrostanie. Wraz z osobami obecnie dzierżawiącymi tę nieruchomość chcemy w najbliższym czasie ogłosić konkurs artystyczny na budowę ławki hrabiego Maurycego Potockiego w tym miejscu. Chcemy też, aby ten zielony skwer docelowo nazwać jego imieniem. Obecni dzierżawcy chcą też w akcie notarialnym zobowiązać się do zorganizowania na tej działce innych pamiątek po moim wuju.

 
Również o własność pałacu w Jabłonnie trwa batalia sądowa. Na jakim etapie jest ta bitwa?

Pałac w Jabłonnie jest prawie odzyskany. Obecnie czekamy na finał postępowania spadkowego toczącego się w Krakowie. Proces o ustanowienie własności tej konkretnej nieruchomości prowadzony jest jednak przed sądami administracyjnymi. Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Warszawie, tak jak wcześniej organy administracyjne, przyznał mi rację, ale skarb państwa wniósł skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA). Tam ta sprawa czeka na ostateczne rozstrzygnięcie. Jest obecnie również zawieszona z uwagi na toczący się w Krakowie proces uwzględniający w spadku po moim wujostwie ich córkę, Natalię Potocką.

 

Na początku rozmowy powiedział Pan, że komuniści ukradli hrabiemu Potockiemu i jego spadkobiercom jeszcze blisko 200 innych nieruchomości położonych na terenie powiatu legionowskiego. Co zamierza Pan z tym zrobić?

Zidentyfikowanie tych wszystkich nieruchomości, w przeszłości tworzących jabłonowski majątek hrabiego Potockiego, trwało od połowy lat 90. ubiegłego wieku. Kiedy już zidentyfikowałem działki jeszcze nieprzejęte przez skarb państwa, co do których w ewidencji gruntów oraz w dawnych księgach hipotecznych figurował Maurycy Potocki, zacząłem zakładać dla nich księgi wieczyste. Urzędnicy dowiedziawszy się o tym od 2015 roku zaczęli wytaczać przeciwko mnie procesy sądowe – jeden odrębny proces w stosunku do każdej konkretnej nieruchomości. W trakcie tych postępowań przed sądem legionowskim z zeznań urzędników wynikało, iż skarb państwa do 1989 roku przejął kilkaset nieruchomości na podstawie dekretu o majątkach opuszczonych i poniemieckich. Wyjaśniłem wcześniej, dlaczego nie znajdował on zastosowania w stosunku do majątku mego wuja. To właśnie wtedy, po wytoczeniu kilkuset procesów przeciwko mnie przez skarb państwa tj. przez starostwo powiatowe oraz miasto Legionowo, postanowiłem zidentyfikować tereny zrabowane przez skarb państwa w okresie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Z badań archiwalnych wynika, że jest to jeszcze kolejnych blisko 200 działek. Postępowania nacjonalizujące te ziemie prowadzone były przed sądem w Nowym Dworze Mazowieckim. Dotarłem do akt tych spraw, zaś moi prawnicy ujawnili szereg wad proceduralnych w ich prowadzeniu. Obowiązkiem kuratorów było szukanie hrabiego Maurycego Potockiego i jego spadkobierców. Kuratorzy zaś nic w tych sprawach nie zrobili. Grabieży tych nieruchomości dokonywano etapami, w zależności od zapotrzebowania rady powiatowej na grunty. Proceder ten trwał do 1989r. Mogę ujawnić, że teraz przed tym samym sądem tj. Sądem Rejonowym w Nowym Dworze Mazowieckim wznawiam te postępowania. Jednocześnie chcę powiedzieć legionowianom, którzy te nieruchomości nabyli od skarbu państwa, że nic im nie grozi. Nie podważam ich prawa własności do ziem, które zakupili. To skarb państwa, który najpierw zrabował te działki, a potem je sprzedał, teraz będzie płacił odszkodowania spadkobiercom Maurycego Potockiego. Ten, kto kupił taką nieruchomość, kupił ją w dobrej wierze. Takie transakcje są chronione polskim prawem.
Dziękuję za rozmowę.