Aż przeszło 100 tys. zł zapłacili wieliszewscy podatnicy za utylizację beczek z niebezpiecznymi odpadami, ujawnionymi latem 2020r. w lesie na granicy gmin Wieliszew i Jabłonna. Legionowskim organom ścigania nie udało się ustalić personaliów sprawcy tego czynu. Śledczy tłumaczą, że mimo nazw firm widniejących na tych beczkach, wcale nie jest oczywistym, że to ich pracownicy dopuścili się tego przestępstwa.
Przypomnijmy. Pod koniec lipca 2020r. w lesie na granicy gminy Wieliszew i gminy Jabłonna znaleziono kilkanaście beczek z toksycznymi odpadami. Kulisami tego przestępstwa zajęły się lokalne organa ścigania, policja wraz z prokuraturą oraz wieliszewski magistrat. Przez przeszło rok śledczym nie udało się ustalić sprawcy tego bałaganu. Wobec tego, postępowanie 30 grudnia 2021r. umorzono. Z tą decyzją nie zgadzają się wieliszewscy urzędnicy, którzy na początku tego roku oficjalnie się na nią zażalili. Powodem zaskarżenia tego postanowienia jest m. in. ujawnienie nazw firm na beczkach z niebezpiecznymi odpadami.
Ustalenia prokuratury
Legionowscy śledczy tłumaczą, że mimo nazw firm widniejących na tych beczkach, wcale nie jest oczywistym, że to ich pracownicy dopuścili się tego przestępstwa. – W toku postępowania przesłuchano pracowników spółek, których dane ujawniono na części wyrzuconych pojemników, kierowców podmiotów realizujących dla nich transport odpadów, a także osobę będącą świadkiem wyrzucenia odpadów, ponadto zgromadzono dokumentację z obu spółek dotyczącą przekazania – odbioru odpadów – informuje Prokuratura Rejonowa w Legionowie. – Pomimo podjętych w toku postępowania czynności nie ustalono sprawców przestępstwa. Etykiety z danymi spółek nie zawierały dat przekazania odpadów, ani dat wydrukowania samych etykiet, a zatem brak jest możliwości ustalenia z jakiego okresu pochodzą ujawnione pojemniki. Mając na uwadze informacje uzyskane w sprawie, nie można wykluczyć, że pojemniki wcześniej zawierające odpady przekazane między ww. spółkami były następnie wykorzystane przez inny podmiot, bowiem nie są ewidencjonowane i mogą krążyć pomiędzy różnymi podmiotami. Nie wszystkie pojemniki ujawnione w miejscowości Góra zwierały etykiety, pochodzenia części z nich nie ustalono. Ponadto daty przekazania odpadów pomiędzy zidentyfikowanymi spółkami nie zbiegają się w czasie z datą wyrzucenia odpadów w miejscowości Góra. Kierowcy pojazdów, którzy odbierali odpady zaprzeczyli, aby otrzymali polecenie ich wyrzucenia – wyjaśniają śledczy.
Niebezpieczne śmieci leżały w lesie ponad rok
Śledztwo, które niedawno umorzono prowadzono w kierunku artykułu 183 kodeksu karnego tj. postępowania z odpadami mogącego zagrozić zdrowiu lub życiu człowieka, obniżyć jakość wody, powietrza lub powierzchni ziemi oraz wywołać zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym. Jak wyjaśniają śledczy wśród ujawnionych w Górze śmieci, z których toksyny przedostały się do gleby znajdowały się niebezpieczne substancje pod postacią m. in. sorbentów, materiałów filtracyjnych, tkanin, materiałów do pocierania zanieczyszczonych substancjami niebezpiecznymi, odpadów farb drukarskich, szlamów z usuwania farb i lakierów zwierających rozpuszczalniki organiczne, odpadowych klejów i szczeliw zawierających rozpuszczalniki organiczne. Te niebezpieczne odpady leżały we wskazanym lesie przez ponad rok. W dniach 30 listopada i 1 grudnia 2021r. na zlecenie gminy Wieliszew usunęła je stamtąd firma Polska Grupa Recyklingu Proeko z Łajsk. Wieliszewscy podatnicy zapłacili za to 102 tys. zł.
Co dalej?
Sprawa wciąż jest w toku. Wieliszewscy urzędnicy domagają się wznowienia postępowania w tej sprawie. Czy to nastąpi, jeszcze nie wiadomo. Co ważne, dopiero wtedy, kiedy właściwe organa państwowe wskażą sprawcę tego przestępstwa, wieliszewski samorząd będzie mógł domagać się od niego zwrotu kosztów poniesionych w związku z utylizacją niebezpiecznych odpadów. W przeciwnym razie, pieniędzy tych nigdy już nie odzyska.