Biegiem w Powiecie. Cz. 30. Od 5km do ultramaratonu

Bemowski Bieg Przyjaźni

Małgorzata Szadura (Heron) wraz z zawodnikami CHTMO po biegu na Bemowie (fot. GP)

W miniony weekend przedstawiciele biegowi z naszego powiatu jak zwykle rywalizowali w różnych biegach na terenie całej Polski. Były to biegi krótkie na 5km, ale i maratony i ultramaratony. Kto i gdzie startował?

16. PKO Poznań Maraton – 11.10.2015

W Poznań Maraton, prócz Emila Dobrowolskiego, który zwyciężył w czasie 2:13:50, biegali także inni zawodnicy.

Wojciech Kisieliński – Chotomów: Maraton w Poznaniu był dla mnie trzecią tego typu imprezą biegową w ciągu miesiąca. Wrocław, Warszawa, Poznań co dwa tygodnie królewski dystans. Okazało się, że przyniosło to dobry efekt w postaci coraz lepszych wyników. Impreza w Poznaniu przygotowana była perfekcyjnie. Biuro zawodów umieszczone na terenie hal targów poznańskich było zorganizowane tak, aby cały proces rejestracji i wydawania pakietów startowych przebiegał jak najsprawniej. Pakiety zdecydowanie mocno i pozytywnie zadziwiły startujących swoim „bogactwem”. Sam dzień startu przywitał nas chłodno, szron, zimny wiatr, jednak bezchmurne niebo zapowiadało słoneczną pogodę. Profil trasy i odpowiednia pogoda zdecydowanie sprzyjały dobrym wynikom. Organizator zadbał aby biegacze byli odpowiednio dopingowani przez widzów. Liczne grupy ludzi, zespoły muzyczne oraz takie atrakcje jak przebiegnięcie przez murawę INEA Stadion na pewno pozwolą na długo zapaść tej imprezie w mojej pamięci. Po zakończeniu biegu, każdy zawodnik oprócz standardowych izotoników, wody i owoców mógł liczyć na skosztowanie piwa z regionalnego browaru. Za rok z chęcią znowu zawitam na tę imprezę.

Wyniki naszych zawodników można znaleźć TUTAJ.

VII Bemowski Bieg Przyjaźni – Warszawa – 11.10.2015

Na Bemowie na Osiedlu Przyjaźń po raz siódmy rywalizowano w biegu, który ma na celu przypomnienie czasów PRL. To w tym miejscu stoją drewniane domki, w których mieszkali budowniczy Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Po Rosjanach na osiedle wprowadzili się studenci. Co roku biegacze mają do pokonania 5km (dwie pętle po 2,5km) atestowaną, wąską trasą między drewnianymi domkami. Na Bemowie pobiegła ósemka przedstawicieli naszego powiatu. W biegu przodowniczek pobiegły dwie panie, w biegu przodowników sześciu mężczyzn.

17. Małgorzata Szadura (Wieliszew Heron Team) – 24:16 (wszystkie czasy netto)
69. Bożena Odrowąż – Legionowo – 29:43.

103. Mariusz Karwowski (Grupa Biegowa CHTMO) – 23:21
137. Andrzej Cichocki (Grupa Biegowa CHTMO) – 24:39
138. Michał Machnacki (Grupa Biegowa CHTMO) – 24:40
180. Antoni Krupiniewicz – Legionowo – 26:58
191. Jacek Jóźwiak – Legionowo – 28:19
212. Damian Zakrzewski (Grupa Biegowa CHTMO) – 31:10

Co o biegu powiedzieli nasi biegacze?

Małgorzata Szadura: Kolejny raz uczestniczyłam w, jak to się mówi teraz, klimatycznym biegu. Wróciły wspomnienia ze szkoły, kolejek po papier toaletowy, watę cukrową i inne artykuły z czasów PRL. Na uliczkach osiedla Przyjaźń można się poczuć jak na dawnej wsi, a kilkaset metrów dalej tętni życie na Górczewskiej i Powstańców Śląskich. W pakiecie ładny kubek, a po biegu przepyszne, prawdziwe pyzy z warszawskiej Pragi. Polecam wszystkim ten bieg! Przodowniczka Małgorzata.

Damian Zakrzewski: Bieg jak zwykle świetnie zorganizowany, przepyszne pyzy na mecie, ładny medal, super. Szkoda tylko, że wyjątkowo frekwencja nie powaliła, ale to z powodu niefortunnego terminu tych zawodów. Tu rozpocząłem przygodę z bieganiem w pierwszym biegu i zawsze chętnie wracam na osiedle Przyjaźń.

III Ultramaraton Bieszczadzki – 11.10.2015

W Cisnej na trasie ultramaratonu pobiegli: Rafał Rynkiewicz (Grupa Biegowa CHTMO), Adam Pożarowszczyk (obaj Legionowo), Tomasz Bruderek z Jabłonny i Radosław Słupecki z Chotomowa. Jakie wrażenia z biegu przekazał nam Rafał Rynkiewicz:

Cisna – miejscowość w Bieszczadach zamieszkała przez 460 osób. 450 km od Legionowa. Miejsce, gdzie odbywają się organizowane przez fundację OTK Rzeźnik trzy znane biegi w roku: Zimowy Maraton Bieszczadzki w styczniu (42 km), Bieg Rzeźnika (78 km), Ultramaraton Bieszczadzki w październiku (52 km) i inne biegi im towarzyszące.

W tym roku w Ultramaratonie Bieszczadzkim udział wzięły 642 osoby, 623 ukończyły bieg. Dodatkowo w tym samym czasie odbył się bieg na 14 km. Cisna stała się miasteczkiem biegaczy. Mniej komercyjna impreza, odbywająca się trzeci raz, a przyciągnęła wielu amatorów biegów górskich. O 3/4 więcej niż w roku poprzednim.

Poza wrażeniami z trasy przywiozłem ze sobą kilka anegdot około biegowych. Odwiedziłem znany lokal – nietypową klimatyczną restaurację będącą jednocześnie swoistą galerią sztuki. W menu widzę w daniach głównych ziemniaki, ryż itd. Makaronu nie ma. Kto biega na długie dystanse wie w czym rzecz. Pytam panią za ladą czy można dostać makaron do obiadu. W odpowiedzi zaczepne pytanie „A co, biegacz…?”.

Bieszczady poskąpiły jesiennego kolorytu, a niska temperatura i silny wiatr dały się we znaki. Zwłaszcza na odcinkach trasy przebiegających grzbietami – a takich odcinków było dużo i wielokilometrowych. Dobrze, że nie padał deszcz, który pojawił się popołudniu ani śnieg, który poczekał jeszcze jeden dzień.

Nieliczne widoki ze szczytów zapierały dech. Trasa wymagała ciągłej koncentracji od około 15km gdzie kończyła się droga. Poza oczywistą obecnością kamieni i korzeni spora część ścieżek wiła się bardzo wąsko na polanach, prowadziła chwilami tuż nad kilkumetrową przepaścią. Były odcinki gdzie można było jedynie iść co i tak stanowiło wyzwanie. Najtrudniejszy odcinek ciągłej wspinaczki wynosił około 1,2km z bardzo dużym przewyższeniem. Uczestnicy szli równo w milczeniu gęsiego jeden za drugim. To była połowa trasy, 26km. Czytałem o długich ciężkich biegach ultra gdzie uczestnikom przytrafiają się halucynacje. Tu, daleko od ulicy, w środku lasu przy wąskiej ścieżce, tak stromej, że ciężko stawiać kolejne kroki, stoi mężczyzna ubrany we frak grający na ogromnym kontrabasie. Pierwsze skojarzenie z orkiestrą z rejsu Titanica. Widok jednak tak surrealistyczny, że za chwilę nasunął na myśl Alicję z Krainy Czarów. Nie wiem czy byłem na tyle zmęczony czy na tyle zaskoczony, że nawet nie pomyślałem aby zrobić zdjęcie. Czego bardzo żałuję. Szedłem dalej jak w marszu skazańców z kulą u nogi spętanych łańcuchami – w milczeniu, jeden za drugim.

Na trasie prawie cały czas nie byłem sam. Samoistnie biegacze na trasie tworzyli grupy biegnące w podobnym tempie. Zmieniałem grupy szukając kolejnego zająca (osoba utrzymująca tempo) by później dołączać do kolejnej grupy. Jednak po pewnym czasie już z widzenia kojarzyłem uczestników, którzy to raz byli ze mną, raz za mną, albo przede mną. Po biegu w czasie rozmowy przy ognisku dowiedziałem się, że inni też na biegu mnie kojarzyli. Ale bieg odbywał się bez słów. Na trasie panowała życzliwość. Często także bez słów na wąskich ścieżkach biegacze ustępowali drogi szybszym. Mimo milczenia w moim odczuciu w myślach zawsze padało „przepraszam”, „proszę” i „dzięki”. Zdarzało się i lekko wymówione.

Dla mnie czas przed długodystansowym biegiem jest czasem szczególnym. Dobę przed świat niejako przestaje istnieć, wyciszam się. Coś w rodzaju wewnętrznej medytacji. Przynajmniej wtedy gdy mierzę się z czymś nowym. Tu nowy był dla mnie tak długi dystans i to mój pierwszy start w biegu górskim. Przez chwilę miałem skojarzenie z gladiatorem. Czekam na walkę. Nie znam przeciwnika a walczyć będę do końca.

Ostatnie 5km było dosyć łatwe gdyż niezmiennie prowadziło w dół. Dla mnie był to najtrudniejszy odcinek ze względu na kolkę z prawej strony gdzie zbiegając szarpałem brzuch. Tu kolejni zawodnicy wyprzedzali mnie pędem. Na 48km, 4km przed metą, pod drzewem widziałem dziewczynę. Już w otoczeniu ludzi, okryta kurtką. Z tego co pamiętam biegła z chłopakiem. Ponoć na dół dotarła na noszach. Krótkie przypomnienie o respekcie do gór i długich dystansów, i myśl, że lepiej zwolnić ale ukończyć bieg. I przypomniał się fragment z dopiero przeczytanej książki (Jedz i biegaj, Jurek Scott) o biegu na 100 mil, który dla przyjaciela autora skończył się 300 metrów przed metą, na ostatniej prostej na bieżni.

Bieg, a także całość imprezy już na mecie dalece inne niż w masowych biegach miejskich, czy nawet tych mniejszych. Ogniska, przy których grzeją się zziębnięci biegacze i kibice. Lokalne wyroby dostępne w namiotach na polu namiotowym, w tym piwa z lokalnego browaru. W tym roku gazowy balon sponsorowany się nie wzbił i nie było możliwe podziwianie okolicy z jego kosza. Żałuję, bo liczyłem na takie widoki. Na mecie imprezę uświetniały zespołu muzyczne. Do tego ogólna otwartość i życzliwość. Teraz już z możliwością zamienienia kilku zdań w stylu – „mijaliśmy się wiele razy, gratulacje”.

Zachęcam. Jednak nie bez odpowiedniego przygotowania i poczucia w jakimś stopniu (bo tu pewności nigdy nie ma), że się da radę. Jest to bieg stawiający też na samodzielność. Na trasie są tylko 3 punkty odżywcze. Gdyby ktoś chciał poznać bliżej bieg przed decyzją o uczestnictwie – służę konsultacją. Najchętniej w czasie biegu. Teraz czas na wnioski po biegu i po roku przygotowań na obieranie kolejnego celu. Pierwszy raz w życiu byłem w Bieszczadach i dzięki bieganiu. Zatem biegowo (i kolejką wąskotorową) je poznawałem.

VIII Żorski Bieg Uliczny – 11.10.2015

W Żorach w biegu na 10km zaprezentował się Waldemar Żółciński (Grupa Biegowa CHTMO). Czas zawodnika z Warszawy to 55:14.

V Wybiegaj Sprawność – Warszawa – 11.10.2015

W biegu na wózkach 5 miejsce zajął Mariusz Wronowski z Legionowa – 29:17. Jaką „przygodę” podczas zawodów zaliczył Mariusz?

Bieg krótki, ale intensywny na nierównej powierzchni chodnika. Dwa podjazdy i jeden zjazd, na którym wózek odmówił zakrętu  i zaliczyłem ogrodzenie z drzewami w prostej linii.  Po tym jak byłem trzeci spadłem na piątą lokatę.Po upadku była już lekka jazda. Starałem się z obcierającym kołem tylko dojechać do mety. Wózek do jazdy podczas biegów całkowicie się nie nadaje, może jedynie do jazdy do sklepu po ciepłe bułki. Wybiegaj Sprawność – bieg organizowany Janusza Bukowskiego sprawdził się dla wielu młodych ludzi. Dzieci z szkół podstawowych i gimnazjów zbierały nakrętki i baterie, żeby wygrać dla szkoły nagród, dla starszych uczestników były medale i puchary ufundowane przez panią prezydent Agatę Dudę.

199. Antoni Krupiniewicz – Legionowo – 27:21
235. Witold Naczulski – (Grupa Biegowa CHTMO) – 28:20
245. Michał Truszyński – Legionowo – 28:48

III Bieg Runbertów – Rembertów – 10.10.2015

39. Andrzej Głowacki (Wieliszew Heron Team) – 21:03
230. Anna Wojtko – Jabłonna – 34:23