„Zadzieram kiecę i lecę” – część 2. Charytatywnie dla Oresia Bieronia

Zadzieram kiecę cz. 2

Uczestnicy "Zadzieram kiecę..." pod Areną (fot. Fotograf w Terenie)

Klient w krawacie jest mniej awanturujący się – biegacz w krawacie również.
Taka sugestia nawiązująca do dialogu z Misia, nasuwa się po sobotnim charytatywnym biegu – Zadzieram kiecę i lecę II – bieg w spódnicach i krawatach.


Około 150 osób przebiegło w sobotę 4-kilometrową trasę legionowskimi chodnikami, by pomóc Oresiowi Bieroniowi zbierać fundusze na turnusy charytatywne. Warunkiem udziału w imprezie było stawienie się odpowiednio – w spódnicach – panie, w krawatach i bez koszulki – panowie. Co poniektórzy mężczyźni łączyli te elementy, dochodząc do wniosku, że jak bez koszulki, to uzupełnią dolną część garderoby spódnicą.

840zł dla Oresia Bieronia!

Nagły spadek temperatury i przelotny deszcz, zrekompensowała energia, uśmiechy, endorfiny i dobre humory uczestników. Kolorowy korowód wzbudzał pozytywne reakcje, przechodnie z chęcią wrzucali pieniądze do biegnących wolontariuszy. Udało się zebrać 840 złotych, by zasilić konto fundacji, które wspiera Oresta. Tata chłopca, który biegł z puszką nie ukrywał wzruszenia i dziękował uczestnikom za wsparcie.

Skąd pomysł na taką imprezę? – zapytałem Anię Szledak, główną organizatorkę tego przedsięwzięcia: Od jakiegoś czasu zmagałam się z depresją. Choroba nie tylko zabrała mi energię i chęć życia, którego miałam zawsze wiele. Zabrała mi też radość z biegania. Po jakimś czasie i kilku wyjazdach w góry – postanowiłam zacisnąć zęby i coś zrobić, co by powalczyć z „niechciejstwem”. I wymyśliłam bieg w kieckach, którego pierwsza odsłona odbyła się w marcu – miało być kolorowo, wiosennie, radośnie, czyli tak jak bym chciała by znowu było w moim życiu. Energia z jaką się spotkałam przy organizacji imprezy i dobro bijące od ludzi mogłoby zastąpić kilogramy depresantów. Każdy chciał pomóc, każdy chciał coś dać od siebie. Energia wraca – ta dobra ze zdwojona siłą. Tak było również podczas tej drugiej, sobotniej edycji – tym razem koedukacyjnej. Poza tym poprzez tego rodzaju akcje, chcę pokazać, że bieganie to nie tylko rywalizacja, a poprzez zabawę i wydurnianie się można mocniej zmotywować, niż niejeden Nawałka w czasach przed mistrzostwami. Wspólne bieganie łączy nie tylko w biegu, o czym od dłuższego czasu przekonuje się, będąc „Szefową” ekipy Wybiegaj Siebie. Te fioletowe, biegające dziewczęta, pokonują swoje kolejne granice nie tylko w bieganiu ale i w życiu. Każda z nich pomogła w organizacji, za co jestem im ogromnie wdzięczna. To już ich kolejny bieg. A wielu uczestników imprezy przebiegło właśnie w sobotę swoje pierwsze kilometry. Łzy płynęły do oczy, jak widziało się radość z pokonania siebie, swoich słabości i przekonania się, że to przebieranie nogami nie takie straszne. Wydarzenie pokazało, że nie biega się tylko dla medali i wyników, nawet wytrawni biegacze postanowili przyjść z całą rodziną, by pokazać, że liczy się dobra zabawa i zaszczepianie aktywności od dziecka.
Braliśmy udział w pierwszej edycji, więc jak usłyszeliśmy o drugiej, od razu zapadła decyzja, że biegniemy. Nawet odwołałem całodniowy wypad z rowerami z kolegami. Sama formuła biegu była dopasowana do możliwości każdego uczestnika…i dzięki temu cała trójka moich pociech dała radę – bawimy się, biegamy i pomagamy – podsumowuje Marek Stasiorczyk, który biegł z żona Izą i dwoma synami – oczywiście w krawatach. Marek wspomina również – ten pyszny smalec na koniec.
Po biegu każdy mógł częstować się przysmakami przygotowanymi przez lokalny sklep ze zdrową żywnością Pajda i pęto. Właścicielka Ania zadbała, by każdy spróbował specjałów, jakie dostarczyła na piknik, który odbył się po części wysiłkowej. Pyszny chleb, smalec z fasoli, małosolne, konfitura z dyni i jabłka podbiły podniebienia nie tylko Marka.  Każdy z uczestników mógł przynieść coś od siebie, by wspólnie mieć czym uzupełniać kalorie. Owoce, koktajle, ciasta – to tylko niewielki wycinek tego, co dostarczyli biegacze do Parku Zdrowia. Ciastka owsiane od Basi z ekipy Wybiegaj Siebie śnią się do tej pory każdemu, kto miał okazje ich spróbować – oby chciała się podzielić recepturą.
Niespodziankami na losowanie po biegu, zdecydowało się podzielić ponownie mnóstwo lokalnych i nie tylko lokalnych przedsiębiorców. Vouchery do restauracji, na lekcje tenisa, na masaże, konsultacje dietetyczne, stylistyczne, kupony rabatowe i prezentowe do sklepów z odzieżą, to tylko niektóre z atrakcji jakie czekały po 4 kilometrach.

Impreza odbyła się pod patronatem Prezydenta Miasta Legionowo, Powiatu Legionowskiego i wsparciu Areny Legionowo, Spektrum sportu, Arabesca, Yasumi Medestetic – Instytut Zdrowia i Urody w Legionowie, ProReh – Centrum Fizjoterapii, Masażu i Rehabilitacji,  Magdalena Kojro, Marta Latawiec – stylistka, Decotara, Hard Box CrossFit Otwock, Darek Ślusarski, Monika Szczepanik, Eyfel Perfumy Legionowo, Planetarium Niebo Kopernika, Extreme Warrior Park, Centrum Sportów Be Fit, Po Staremu, Pajda i Pęto, Michał Leszek Margis Bistro & Cafe Gruba Kaśka, Nawynos 24 – hurtownia opakowań, Fundacja Active Life Ania Smolińska, 36minut Legionowo, Fotograf w Terenie, Live RaFit Rafał Grill.
Organizatorką całego zamieszania, jest biegaczka amatorka i motywatorka aktywności wszelakiej, współzałożycielka ekipy Bravehearts Legionowo, liderka kobiecej drużyny biegowej Wybiegaj Siebie – Ania Szlendak – Mam Wybiegane.

Zdjęcia z imprezy można zobaczyć TUTAJ.