CowdeR – Podsumowanie pewnego etapu

5204428f42225.jpg

Istnieją od dawna, ale wygląda na to, źe dopiero teraz mają swoje pięć minut. Słychać o nich coraz więcej, a singiel „Patrzysz“ w grudniu dotarł na trzecie miejsce notowania Turbo Top w Antyradiu. CowdeR to muzyka spod znaku cieźkiego brzmienia, gęstych riff’ów i mocnych melodyjnych wokali. W pażdzierniku tego roku zespół zakończył prace nad swoim debiutanckim albumem „El Payaso“. Najlepsze jest jednak to, źe dwóch muzyków grupy pochodzi z Legionowa. Jednym z nich jest gitarzysta zespołu Krzysztof Zdeb, który spotkał się ze mną w jednym z legionowskich pubów.

Kiedy rozmawialiśmy przez telefon, powiedziałeś, źe poniekąd jesteś z Legionowa. Moźesz uchylić rąbka tajemnicy?
Całą młodość spędziłem w Legionowie. Skończyłem tu podstawówkę i Liceum Konopnickiej. Kiedy zacząłem studia, zacząłem pomieszkiwać w Warszawie. Aktualnie moim podstawowym miejscem pracy jest Legionowo, a poza tym znowu się tu przeprowadzam.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z gitarą?
Miałem chyba 12 albo 13 lat. Bardzo chciałem grać na gitarze, ale wtedy jeszcze nie potrafiłem odróźnić gitary elektrycznej od basowej. Pamiętam, źe ktoś na targowisku w Legionowie sprzedawał gitarę basową. Wydawało mi się, źe to jest gitara elektryczna, jednak coś mi w niej nie pasowało. Dziwne było dla mnie, źe ma aź tak grube struny, bo miałem wcześniej juź gitarę elektryczną w rękach, a tu było coś nie tak. To był pierwszy bas, z jakim miałem kontakt. Rodzice uwaźali, źe to moje granie to taki kaprys. W końcu tata kupił mi gitarę od naszych sąsiadów ze Wschodu. Nie nadawała się nawet do rozpalenia w kominku, bo zatrułaby całą rodzinę. Nie wiem co się z nią stało. Potem kupiłem sobie gitarę akustyczną marki Defil. To był jakiś 1994 rok i wtedy zacząłem grać coś sensownego.

Twoje pierwsze inspiracje?
Moi rodzice słuchali m.in. Beatles’ów, Presleya, Chucka Berrego, więc pewne wzorce miałem juź w domu. Sam zasłuchiwałem się w Metallice. Duźo zawdzięczam teź moim braciom ciotecznym. Jeden z nich jest obecnie powaźnym pracownikiem Urzędu Miasta. Kiedyś poruszał się na potęźnym motocyklu Romet Ogar. Włosy miał długie jak Sylwester Stalone, czoło przewiązane chustą teź jak Stylwester Stalone i cały był obwieszony jakimiś blachami jak Robocop. Był dla mnie wzorem. Tak się zaczęła moja przygoda z muzyką. Z kumplami zaczęliśmy zakładać pierwsze zespoły. Ogrywaliśmy standardy bluesowe, byliśmy teź zafascynowani zachodem, m.in. grungem i próbowaliśmy swoich rzeczy.

Jak to się stało, źe licealiści ze sportowego liceum postanowili załoźyć zespół CowdeR? Od sportu do muzyki jest dość daleko.
Ja nie byłem w Cowderze od początku. Z pierwszego składu został tylko Artur Łukaszewski [wokalista – przyp. wró]. Myślę, źe po prostu chcieli podobać się dziewczynom. Ten sport to mogła być trochę taka ściema, a przynajmniej nie sądzę, źeby wtedy wiązali z nim jakieś plany na przyszłość.

Jak wspominasz początki zespołu? Duźo od tamtej pory się zmieniło?
Juź na początku graliśmy bardzo duźo koncertów. Nasze problem polegały m.in. na tym, źe materiał był zgrany, ale nie mieliśmy wydawcy. W pewnym momencie pojawiły się teź problemy składowe. Zespół cierpiał z powodu osobistych problemów członków grupy. Płyta „El Payaso“ jest zamknięciem i podsumowaniem pewnego etapu. Sądzę, źe udało nam się juź zaźegnać problemy z przeszłości. Obecnie gramy trasę koncertową, mamy duźo róźnych rzeczy na głowie, jest odzew od ludzi.

Jak doszło do tego, źe stworzyliście kawałki dla zawodników MMA i bokserów?
Nasz wokalista jest dziennikarzem sportowym. Poniekąd przez jego prywatne i zawodowe znajomości udało nam się nawiązać współpracę z zawodnikami takimi jak  chociaźby Krzysztofe Kułak [zawodnik MMA – przyp. wró]. Początkowo wychodził do walki przy numerze „Patrzysz“, ale specalnie dla niego przearanźowaliśmy ten kawałek. Zrobiliśmy teź utwór dla Rafała Jackiewicza [bokser – przyp. wró]. Nie odźegnujemy się od takich propozycji. Uwaźam, źe sporty walki pozwalają w bardzo zdrowy sposób uwolnić emocje, które wcale nie są toksyczne. Sporty walki to przede wszystkim demonstracja charekteru a nie tylko siły.

Jak pracowało się Wam nad debiutem? Długo kazaliście na niego czekać.
Płyta „El Payaso“ była tworzona pod okiem Szymona Czecha z X-Studio w Olsztynie. Pomagał nam Marcin Kleiber, Robert Hajduk (perkusista zespołu Proletaryat), na płycie udzielił się teź Oley (Tomasz Olejnik, wokalista zespołu Proletaryat). Duźo czasu spędziliśmy przy mixach. W końcu postawiliśmy wszystko na jedną kartę i zostawiliśmy tak jak jest. Płytę wydaliśmy sami, dystrybuujemy ją sami. Parę osób nam w tym pomogło. Jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu.

Czy styl, który prezentujecie na „El Payaso“ to coś, przy czym zostaniecie?
Sądzę, źe nasze brzmienie moźe się trochę zmienić. To będzie naturalny proces, nie jakieś załoźenie. Na pewno pojawi się duźo charakterystycznych dla mnie gitar czy wokali dla Artura, ale jednak wydaje mi się, źe nowy materiał będzie się róźnił od tego co jest na „El Payaso“.

Na Waszej stronie znalazłem informację, źe dołączył do Was nowy gitarzysta – Mikołaj Adamski. Jak się Wam z nim gra?
Na pewno gra się z nim inaczej niź z poprzednimi gitarzystami. Mikołaj wnosi do zespołu coś, czego wcześniej nie było. Nasze granie się uzupełnia, moźe czasami kłóci, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Muzycznie na pewno dzięki niemu zyskaliśmy. Tak na marginesie, to Mikołaj teź jest z Legionowa.

Nazwa płyty zaczerpnięta jest z języka hiszpańskiego i oznacza pajaca. Skąd taki pomysł na tytuł?
To po to, źe gdyby ktoś miał wątpliwości czy na okładce jest pajac czy jakieś inne stworzenie, to będzie miał pewność, źe to pajac (śmiech). A tak powaźnie to kiedyś singlem promującym miał był „Klaun“, ale ten „Klaun“ się znudził. Zdjęcie zostało wykonane trochę przypadkiem, spodobało nam się i juź tak zostało.

Nakręciliście klip do numeru „Patrzysz“. Jesteście zadowoleni z tego co udało się stworzyć?
Klip kręcił z nami Marek Skrzecz [Evilpictures – przyp. wró]. Wpłynął teź na ostateczny kształt scenariusza. Podczas kręcenia było duźo scen, które powstały spontanicznie np. człowiek z workiem na głowie. To byłem ja. Tylko w ostatniej scenie jest nim wokalista. Do tego ostateczną lokalizację klipu ustaliliśmy dzień przed kręceniem materiału. Wszyscy zgodziliśmy się, źe nie chcemy nawiązywać do takich modnych metalowych motywów typu ruiny, fabryka itp. Chcieliśmy teź, aby Marek uchwycił w tym obrazie jakąś swoją wizję. Bardzo chcielibyśmy nakręcić drugi teledysk, ale nie wiadomo jak to będzie z czasem.

Wróbel


Na zdjęciu: CowdeR podczas koncertu w Lublinie (fot. Katarzyna Kałdunek)