Niespokojny duch, cz. 2

520449b408074.jpg

Kompozytor, który umiłował sobie muzykę romantyczną i organy. Stypendysta doktorancki w University of North Texas w Stanach Zjednoczonych. Dyrektor artystyczny Legionowskiego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej oraz prezes Stowarzyszenia „Ars Liberata”. Wydał dwanaście płyt a swoje utwory pisali dla niego m.in. Marian Sawa, Adam Sławiński i Paweł Łukaszewski. Z naszym miastem związany jest od wielu lat, choć urodził się w Rosji. Wizytówką Legionowa są ludzie, którzy w nim mieszkają. Jan Bokszczanin z pewnością naleźy do osób, którymi naleźy się chwalić.

Wydał Pan ksiąźkę „Geneza i tradycje rosyjskiej muzyki organowej“. Rozumiem, źe wybór na Rosję padł ze względu na to, źe są to Pana rodzinne strony?
W pewnym stopniu tak. Ta ksiąźka to rozszerzenie mojej pracy magisterskiej. Dodatkowo temat ten nigdy nie był poruszany w Polsce a historia jest ciekawa. Rosyjska muzyka organowa nie jest ściśle związana z wnętrzem sakralnym jak ma to miejsce w przypadku muzyki europejskiej. W Rosji w cerkwiach nie ma organów, nie moźe brzmieć źaden instrument. Dlatego tamtejsi kompozytorzy, którzy pisali muzykę organową, byli wychowani w zupełnie innym duchu niezwiązanym z kościołem. Mozart, Brahms, Schumann i wielu innych, ci kompozytorzy grali w kościołach, bywali organistami. Znali akustykę i specyfikę organów. Kompozytorzy rosyjscy nie mieli tej wiedzy a mimo to była w nich pewna ambicja, aby napisać coś na organy.

Poza tą pozycją był Pan takźe redaktorem kilku dodatków nutowych do pisma „Liturgia Sacra“. Wydał Pan teź cztery zeszyty z utworami Mariana Sawy. Jak bardzo pociąga Pana taka działalność wydawnicza? Myśli Pan nad kolejnymi ksiąźkami?
Zawód, który wykonuję, wymaga ode mnie równieź tego, abym udzielał się na polu wydawniczym. Niedługo będę rozpoczynał przewód habilitacyjny, co równieź będzie się wiązało z wydaniem ksiąźki. Cały czas zdarza mi się napisać jakiś artykuł. Ostatnio do ksiąźki monograficznej o Wojciechu Młynarskim napisałem tekst o Emilu Młynarskim, który był stryjem pana Wojciecha.

Jest Pan prezestem Stowarzyszenia „ARS LIBERATA“. Czym zajmuje się to stowarzyszenie?
Stowarzyszenie powstało niedawno. Zrzeszamy ludzi, którzy pochodzą z róźnych środowisk, ale osiągnęli wiele w swoim źyciu. Chciałem zebrać grupę, która będzie tworzyć lub wspierać imprezy interdyscyplinarne, czyli łączące róźne dziedziny sztuki. Do stowarzyszenia naleźą pisarze, publicyści, wydawcy płytowi, muzycy. Cel stowarzyszenia cały czas się doprecyzowuje, cały czas trwa burza mózgów, poniewaź chcemy działać na róźnych polach. Chcemy wydawać ksiąźki, płyty, publikacje nutowe, chcemy robić koncerty. Za chwilę wychodzi płyta flecistki Joanny Turskiej, którą wydało właśnie nasze stowarzyszenie. Ogólnie chodzi nam o działalność kulturalną.

Wyczytałem, źe wielu współczesnych kompozytorów pisało dla Pana swoje utwory i aranźacje. Jak się Pan z tym czuje? To chyba duźe wyróźnienie?

To z pewnością niezwykły zaszczyt. Miałem tę przyjemność, źe wiele swoich utworów napisał dla mnie Marian Sawa, który ze wszech miar był kompozytorem wybitnym. Napisał mi utwór równieź Adam Sławiński, który tworzył dla Agnieszki Osieckiej czy dla Skaldów. Pisał dla mnie Paweł Łukaszewski. To duźe wyróźnienie.

Jest Pan organizatorem festiwali i cykli koncertowych. Jako muzyk ma Pan duźo pracy a tu jeszcze angaźuje się Pan w festiwale. Skąd u Pana potrzeba dodatkowego wysiłku związanego z organizacją tego typu imprez?
Myślę, źe to wynika z jakiejś mojej wewnętrznej potrzeby. Społeczeństwo polskie nie ma zbyt wielu okazji by obcować z muzyką najwyźszych lotów. Równieź sama świadomość czy znajomość takiej muzyki jest w Polsce bardzo mała. Kaźdy muzyk musi jakoś ukazać swoją muzykę szerszemu gronu, jeśli chce się nią zajmować i mieć swoich odbiorców. Chodzi o to, by słuchacze rozumieli to, co gra muzyk. Podczas festiwali staram się ukazywać róźnorodny repertuar oraz prezentować instrumenty pod róźnym kątem. Sprawia mi to ogromną przyjemność, źe mogę w jakimś stopniu uczestniczyć w organizacji źycia muzycznego czy w Legionowie, czy w innym mieście. Myślę, źe się na tym znam i wiem jak to zrobić dobrze.

Sądzi Pan, źe jest szansa na to by zarazić taką muzyką młodych ludzi? Czy jest to raczej domena, w cudzysłowie, ludzi starszych?

Marzeniem moim i mojej źony jest stworzenie w Legionowie artystyczno-muzycznych spotkań zarówno dla dzieci, jak i rodziców. Spotkania odbywałyby się cyklicznie, być moźe raz w miesiącu. To właśnie najmłodsi najbardziej cierpią jeśli chodzi o odbiór muzyki. Obecnie nie we wszystkich szkołach jest muzyka. W związku z tym młodzi ludzie są skazani na to, co słyszą dookoła. Chcę dać im jakąś alternatywę. Aktualnie jesteśmy w trakcie tworzenia projektów edukacyjnych, poznajemy jak inni ludzie prowadzą tego typu działalność. Niestety imprez czy projektów skierowanych do najmłodszych nie ma zbyt wiele. Chcę to zmienić i zrobić coś, co będzie wyróźniać Legionowo, być moźe nawet w skali Polski.

Jest Pan dyrektorem artystycznym Legionowskiego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej. Zobaczył Pan jakieś zapotrzebowanie na tego typu sztukę w Legionowie?

Zapotrzebowanie jest. Świadczy o tym frekwencja na festiwalu. Nie pamiętam edycji, na której byłoby mniej niź 200 osób, a bywa duźo więcej. Myślę, źe naszych stałych słuchaczy, którzy pojawiają się co roku, jest około 300 osób. Wielu ludzi znajduje w sobie potrzebę by chociaź prze chwilę kontemplować muzykę sakralną, by się w nią wsłuchać, doświadczyć tych emocji. Dla nich warto robić tę imprezę.

Moźe Pan przybliźyć co wydarzy się podczas tegorocznej siódmej edycji?
W tym roku będziemy gościć wykonawców, których nie powstydziłby się źaden warszawski festiwal. Zaczniemy od koncertu z Konstantym Andrzejem Kulką, legendarnym skrzypkiem. Podczas drugiego koncertu zagra Claribel, jeden z bardziej cenionych kwartetów klarnetowych. Następnie duet lutniowy Lute Duo z Petersburga. Jest to najwyźszych lotów muzyka dawna i artyści, którzy grywają z najlepszymi muzykami na świecie. Pojawi się teź rzecz nietypowa. Mianowicie organista Jan Mroczek wymyślił projekt związany z muzyką filmową w aranźacji na organy kościelne. Myślę, źe najciekawszym punktem programu moźe być Ian Maksin, wiolonczelista ze Stanów Zjednoczonych, który nagrywał i koncertował m.in. ze Stingiem i Andrea Bocellim. Ian Maksin zgodził się teź dać koncert charytatywny na rzecz Domu Dziecka w Chotomowie. Będzie równieź orkiestra z Łomźy pod batutą Jana Miłosza Zarzyckiego z Akademii Muzycznej w Warszawie. Szykuje się naprawdę ciekawy festiwal.

Wróbel