5. Ultramaraton Powstańca. Wygrał Paweł Witkowski z Łajsk. Rekordowa frekwencja zawodników

UP-2019-podium-1

Zwycięzcy solo Ultramaratonu Powstańca

W niedzielę, 4 sierpnia, dla upamiętnienia Powstania Warszawskiego w gminie Wieliszew odbył się Ultramaraton Powstańca. To już 5. edycja tej wyjątkowej imprezy. W tym roku w biegu uczestniczyła rekordowa liczba biegaczy, 353 zawodników indywidualnych (309 ukończyło) i 84 sztafety, co dało łącznie około 681 biegaczy.
Ultramaraton Powstańca to bieg ku czci bohaterom Powstania Warszawskiego. Dystans wynosi tyle kilometrów, ile dni trwało Powstanie, czyli 63. Trasę przebiec można samodzielnie lub w sztafetach rozdzielając cały dystans na maksymalnie 7 osób. Wszystko rozpoczyna się minutą ciszy, hymnem, wzniesieniem flagi Polski na maszt i honorowym biegiem z flagami i oprawą świetlną. Uczestnicy poza przebiegnięciem trasy mają za zadanie uzbieranie odznaczeń na wszystkich wyznaczonych punktach historycznych.

 

 

W tym roku po raz pierwszy w historii tej imprezy pogoda okazała się wyjątkowo przychylna dla biegaczy. Było ciepło, ale nie upalnie, jak w latach poprzednich. Trasa nie była już jednak tak sprzyjająca. Było sporo piachu, a na łąkach wiele nierówności, które utrudniały utrzymanie stałego tempa biegu. Jak co roku sporym wyzwaniem było pokonanie schodów na więżę widokową w kościele w Wieliszewie. Ich lokalizacja na 62 kilometrze sprawia, że stają się prawdziwym Everestem, zwłaszcza dla biegaczy, który pokonują samodzielnie cały dystans. Jak co roku ogromne brawa należą się mieszkańcom gminy, którzy nie tylko aktywnie dopingowali biegaczy, ale także na własną rękę organizowali punkty z wodą, domowymi izotonikami i pysznymi ciastami.

Zwycięzcy biegu indywidualnego

Najszybszym zawodnikiem w biegu indywidualnym był Paweł Witkowski z Łajsk, zawodnik Wieliszew Heron Team, podopieczny trenera Darka Wieczorka. Paweł w tym sezonie wielokrotnie pokazał, że potrafi biegać szybko na krótszych dystansach. W lutym zdobył tytuł wicemistrza Polski Masters w biegu na 3 tys. metrów, ale już w czerwcu poprawił uzyskaną wtedy życiówkę na tym dystansie o ponad 3 sekundy. Tegoroczne starty Pawła to pasmo życiówek, i nie tylko w krótszych biegach, ale także na długich dystansach. Tegoroczny Ultramaraton Powstańca pobiegł o ponad 25 minut szybciej niż rok temu i ponad godzinę szybciej niż 3 lata temu! Teraz utrzymując średnie tempo biegu 4:40 min/km przebiegł 63 km w czasie 4:54:47. Dało mu to prawie minutę przewagi nad drugim na mecie zawodnikiem, Jarkiem Bąkiem z grupy Zabiegany Wołomin, który w tym roku pobiegł szybciej o ponad 10 min niż rok temu. Jako trzeci z czasem 5:02:33 dobiegł Piotr Głogowski z Warszawy, z grupy Naprzód Młociny. On także poprawił swój zeszłoroczny wynik, o ponad 13 min.

Najszybsze kobiety

Wśród kobiet zwyciężyła Joanna Hass-Kalita z Kobyłki, która trasę pokonała w czasie 5:58:40. Niespełna 9 minut za nią przybiegła Katarzyna Foszner z Łajsk z klubu Fit-Line Fitness Legionowo. Jako trzecia wśród pań z czasem 6:16:52 linię mety przekroczyła Roksana Jamska z Łomianek, z grupy Biegam na Tarchominie, poprawiając swój zeszłoroczny wynik aż o 53 minuty!

Najszybsze kobiety w biegu solo Ultramaratonu Powstańca

Biegi Sztafet

Najszybszą sztafetą okazała się grupa WPrunning w składzie Dominik Berliński, Andrzej Miedziejewski, Sebastian Kieszek, Tomasz Wojenka, którzy do mety dobiegli w czasie 4:26:23. Nieco ponad 7 minut po nich linię mety przekroczyła sztafeta Weterani RP, dwuosobowa sztafeta służb mundurowych w składzie Paweł Makarowski, Maciej Wojciechowski. Trzecie miejsce przypadło również dwuosobowej sztafecie w składzie Radek Gozdek, Wojtek Skory, którzy linię mety przekroczyli w czasie 4:37:15.

Relacja zwycięzcy Pawła Witkowskego

Brałem udział we wszystkich pięciu edycjach Ultramaratonu Powstańca, począwszy od 2015 – jest to dla mnie szczególne wydarzenie, nie tylko dlatego, że odbywa się w moim miejscu zamieszkania, ale również ze względu na organizację i niezwykłe starania organizatorów dla zapewnienia komfortu biegaczom. To jest chyba jedyny ultramaraton, w którym w komforcie można przebiec cały dystans nie zabierając ze sobą zapasu wody i pożywienia – wszystko jest na trasie, na wielu punktach odżywczych. W tym roku dodatkowo pogoda była łaskawa, upał mniej dotkliwy niż w ubiegłych latach. Od samego początku wiedziałem, jakim tempem mam biec, aby walczyć z czołówką, miałem też marzenie złamania 5 godzin na dystansie 63 kilometrów, co zawsze dawało miejsce na podium. Do tej pory moją najwyższą lokatą było miejsce 12. z czasem 5:20, osiągnięte w ubiegłym roku. W tym roku trzymałem się tuż za czołówką, a mniej więcej od 30. kilometra wyszedłem na prowadzenie i biegłem dalej swoim tempem, tak aby osiągnąć upragniony czas na mecie. Około 50. kilometra zaczęło się robić bardzo ciężko, nogi miałem zmęczone, a dodatkowo był to trudny fragment ze względu na leśne piaszczyste ścieżki, a później łąki. W miarę zbliżania się do 60. kilometra zwalniałem już coraz bardziej, do tego stopnia, że dogonił mnie zawodnik, który również biegł indywidualnie cały dystans. Było to tuż przed ostatnim punktem historycznym, wieżą w kościele w Wieliszewie, na którą trzeba było wbiec po schodach. Na wieżę wszedłem, o wbieganiu nie było mowy, ale jak zszedłem to ruszyłem pędem do mety, przebiegając ostatni kilometr najszybciej z całego dystansu. Udało się wygrać, co jest moim największym sukcesem sportowym w życiu i też pierwszym wygranym biegiem tej rangi. Czuję się niesamowicie, bardzo zadowolony, tym bardziej, że po raz pierwszy zwycięstwo przypadło mieszkańcowi gminy Wieliszew. Po biegu zawodnicy mieli zapewnione luksusowe warunki do regeneracji – baseny z zimną wodą, masaż i posiłki. W takich warunkach czas do dekoracji minął niesamowicie przyjemnie, zwłaszcza, że można było kibicować kolejnym zawodnikom, którzy wbiegali na metę, a dla każdego jest to niesamowity wyczyn. Podczas dekoracji dostałem dyplom i gratulacje od Andrzeja Radzikowskiego, Mistrza Polski w biegu 24h i zwycięzcy Spartathlonu – najbardziej prestiżowego ultramaratonu w Europie. Andrzej powiedział coś, co bardzo mi się spodobało, że tak naprawdę jestem sprinterem – za wysoko unoszę nogi jak na ultramaratończyka. Być może było to wynikiem tego, że widział mnie na ostatnich kilkuset metrach pędu do mety, ale i tak podoba mi się, bo szybkie bieganie to coś co uwielbiam najbardziej.