Biegiem w Powiecie. Cz. 20. Półmaraton Karkonoski w Szklarskiej Porębie

Upragniona meta (fot.www.datasport.pl)

Będąc na urlopie w Karkonoszach nie mogłem nie skorzystać i nie spróbować swoich sił w Półmaratonie Karkonoskim. Do tej pory nie brałem udziału w żadnym biegu górskim, a jedyne mocniejsze podbiegi towarzyszyły mi na Wieliszewskiej Trasie Crossowej lub podczas biegów częstochowskich. Jednak to co czeka na biegaczy w górach nie może równać się z wymienionymi trasami.

Na bieg zapisałem się już w grudniu zeszłego roku. Miejsca na ultramaraton i półmaraton rozchodzą się jak świeże bułeczki, choć tanie nie są. Start w półmaratonie kosztuje 100zł, a w pakiecie można liczyć na koszulkę „oddychającą”, żel energetyczny, jak zwykle kilka ulotek i zaproszeń na inne biegi plus odblaski jednego ze sponsorów i… gazetę o bieganiu, która aktualna była w kwietniu…

Przed startem

Pod  dolną stację wyciągu na Szrenicę w Szklarskiej Porębie miałem prawie dwa kilometry… podejścia. Na rozgrzanie mięśni – pomyślałem sobie maszerując dumnie przez szklarskie uliczki, jeszcze puste, nie zapełnione, jak codziennie wieloma turystami. Wydawać się może, że w góry jeżdżą tylko nieliczni, a to nie prawda. Wiele rodzin z małymi czy większymi pociechami dzielnie tu maszeruje na przepiękne karkonoskie szlaki. Pod wyciągiem godzinę przed startem zaczęli zbierać się zawodnicy, którzy mieli zmierzyć się z dystansem 21km i z przewyższeniami bliskimi 1000 metrów. Atmosfera przed biegiem była gorąca. Prognozy pogody zapowiadały upał. A tu niespodzianka. Słońce za chmurami i krople deszczu, które wzbudziły mój niepokój. Jednak było to chwilowe. Deszcz przestał, a słońce nadal chowało się za chmurami. To dobrze – pomyślałem tuż przed startem.

Ruszamy!

Nie mam żadnego doświadczenia w biegach tego typu. Zdawałem sobie sprawę, że nie jestem w stanie biec pod górę cały czas. Limit na półmaraton wynosił 4,5 godziny więc moim marzeniem było zmieścić się przed upływem tego czasu, choć złamanie 4 godzin uważałem za sukces. Jak przebiegała trasa biegu? Zaczęliśmy na dolnej stacji wyciągu na Szrenicę (Szklarska Poręba), następnie: nartostrada Lolobrigida – Schronisko pod Łabskim Szczytem – Śnieżne Kotły –Mokra Przełęcz – czerwony szlak w kierunku Szrenicy – Hala Szrenicka – droga transportowa – (nawrót)– Hala Szrenicka – Mokra Przełęcz – Mokra Droga –Schronisko pod Łabskim Szczytem – nartostrada Lolobrygida –  dolna stacja wyciągu na Szrenicę (Szklarska Poręba). Na pewno ci, którzy znają karkonoskie szlaki wiedzą, że trasa wiedzie trudnym, kamienistym podejściem na Śnieżne Kotły przez Schronisko po Łabskim Szczytem.

Pierwszy kryzys

Po starcie przez ponad 3km utrzymywałem tempo około 8:15/km. Na przemian maszerowałem i biegłem. Taktyka była dobra, aż do 3,5km trasy półmaratonu. Potem podejście pod Schronisko pod Łabskim Szczytem i na Śnieżne Kotły dały mi porządnie w kość. Tu nie dało się biec!!! A jednak najlepszy na całej trasie przebiegł cały bieg średnio 4:16/km… Jak to uczynił, nie wiem… Na 6km chciałem zawrócić. Tempo marszu spadło strasznie. Dobrze, że nie ja jeden miałem ciężkie chwile. Do tego coraz piękniejsze widoki spowodowały, że nie poddałem się i siłą woli dotarłem do Śnieżnych Kotłów.

Teraz można pobiegać

Po 7km tuż przy Śnieżnych Kotłach, które widzę z okna ze Szklarskiej Poręby, przechodzę do biegu. Piękny Główny Szlak Sudecki prowadzi obok Łabskiego Szczytu (1471 m n.p.m.), Twarożnik  (1320 m n.p.m.) i kieruje się w stronę Szrenicy (1362 m np.m.).  Turyści gorąco dopingują wszystkich biegaczy. Głośno biją brawo wszystkim przebiegającym zawodnikom. Szrenicę mijamy  z prawej strony i zbiegamy do Hali Szrenickiej. To już 12km biegu. Tu nawrotka, ale znów trzeba ostro w górę. Znów przechodzę do marszu, który jest walką z samym z sobą. Przecież ze Szrenicy w kilka minut mogę być na dole i mieć gdzieś udział w takim biegu. Znów siła woli jest duża. Nie ma opcji, żeby zejść z trasy. Z obliczeń wynika mi, że do mety powinienem dotrzeć w czasie ok. 3:40… To jak na debiut nie byłby zły czas.

Zbiegi – zmora amatora

Wydawać się mogło, że po 12km będę mieć jeszcze zapas sił, na zbieganie do Szklarskiej. Jak się okazało nie jest to takie proste, gdy mięśnie bardzo bolą i trzeba uważać na kamienie i inne niedogodności podczas zbiegania. Skręcam w Mokrą Drogę z Mokrej Przełęczy. Tu drewniane mostki, na których zaliczam pierwsze potknięcie, które oznacza, że nie mogę zbiegać tak szybko jakbym chciał. Potem znów Schronisko pod Łabskim Szczytem i ostatni punkt odżywczy i znów można biec w dół. Bieg przeplatam szybkim marszem i zmierzam do mety. Na 19,55km tylko dzięki cudowi nie zaliczam upadku. Potykam się o wystający korzeń na nartostradzie Lolobrygida. Macham rękami i udaje mi się utrzymać na nogach, czuję jednak, że nadciągam jeden z mięśni.

Końcówka

Biegnę nartostradą. Ostatnie 200 metrów, a tu wrzawa kilkuset osób, klekot łapek (jeśli je tak można nazwać), krzyki spikera, który wymienia moje imię i nazwisko, miasto skąd przybyłem – Legionowo i przynależność do Gruby Biegowej CHTMO. Jeszcze tylko kilkumetrowy podbieg pod metę i koniec. Tak!!! Udało mi się – 3:10:50 netto. Padam za metą szczęśliwy, ale i bardzo zmęczony. A nawet obojętny. To zmęczenie i spadek cukru w końcówce. Dzwonię do mojej żony Uli z wiadomością, że już koniec. Ona już wie, bo od rana sprawdza portal, na którym publikowane są wyniki online. Cieszymy się razem. Mi pozostaje już tylko 2km, by dotrzeć do miejsca, gdzie spędzamy wspaniały urlop w tym roku.

Wyniki

No cóż… w płaskich biegach plasuję się przeważnie w środku stawki. Tu niestety zająłem jedno z końcowych miejsc. 332 na 351 osób, które ukończyły bieg. Warto podać czas zwycięzcy – 1:29:53. Taki rezultat osiągnął zawodnik z Czech Milos Kratochvic. Tak jak wspomniałem średni czas na kilometr biegu jaki osiągnął to 4:16… Za rok postaram się, nauczony błędami, poprawić wynik i uzyskać czas poniżej 3 godzin!

Zachęcam do odwiedzenia Szklarskiej Poręby i spróbowaniu swoich sił w biegu górskim. Naprawdę warto.
Wyniki biegu można znaleźć TUTAJ. Zdjęcia z trasy z portalu fotomaraton.pl zobaczyć można TU.