Bravehearts Legionowo. Pobiegli wokół Jeziora Wigry

wigry

Braveheartsi z Legionowa pobiegli wokół Jeziora Wigry (fot. Bravehearts Legionowo)

W minioną sobotę w Wigierskim Parku Narodowym odbył się Maraton Wigry. Na starcie nie mogło zabraknąć przedstawicieli z  Bravehearts Legionowo. Poniżej relacja Anny Szlendak z tego wydarzenia.

Cała trasa maratonu została przeprowadzona przez Wigierski Park Narodowy. Tu królewski dystans pozwolił na podziwianie wspaniałej przyrody, a nie na bicie życiówek. Większość trasy uczestnicy pokonywali zielonym szlakiem pieszym, tuż nad brzegiem jeziora.

Biegowa Uczta

Zagryźć szarlotkę kiszonym ogórkiem i doprawić smakiem pomarańczy. Zjeść babkę ziemniaczaną i zapić podpiwkiem. Czujecie te smaki? W menu jeszcze: soczewiaki, arbuzy, sękacz, ziemniaczki, banany. To nie są zachcianki ciężarnej, tylko propozycja przegryzek podczas biegu, który odbywa się w samym sercu Wigierskiego Parku Narodowego. Kilku Braveheartsów postanowiło posmakować tych pyszności i przebiec Maraton Wigry.

Wraz z Gosią Kwiecińską, Michałem Walczakiem, Krzysztofem Lipińskim i Marcinem Markowskim, mimo pochmurnej i zapowiadającej się deszczowo pogody, stawiliśmy się w sobotni poranek na starcie jednej z najsmaczniejszych imprez biegowych. Wróć – na start, spod Klasztoru Kamedułów w Wigrach zostaliśmy dowiezieni autobusikami.

Michał, Krzysztof i ja zapamiętamy go na pewno na zawsze… lub na jakiś czas i to nie tylko z powodów kulinarnych. Ponad 40-kilometrowy dystans był naszym pierwszym razem. Górki, pagórki, dzikie lasy, drewniane kładki usłane wśród zarośli, zielone pastwiska, ścieżki nad samym brzegiem Wigier – jednym słowem przyroda zapewniła atrakcje dla oka i ducha.
– Pięknie tam było i klimatycznie, fajna trasa, dobre jedzenie, na bogato – wspomina Gosia Kwiecińska, która mimo bólu w kolanie, stopie i biodrze ukończyła bieg i zdobyła piękny medal.
Tych pięknych okoliczności przyrody nie przyćmił nawet deszcz, który towarzyszył nam prawie od samego początku. Skąpani w nim i przemoczeni do suchej nitki w ogóle nie zwracaliśmy na niego uwagi.
– Nie ma rzeczy niemożliwych – stwierdził Krzysztof, a na pytanie współorganizatora, czy się widzimy za rok – bez chwili zastanowienia odpowiedział, że tak. Myślę, że nie tylko on będzie chciał ponownie wziąć udział w ziemniak party w przeddzień biegu i zjeść pyszne kartacze zaraz po.
Ktoś jeszcze dołączy do okrążenia Jeziora Wigry za rok?

W poniższym linku wyniki zawodów – kliknij TUTAJ.