Z parkrunowych tras. Cz. 58. CHTMO odwiedziło gościnny Kalisz (galeria)

parkrun-kalisz_17

Stratujemy... w Kaliszu (fot. GP/UM)

Wakacje sprzyjają turystyce biegowej. Tym razem w drodze na zasłużony urlop wybrałem się rodzinnie do Kalisza, by wziąć udział w parkrun Kalisz. Jak zwykle w rolę wolontariusza wcieliła się moja żona Ula, ja pobiegłem zaś w mojej 18. lokalizacji parkrun Polska.

Kalisz – Młode duchem najstarsze miasto w Polsce. Tak reklamuje się na jednej ze stron internetowych. Powstało w 850 roku naszej ery, choć ślady bytności Kalisza sięgają ery mezolitu.  Na początku XIII wieku, dokładna data jest nieznana, ale oscyluje po roku 1257, miejscowość  ta otrzymała prawa miejskie. Ponadstutysięczne miasto leży na Prosną. I tu w tym malowniczym miejscu odbywają się biegi parkrun.

Przywitani przez koordynatora Alinę Prowse

Do Kalisza docieramy bez żadnych przeszkód. Praktycznie samymi autostradami i krajową 12-tką docieramy na ulicę Sportową na parking przy Aquaparku Kalisz. Szybko orientujemy się gdzie jest start, bo już o 8.30 kręcą się tam koordynatorzy parkrun Kalisz, w tym Alina Prowse, która wita już nas z daleka. Rozmawiamy krótko, bo koordynatorka musi przydzielić wszystkim zadania „bojowe” tzn. wyznacza poszczególnie funkcje, jakie będą sprawować podczas 56. biegu parkrun Kalisz.

Trasa parkruna w Kaliszu

Trasa kaliskiego parkruna, mimo że prowadzi wzdłuż rzeki Prosna, nie jest monotonna. Najpierw uczestnicy biegną 2,5km wzdłuż Wału Matejki, by po nawrotce powrócić do miejsca startu. Oznakowanie namalowane jest na asfalcie co pół kilometra i jest bardzo dokładnie odmierzone. Trzeba tylko uważać na spacerowiczów i rowerzystów. Ale to ogólna zasada parkruna – nie jesteśmy sami i musimy dzielić się parkiem, czy innymi ścieżkami, gdzie parkrunowe biegi są organizowane.

Panowie – wstyd…

Jeśli się nie mylę był to pierwszy parkrun, w jakim brałem udział, a wygrała go kobieta. Takim sukcesem może pochwalić się Karolina Górna, która uzyskała fantastyczny czas 17:58. Tuż za nią na metę wbiegł Krzysztof Górny – 18:00, tak więc (prawdopodobnie, bo nie potwierdziłem tej informacji) biegowe małżeństwo triumfowało w 56. biegu parkrun w Kaliszu. Jak widać z powyższego parkrun to na pewno rodzinna impreza, do której można zaprosić żonę, męża, brata, czy siostrę, dzieci, a nawet dziadka z babcią, jak rodzinie to rodzinnie. No i czasem być najlepszym, ale to przecież dla uczestników nie jest najważniejsze. Liczy się udział i ukończenie cosobotnich zmagań. Z reporterskiego obowiązku dodam, że drugą lokatę wśród mężczyzn zajął Robert Kaliciński, reprezentujący Dziką Rodzinę – 18:22, a na najniższym stopniu podium zameldował się Marcin Dudek z Night Runners – 18:36. Wśród kobiet drugą lokatę wywalczyła… Alina Prowse. Koordynatorka mogła pozwolić sobie na bieganie, bo miała do dyspozycji wielu pomocników. Dzięki temu na mecie odnotowała czas 21:42. Podium uzupełniła Klaudia Antkowiak – 24:17. Warte odnotowania jest również 50. bieg parkrun miejscowego biegacza Tadeusza Tomeczka, za co otrzymał pamiątkowy dyplom i brawa ponad 80 biegaczy i wolontariuszy. Tylko dwóch osób zabrakło, by pobić rekord frekwencji, który wynosi 73 osoby. W minioną sobotę pobiegło w kaliskiej edycji biegu 72 osoby.

Mój start?

To był mój 72 start w biegach parkrun, a zarazem zaliczyłem 18. lokalizację w Polsce – zobacz TUTAJ. Niestety forma nie jest dobra, ba!, nie jest nawet średnia, bo był to najsłabszy czas ze wszystkich 18 lokalizacji. Czas biegu to 26:36. Najlepiej wypadł mi bieg w Krakowie – 23:01. Ula zaliczyła jako wolontariusz swoją 17. lokalizację. Nie była tylko ze mną w Konstancinie-Jeziornie. Za tydzień odwiedzimy kolejne parkrunowe miejsce na mapie Polski – Wrocław.