Z parkrunowych tras. Cz. 9. „Biegaliśmy w angielskich parkrunach”

parkrun_02

parkruny w Anglii (fot. arch. pryw.)

Ich przygoda z parkrunem zaczęła się w Anglii, gdzie mieszkali przez ostatnie lata. Niedawno wrócili do kraju, do Jabłonny. Nie spodziewali się, że nadal będą mogli kontynuować przygodę z parkrunem w swojej rodzinnej miejscowości.

O kim mowa? O Justynie i Łukaszu Jaworkach, którzy wraz ze swoimi córkami swoją przygodę z parkrunem zaczęli na Wyspach. Tam zaliczyli kilka lokalizacji – Barnsley parkrun, Concord parkrun Shieffeld, Hillsborough parkrun, Rother Valley parkrun. Teraz biegają w Jabłonnie!

Michał Machnacki: Jak możesz porównać bieganie w angielskich parkrunach do naszego jabłonowskiego?

Justyna Jaworek: Na Wyspach na pewno zdecydowanie inna pogoda. Często pada deszcz lub mżawka, ale do tego wszyscy są tam przyzwyczajeni. W Jabłonnie nie można na razie narzekać na aurę. Na pewno parkruny różni ilość uczestników. Mimo że w parku w Jabłonnie biega zawsze kilkudziesięciu zawodników, w Anglii w podobnych lokalizacjach bierz udział ponad 100 osób, a czasem i 300 amatorów biegania. Więcej osób biega też ze swoimi pupilami, dziećmi, co powoduje, ze panuje tam rodzinna, wspaniała atmosfera. Co nie oznacza, że w Jabłonnie tak nie jest. Jest sympatycznie i wierzę, że będzie tu także biegać większa liczba chętnych.

Czy istnieją jakieś podobieństwa?

Oczywiście. Tak jak tam, tak i tutaj biegają fantastyczni ludzie, z którymi zawsze można porozmawiać, przed i po biegu na różne tematy, nie tylko biegowe. Ważną sprawą jest zaangażowanie koordynatorów i wolontariuszy, bo jak wiadomo nic bez nich…

No właśnie, czy praca wyżej wymienionych różni się do tego, co w Jabłonnie?

Na pewno jest ich bardzo dużo, ponieważ wymaga od tego liczba startujących. U nas w jabłonowskim parku ludzie również są bardzo zaangażowani w swoją pracę. W Anglii na każdym zakręcie stoi wolontariusz, a praktycznie wszyscy koordynatorzy i pomocnicy gorąco dopingują uczestników. Oni to traktują jak coś bardzo ważnego. Są osoby, które nie mogą biegać, dlatego chcą konieczne pomagać w organizowaniu parkrunów. Ciekawostką może być fakt, że w Barnsley parkrun jeden wolontariusz jeździ na rowerze jako… sanitariusz. Wolontariusze pilnują również, by osoby, które nie biorą udział w biegu, nie przeszkadzały biegnącym. Są też wolontariusze-zające! Osoby te prowadzą biegnących na planowany czas.

Jak podoba się trasa jabłonowskiego parkruna?

Trasa bardzo wymagająca ale ale w 100% naturalna. Po asfalcie biega się zdecydowanie lepiej, ale to bez znaczenia jeśli biegasz dla przyjemności. Możemy dziękować losowi, że w Jabłonnie mamy tak wspaniały park i że jest zgoda na wykorzystanie terenu.

Życzę więc udanych parkrunowych startów.

Dziękuję, zapraszam do Jabłonny na cosobotnie bieganie!