Puchar Warszawy i Mazowsza w Rowerowej Jeździe na Orientację w Lasach Legionowskich (galeria)

rower-orientacja_16

Nie tylko szybka jazda rowerem, ale także umiejętne czytanie mapy (fot. GP/MM)

W Lasach Legionowskich (gmina Jabłonna) odbyła się kolejna runda Pucharu Warszawy i Mazowsza w Rowerowej Jeździe na Orientację. Impreza ta dofinansowana jest ze środków Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego, a organizatorem Stowarzyszenie Team 360°.

Tym razem rowerzyści mogli podziwiać Lasy Legionowskie, które pięknie mienią się barwami jesieni. Pogoda idealna, nie padało i nie było zbyt błotniście, bo leśne dukty nie są tak rozjechane jak po drugiej stronie torów, tam gdzie rozgrywają się legionowskie przełaje.

Rywalizowali na czterech trasach

Uczestnicy rywalizacji mieli do wyboru cztery trasy: Zielona – 8 punktów kontrolnych, Niebieska – 15, Czerwona – 22, Czarna – 28. Z subiektywnego, mojego punktu widzenia, to impreza godna polecenia dla całych rodzin. Możliwość poznania lasu, posługiwania się w nim mapą i kompasem, a do tego radość ze znajdowania punktów kontrolnych.

Okiem organizatora Jana Cegiełki

W dniu dzisiejszym rozgrywana była runda na dystansie klasycznym. Najkrótsza trasa zielona miała dystans 4,8km, a najdłuższa czarna 32km. W orientacji tak naprawdę każdy uczestnik pokonuje inny dystans, bowiem to od wyboru przez zawodnika wariantu pomiędzy poszczególnymi punktami kontrolnymi i jego prawidłowej realizacji zależy, ile w sumie przejedziemy kilometrów. Bardzo często opłaca się przejechać dłuższy odcinek pomiędzy punktami i jest on w końcowym efekcie o kilka minut szybszy, niż tak, jak byśmy chcieli pojechać najkrótszą drogą. W tym cała ciekawość i fascynacja w tej dziedzinie spędzania czasu na łonie natury.W sobotę wystartowało 50 uczestników, czyli naprawdę spora grupa. Najwięcej z nich wystartowało na trasie zielonej, ponieważ na niej startują najmłodsi uczestnicy wraz z ich rodzicami. W ten sposób uczą się orientacji, by w przyszłości ruszyć na dłuższe trasy samodzielnie. Na tej trasie najszybszy był Jurek Wąsiewicz jadący samodzielnie, a wśród dziewczynek Kamila Bernady, jadąca ze swoim tatą. Pecha miała siostra Kamili, Kinga, która jechała z mamą i niestety miała defekt roweru. Część trasy musiała pokonać pieszo. Warto dodać, że Kinga ma cztery lata! Na najdłuższej trasie uczestnicy dojeżdżali aż pod same Legionowo, aby przez Michałówek powrócić do Choszczówki. Tu różnica pomiędzy pierwszym Adamem Wojciechowskim z Pruszkowa, a Sławomirem Kielakiem z Tłuszcza wyniosła zaledwie 84 sekundy. Dla przykładu, jak ciekawa jest to zabawa, niech świadczy fakt, że ostatni zawodnik potrzebował ponad trzech godzin, a na mecie był bardzo zadowolony, że udało mu się znaleźć wszystkie punkty w terenie. Właśnie cały magnes, jaki przyciąga osoby do orientacji, to właśnie odnajdywanie tych biało-pomarańczowych lampioników w terenie i później analiza, jak się pokonało trasę i gdzie się zgubiło. Potem wszystko wydaje się banalne. Adrenalina przychodzi, gdy zawodnicy mają minutę do startu i wtedy dostają mapkę. W którym kierunku ruszyć najpierw? Który wybrać wariant jazdy?

I ja podzielam słowa organizatora pana Janka. Podróżując po trasie zawodów udało mi się znaleźć cztery punkty kontrolne na trasie niebieskiej plus jeden na innej, Czerwonej bądź Czarnej. To naprawdę znakomita forma aktywnego wypoczynku, którą polecam wszystkim amatorom jazdy rowerem.

Wszystkie wyniki poszczególnych tras znajdziecie TUTAJ.