Rowerami Szlakiem Polskich Latarni Morskich. Cz. 2 (galeria)

szlak-latarni-polskich_31

Grupa w komplecie! To była piękna wyprawa rowerowa (fot. Runners Team Jabłonna)

Turystyka rowerowa coraz częściej jest formą aktywnego spędzania wolnego czasu podczas urlopu. Na Szlak Polskich Latarni Morskich… wybrali się biegacze Runners Team Jabłonna – Satek i Mariusz wraz ze swoimi żonami Anią i Beatą. W drugiej części wyprawy do grupki dołączyli kolejni Runnersi Urszula i Artur oraz Monika. Wyprawa miała miejsce w dniach 10-17 czerwca bieżącego roku, a cała trasa wyniosła ponad 500 kilometrów.

14 czerwca 2017 (środa)

Dziś zaplanowany poranny jogging , tym razem do Satka dołączył Mariusz. Przebieżka około 5 kilometrów.
Śniadanko i w drogę, a przed nami latarnia morska Jarosławiec, a wysokość 33,3 metra, rok budowy 1829. Ze względu na lotnisko wojskowe w Wicku Morskim trasa wzdłuż morza jest niedostępna. Objeżdżamy więc Jezioro Wicko, oddalając się od morza na kilka kilometrów i kierujemy się malowniczym szlakiem R-10 do Ustki. Tam odnajdujemy kolejną latarnię, która ma wysokość 19, 5 metra, a rok jej budowy 1892. Stąd kierujemy się do miejscowości Rowy jednym z najpiękniejszych odcinków naszej wyprawy ,,Szlakiem św. Jakuba”. Na początek trzeba się wtoczyć na kilkumetrową górkę, a potem jedziemy przez las wzdłuż cudownych klifów wąskimi ścieżkami , wysoko mad morzem. Kto był to wie, a kto nie był, nie zrozumie. Dziś zaplanowany nocleg w Rowach za 40 zł od osoby, przy ulicy Jarzębinowej 8 u Pani Marysi. Pokonaliśmy kolejne 59 kilometrów.

15 czerwca 2017 (czwartek)

Dziś wielkie święto, bo dociera do nas pozostała część ekipy: Ula, Monika i Artur. Niestety Walery, ze strachu przed tak trudną wyprawą, złamał sobie rękę (mógł wymyślić coś mniej bolesnego, twardziel). Przyjechali pociągiem do Słupska i ruszyli do Rowów. Tam przywitanie, śniadanko i jazda ku przygodzie. Jeszcze pamiątkowe zdjęcie przed tablicą Słowiński Park Narodowy i jedziemy. Początkowo trasa prowadzi wzdłuż jeziora Gardno. Następnie mijamy latarnię morską Czołpino, której wysokość to 25,2 metra, a rok budowy 1875. Kierujemy się w prawo. Niestety między Bałtykiem a jeziorem Łebsko nie pojedziemy na rowerach. Objeżdżamy więc je, kierując się na Izbicę i dalej na Łebę. Odcinek szlaku ,który pozostanie w pamięci jako najtrudniejszy. Nie pchajcie się tu z dziećmi, odradzamy. Podmokłe łąki , torfowiska, widzimy kładki drewniane w przygotowaniu, ale póki co rowery zaczynają się zapadać. Docieramy do rezerwatu przyrody Bagna Izbickie. Zaczyna się survival. Tu na rowerach nie pojedziemy. Dwie godziny w bagnach, czasami po kolana, trochę po gałęziach, przekazujemy sobie rowery i mozolnie przesuwamy się do przodu. Znalazły się też dwie kładki , ale na nich nie odpoczniemy (wielkie gryzące owady kontrolują teren), więc trzeba ruszać dalej. W końcu udaje się wydostać. Przy rzece Łeba przerwa na lizanie ran. Myjemy rowery, sakwy, nogi. Zakładamy czyste ciuszki i lecimy dalej, przed nami Izbica i dalej Łeba. W Łebie w biurze informacji turystycznej , dowiadujemy się, że Bagna Izbickie jako szlak są okresowo nieczynne, hehe. Dla nas wszystko jest czynne , choć było ciężko, daliśmy radę, grunt to zgrany team. Wieczorem nocleg w Nowęcinie, jeszcze na kąpiel w morzu skusili się Artur z Mariuszem. Mimo trudu wyprawy, wszyscy na wesoło wspominają ten dzień i z uśmiechem na twarzy idą spać. Będzie o czym wnukom opowiadać. Dziś pokonaliśmy 55 kilometrów Słowińskiego Parku Narodowego. Nocleg za 30 zł od osoby przy ul. Wczasowej 9 u Pani Marysi.

16 czerwca 2017 (piątek)

Dziś poranek przywitał nas deszczem. Po śniadaniu ruszamy , jest godzina 11:00, późno jak na nas. Do godziny 14:00 cały czas siąpi deszczyk, niby nie mocno, ale na drogach leśnych piach klei się do kół, jest ciężko, dziewczyny lekko zniesmaczone. Ania ma pogryzione kolano, jest spuchnięte, niedobrze. Ale Plantago lanceolata czyli Babka Lancetowata przykładana do nogi ratuje jej życie. Przed nami latarnia morska Stilo. Jej wysokość to 33,4 metra, a została wybudowana w 1906 roku. W przydrożnym barze dziewczyny postanowiły poprawić sobie humory grzańcem, a chłopaki pojechali zobaczyć latarnię . Hurra przestało padać. Jedziemy dalej: Lubiatowo – Białogóra – Dąbki – Karwieńskie Błota – Karwia – Jastrzębia Góra – Rozewie. Trasa w większości bardzo urocza, bo przez piękne lasy. Uśmiech na twarzach powrócił, jest sympatycznie. Ostatnie kilometry trasy asfaltem wśród samochodów., ale dotarliśmy szczęśliwie. Latarnia morska Rozewie ma wysokość 32,7 metra, a rok jej budowy to 1822. Nocleg za 30zł w Chłapowie u Pani Marysi. Dziś przejechaliśmy 72 kilometry.

17 czerwca 2017 (sobota)

To już niestety ostatni dzień zaplanowanej wyprawy, musimy dojechać do Helu. O 15:00 mamy prom do Gdyni, a o 16:45 pociąg do Legionowa. Na samym początku falstart, bo Satek złapał gumę. Szyba naprawa z Mariuszem i ponawiamy start. Dziś poruszamy się cały odcinek wygodną ścieżką rowerową Półwyspu Helskiego. Jest bardzo przyjemna, ale tu jednak nawał turystów. W Chałupach piwko na plaży i żegnamy się z Moniką, która zostaje u znajomych. Przed nami latarnia morska Jastarnia, której wysokość to 13,5 metra, a rok budowy 1950. W Jastarni przyszedł czas na kawę i ciastko. Ruszamy w drogę. Czasu coraz mniej, a musimy jeszcze dotrzeć do ostatniego naszego celu. Latarnia morska Hel. Wysokość latarni to 41,5 metra, a rok budowy 1942. Na Helu rozstajemy się z Ulą i Arturem, oni zostają , mają jeszcze dzień urlopu.
Było wspaniale. Słońce i deszcz, śmiech i łzy, górki i dołki, morze i jeziora, bagna i pomosty, wydmy i twarde drogi, piwo i kefir. Koniec. Wyprawa dobiegła końca. Wszyscy cali i zdrowi, uśmiechnięci. Z chęcią na jeszcze. Przed nami kolejne trasy, których jeszcze nie odkryliśmy. Będziemy pędzić ku przygodzie, wytyczać szlaki i i zdobywać te już istniejące. Na naszej trasie zabrakło dwóch ostatnich latarni w Gdańsku i Krynicy Morskiej. To zadanie dla was, może wam się uda, czekamy na zdjęcia. Jeżeli planujecie taką wyprawę i potrzebujecie jakiejś rady, info, pomocy, znajdziecie nas na naszym profilu facebookowym.

RUNNERS TEAM JABŁONNA

Pozdrawiamy