Jak feniks z popiołów

520442f4408be.jpg


W ubiegłym tygodniu opisywaliśmy poźar budynku głównego na polach golfowych w Rajszewie. Relacja była zdawkowa z uwagi na to, źe zdarzenie miało miejsce tuź przed zamknięciem numeru. Teraz wiemy znacznie więcej na temat przebiegu wypadku i przyszłości jednego z największych pól golfowych w Polsce.


Poźar, który miał miejsce w ubiegłym tygodniu, w nocy z niedzieli na poniedziałek, był spowodowany zapaleniem się sadzy u samego wylotu kominka. Ogień szybko objął warstwy izolacyjne znajdujące się pomiędzy sufitem a poszyciem dachu. Budynek powstał w 1992 roku – prawdopodobnie z wykorzystaniem materiałów nieognioodpornych. Znajdujące się w budynku zraszacze przeciwpoźarowe włączyły się, jednak były bezuźyteczne, bo poźar szalał nad nimi. Dodatkową trudność sprawiła straźakom konieczność wypompowania z budynku oleju opałowego. – Przywieżli go w piątek, bo zbiorniki były całkowicie puste – mówi Bob Ward, menedźer klubu.

2,5 miliona strat

Trudno weryfikować pojawiające się tuź po poźarze szacunki strat. – To szacunki minimalistyczne – mówi Ward.  Spłonęło całe biuro wraz z komputerami, bazami danych, restauracja z wyposaźeniem i wykorzystywanymi na bieźąco produktami. Zniszczony został takźe specjalistyczny sklep, gdzie moźna było zakupić cały ekwipunek do uprawiania golfa. Nie ma takźe szatni. – Obecnie funkcję recepcji i biura spełnia stróźówka będącą do tej pory siedzibą ochroniarzy – tłumaczy menadźer klubu. – Musimy sobie radzić, bo klubowicze cały czas do nas przyjeźdźają – dodaje. W piątek trwały prace przygotowawcze do rozbiórki spalonego dachu. W niedzielę do Rajszewa miał przyjechać Inspektor Nadzoru Budowlanego, źeby ocenić stan murów, które pozostały na pogorzelisku. Jeśli okaźe się, źe nadają się do wykorzystania, prawdopodobnie zapadnie decyzja o odbudowie budynku w dotychczasowej formie.

Krok po kroku

Wszystko wskazuje na to, źe nie uda się przeprowadzić promocyjnej akcji golfa planowanej na wiosnę i lato tego roku. Władze klubu chciały zaprosić do siebie uczniów z jabłonowskich podstawówek i prowadzić naukę gry w tę  królewską grę. Jednak nastawienie w klubie jest pozytywne. – Wszystkie miejsca pracy na pewno zostaną utrzymane – mówi Bob Ward. – W pierwszy weekend kwietnia tradycyjnym turniejem planujemy normalne otwarcie sezonu, bo reszta infrastruktury (pole golfowe, melexy, sprzęt klubowy – przyp red.) nie ucierpiała. W ogóle te ostatnie lata są trochę nieszczęśliwe. Roku temu sezon mieliśmy rozpocząć w ten sam weekend kiedy spadł prezydencki samolot, potem była powódż, mamy trochę pecha – przypomina.

Władze klubu planują stopniową odbudowę klubu. Wszyscy pracownicy są gotowi do pracy, wsparciem słuźy teź blisko 200 członków warszawskiego klubu. – Zaraz po poźarze pytali się jak mogą pomóc, bardzo szybko pojawiły się pierwsze podarunki, aby źycie klubie nie zamarło – mówi źona Boba Warda – Odrodzimy się jak fenix z popiołów – dodaje menadźer klubu.

kg