Legionowo. Kilkunastokrotnie okrążył ziemię. Spotkanie z podróżnikiem Piotrem Śliwińskim

Piotr-sliwinski-wyprawa_07_wynik

Piotr Śliwiński (fot. arch. własne)

37-letni Piotr Śliwiński, miłośnik podróży, przygód i sportów ekstremalnych w 2006r. w wieku 24 lat wyruszył w pierwszą samotną podróż dookoła świata, która trwała rok. 27 stycznia br. o godz. 18.30 w Muzeum Historycznym w Legionowie (ul. Mickiewicza 23) odbędzie się spotkanie z podróżnikiem pt. „Na szczyt Everestu w dwunastej podróży dookoła świata”. Już teraz zapraszamy do przeczytania rozmowy jaką przeprowadziliśmy z Piotrem Śliwińskim. Gorąco zachęcamy do uczestnictwa w spotkaniu. Wstęp bezpłatny.

 

Magdalena Siebierska: Podróżujesz spontanicznie bez planów, a w tych podróżach zdajesz się na dobre serce ludzi spotkanych (po drodze) przy okazji.

 

Piotr Śliwiński: Zdecydowanie unikam planowania moich podróży dookoła świata. W 2006 roku tydzień po zakończeniu studiów na Politechnice Krakowskiej sprzedałem wszystko co posiadałem i zabierając wszystkie swoje oszczędności wyruszyłem przez Atlantyk przed siebie w nieznane do Ameryki na początek. Zachwycony wielkością i różnorodnością Stanów Zjednoczonych odwiedziłem wszystkie stany na kontynencie, co zajęło mi wiele miesięcy. Amerykanie patrzyli na mnie z niedowierzaniem mówiąc, że nie znali do tej pory osoby, która by to zrobiła. Szybko mnie wyprowadzili z błędu, że jednak nie odwiedziłem wszystkich stanów, bo zostały mi Hawaje. Dlatego kilka tygodni później tam się znalazłem. Przed wyjazdem do Honolulu zauważyłem na globusie, że wtedy będę miał Polskę dokładnie po drugiej stronie kuli ziemskiej i taką samą drogę pokonam jak będę wracał przez Azję. Przez Australię, Chiny i Tajlandię dojechałem do Indii. W dwunastym miesiącu wyprawy z Delhi do Krakowa pokonałem 6 tysięcy kilometrów jadąc indyjskim motocyklem Royal Enfield  przez Pakistan, Iran i Turcję.

Pierwsza roczna podróż oraz kolejne wyprawy wraz z niesamowitymi przygodami mogły się wydarzyć, ponieważ jednego dnia odważyłem się pójść za głosem serca i ciekawość poznawania świata skierowała mnie w piękny nieznany świat. Podróżowanie bez planu było możliwe, bo wiara w piękny świat i dobrych ludzi, którzy mi po drodze pomagali, była  mocniejsza niż strach i obawy w zagrożenia, które mogą mnie napotkać.

Od Twojej pierwszej wyprawy minęło już 12 lat. Co przez te lata robiłeś i jakie góry zdobyłeś?

Przez ostatnie 12 lat intensywnie podróżowałem okrążając ziemię 12 razy, systematycznie raz w roku. Na początku czwartej wyprawy dookoła świata spotkałem się w Alpach z dwoma kolegami, którzy mnie zachęcili do zdobycia najwyższego szczytu w Europie, czyli Mount Blanc.

Wtedy właśnie zaczęła się moja kolejna przygoda i pasja związana ze wspinaczką wysokogórską. Od tej pory trasa każdej kolejnej wyprawy dookoła świata przebiegała przez kraj w którym znajdowała się najwyższa góra kontynentu. W ten sposób realizowałem projekt zdobywania Korony Ziemi i najwyższych gór świata takich jak:  Kilimandżaro, Aconcagua, Denali, Carstensz, Elbrus i Mount Everest.

Gdzie teraz wyruszasz i jaką górę chcesz odwiedzić? Ile ta podróż może potrwać? Czy w jakiś sposób zabezpieczasz swoje życie i zdrowie?

Teraz jest ten okres, który też bardzo lubię i mam przerwę w podróży po świecie, bo podróżuję po Polsce. Gdy docieram do miejsc w naszym kraju w, których jestem pierwszy raz to mam uczucie podobne jak w innych krajach.  Jestem więcej w ładnej Polsce i dzięki temu mogę się dzielić z innymi swoimi doświadczeniami i emocjami przywiezionymi z innych kontynentów poprzez udzielanie wywiadów i wykładów.

Nie planuję kolejnych podróży i ich czasu trwania, tak jak nie planowałem wcześniejszych. Po prostu jadę przed siebie jak mam ku temu sprzyjające okoliczności i możliwości. Z kontynentów została mi jeszcze tylko do odwiedzenia Antarktyda i tam się też znajduje ostatni szczyt do zdobycia z mojej Korony Ziemi. Dlatego jest całkiem prawdopodobne, że tam kiedyś będzie mi dane dotrzeć.

Skąd bierzesz pieniądze na podróże? Która z nich najwięcej Cię kosztowała i jaka to była szacunkowa suma?

Pieniądze na podróże pochodzą z mojej pracy. Jedną z głównych moich motywacji do pracy było realizowanie pasji. Ja lubiłem pracować już w młodości i dlatego pierwszą firmę założyłem w wieku 18 lat. Z wiekiem powstawały nowe pomysły, kreowałem kolejne przedsięwzięcia i firmy dając wielu ludziom pracę. Zajmowałem się też różnymi projektami w kraju i za granicą, ale pomiędzy wyprawami będąc w Polsce dużo czasu poświęcam na prowadzenie firm, których jestem właścicielem do chwili obecnej.

Wbrew pozorom pieniądze nie są najważniejsze w podróżowaniu. Potrafię podróżować i cieszyć się otaczającym mnie światem zarówno jak mam kieszenie pełnie jak i w momentach kiedy mam je puste. Gdy mam więcej pieniędzy to ich nie liczę w podróży i się nie zastanawiam ile wydaję dlatego nie potrafię dokładnie odpowiedzieć ile kosztowała mnie najdroższa podróż dookoła świata. Wydaje mi się , że mógł to być koszt między 50 a 100 tysięcy złotych. Natomiast jak tych pieniędzy mi brakuje, kończą się lub ich nie mam to zdarzało mi się pracować po drodze i dokładniej je wtedy liczę. Dlatego wiem, że najtańsze okrążenie świata kosztowało mnie 3 tysiące dolarów przy kursie około 2,5 złotego.

Czy dokumentujesz w jakiś sposób swoje podróże? Jak? Czy można na tym zarobić, żeby mieć pieniądze np. na kolejne wyprawy?

Jestem w trakcie pisania książki, ale trwa to bardzo długo. Dla mnie skuteczniejszym i szybszą formą dokumentacji są zdjęcia i filmy, które można znaleźć na mojej prywatnej stronie www.p82.pl. Na podróżowaniu z pewnością można zarobić i jest na to wiele sposobów. Można sprzedawać książki, pisać artykuły, szukać sponsorów, zostać pilotem lub przewodnikiem, robić występy na scenie i wiele innych rozwiązań. Wolę jednak nie skupiać się tylko na takich działaniach i nie robić z moich podróży wyłącznego sposobu na życie. Podróże są piękne i fascynujące, ale nasze życie i otaczający świat daje jeszcze większe możliwości.

Z Twoich opowiadań wynika, że Twoja pierwsza samotna wyprawa odbyła się spontanicznie i nie przygotowywałeś się do niej w żaden szczególny sposób. Kolejne trudniejsze podróże realizowałeś z przyjacielem i jednak przed ich rozpoczęciem trenowałeś, próbowałeś przewidzieć niebezpieczeństwa czyhające w górach i je zminimalizować. Czy góry uczą pokory? Jak Cię zmieniły?

Podróże dają dużo więcej swobody i spontaniczności niż góry wysokie, które mają większe wymagania. Dla mnie to są takie dwa różne odległe światy. Góry wymagają więcej przygotowania i planowania. Należy pomyśleć wcześniej o pozwoleniach na ich zdobywanie, zorganizowaniu sobie odpowiedniego sprzętu wspinaczkowego, ciepłych ubrań, zdobycia doświadczenia i zgromadzenie przynajmniej minimalnej wiedzy.  

Jest dużo zagrożeń, na które należy być przygotowanym. Postaram się wymienić kilka przykładów niebezpieczeństw w górach: odmrożenia, oparzenia, obrzęk płuc, obrzęk mózgu, ślepota śnieżna, szczeliny, lawiny śnieżne, lawiny kamienne, przepaście, zerwanie liny.

Najwięcej treningów i przygotowań miałem przed wspinaczką na najwyższą górę świata Mount Everest (8848 metrów). Do przygotowania mojego organizmu do długotrwałych ujemnych temperatur wziąłem udział w eksperymencie „Oswajamy Mróz”. W komorze termo-klimatycznej na Politechnice Krakowskiej wytrzymałem zamknięty w temperaturze odczuwalnej minus 60 stopni Celsjusza przez 100 godzin bez wychodzenia. Oczywiście w górach też staram się doświadczać mojej ulubionej spontaniczności co ułatwia mi bliższe relacja z naturą. Dlatego też z przyjacielem Jackiem Jaśniewskim wybieramy wspinanie się bez pomocy przewodników, tragarzy lub szerpów. Jest to droga trudniejsza, bardziej ryzykowana i wymagająca, ale w zamian wraca do nas większa satysfakcja z osiągniętych szczytów i większa radość z otaczającej przyrody. Jeśli śmiałe podróże nauczyły mnie dużej odwagi to  góry wielokrotnie pogroziły mi palcem pokazując jak małą mróweczką jestem. Zrozumiałem, że lepiej najpierw się nauczyć pokory, a potem iść w góry wysokie. Góry z pewnością uczą pokory, ale jak ta lekcja będzie dopiero w górach to można tam zostać już na zawsze.

Czy podczas tych wszystkich wypraw zdarzyło się, że Twoje życie było mocno zagrożone? Kiedy to było? Co się wtedy stało?

W podróżach zdarzały mi się napady i kradzieże w Afryce oraz Ameryce Południowej. Przeżyłem też próbę uprowadzenia na granicy Pakistanu z Afganistanem. Wiele razy miałem gardło w przełyku i myśli, że zginę, galopując na koniach przez dżunglę, jeżdżąc motocyklami w dzikich krajach lub latając na paralotniach w nieznanym terenie. Prawie na każdym lodowcu miałem chwile przerażenia i zagrożenia życia mojego lub innych osób. Bardzo mocno przeżyłem całonocną wygraną walkę w mrozie o życie dwóch innych osób z narażeniem swojego pod szczytem Denali na Alasce. Jednak najbardziej dla mnie niebezpiecznym zdarzeniem było przeżycie biwaku śmierci pod szczytem Mount Everestu. Na wysokości około 8000 metrów  w strefie śmierci potrafiłem samotnie przeżyć całą noc w mrozie w skałach i lodzie, bez namiotu, bez śpiwora, bez gazu, bez tlenu, bez radia, bez jedzenia i picia. Pomimo tych niebezpiecznych wydarzeń które się mogą przytrafić uważam, że to zaledwie jest tyko drobna część pięknej otaczającej nas rzeczywistości, dla której warto podejmować ryzyko poznawania świata w podróżach i samego siebie w górach. Trudne chwile nas tylko wzmacniają i doświadczają, natomiast przyjemne momenty są nagrodą za wytrwałość i cierpliwość w podążaniu za marzeniami.