Legionowo. Mirosław Grabowski, kandydat na radnego w 5. okręgu: Tu mieszkam, tu działam!

Mirosław Grabowski

Mirosław Grabowski

Z 56-letnim Mirosławem Grabowskim, bezpartyjnym społecznikiem, rozmawiam o jego sposobach na zaspokojenie potrzeb legionowian zamieszkałych w piątym okręgu wyborczym, w którym 3 grudnia odbędą się wybory uzupełniające do Rady Miasta Legionowo.

Jest Pan kandydatem legionowskiego stowarzyszenia „Nasze Miasto Nasze Sprawy” („NM NS”) na radnego. Józef Dziedzic, który niedawno zrezygnował z tej funkcji, jest Pana kolegą działającym w tej samej organizacji. Jak Pan ocenia jego pracę na rzecz społeczności z osiedli Piaski i Kozłówka?

Mirosław Grabowski: W moim odczuciu Józef Dziedzic wciąż jest aktywnym działaczem, zaś jako radny dużo zrobił dla mieszkańców i bardzo się w tę działalność angażował. Jest osobą znaną na Piaskach. Nie chciałbym jednak teraz się na ten temat rozwodzić, a skupić się bardziej na tym, co jest tu i teraz.

Zatem, co jest tu i teraz?

Są sprawy, które trzeba dla legionowian zarówno z osiedla Piaski, jak i z Kozłówki pilnie załatwić. Skutecznie może to zrobić jedynie osoba, która tu mieszka. Ktoś, kto jedynie w tych częściach miasta bywa, może mieć trudności w zorientowaniu się w panujących tu powiązaniach i zależnościach. Mieszkam na Piaskach od 26 lat. Przez kilka lat mój blok stał w obrębie okręgu wyborczego nr 5. Teraz mieszkam raptem 300 metrów dalej. Jestem emerytowanym żołnierzem zawodowym pracującym obecnie w dużej przychodni medycznej w Warszawie. Mam żonę i dwójkę dorosłych dzieci. Na Piaskach żyję, chodzę na zakupy i spacery, mam tu mnóstwo znajomych. Przez całe swoje życie działałem aktywnie, m. in. w radach rodziców w szkołach działających na Piaskach i w legionowskim liceum oraz w radzie osiedlowych wspólnot mieszkaniowych. Na dowód tego mogę powiedzieć, że to właśnie ja byłem jednym z inicjatorów protestu skierowanego do władz miasta przeciwko budowie wielopoziomowego parkingu przy stacji kolejowej. To dzięki temu zaangażowaniu udało się zmienić projekt tej inwestycji – czyli odsunąć ją jak najdalej od pobliskich bloków oraz obniżyć liczbę kondygnacji. Taką smykałkę społecznictwa wyssałem z mlekiem matki. A tak naprawdę zamiłowanie do aktywności zaszczepił we mnie mój ojciec, który przez 28 lat był radnym, a obecnie wieku 84 lat jest cieszącym się uznaniem wśród mieszkańców sołtysem w gminie Przasnysz.

Co społecznik z „mundurowych” Piasków w pierwszej kolejności zmieniłby na tym osiedlu?

Według mnie największym problemem jest brak integracji wśród mieszkańców z łącznie aż ponad 40 wspólnot mieszkaniowych. To rozdrobnienie nie raz przeszkodziło w realizacji ciekawych pomysłów. Duże – i jak dotąd niezagospodarowane przestrzenie osiedlowe – zazwyczaj pozostają w zarządzie kilku wspólnot, którym trudno jest wypracować jeden i na dodatek popierany przez wszystkich mieszkańców pomysł na ich uatrakcyjnienie. Często te interesy inwestycyjne wzajemnie się wykluczają, dlatego też w okręgu nr 5 potrzebny jest taki radny, który wsłucha się w potrzeby mieszkańców, wyłapie te najistotniejsze, zyska dla nich większościową akceptację i w finale wcieli je w życie. Mówiąc ze swojej obecnej perspektywy – czyli z perspektywy „zwykłego, szarego” mieszkańca osiedla Piaski – mogę zarzucić obecnym legionowskim władzom, że zbyt mało ingerują i angażują się w sprawy dotyczące tego „inwestycyjnego porozumienia się” mieszkańców wszystkich naszych wspólnot. Mogę zapewnić, że jako radny będę dążył do integracji legionowian z Piasków oraz do poprawy warunków ich codziennego życia. Odtworzenie terenów zielonych, modernizacja dróg, kanalizacji deszczowej, zagospodarowanie pustych osiedlowych działek, nowe parkingi, place zabaw dla dzieci, wspieranie osiedlowych placówek oświatowych, żłobek dedykowany legionowianom z tej części miasta, aktywizacja seniorów w klubach osiedlowych – to tematy, które na pewno będę przedstawiał na forum legionowskiej rady.

 

 

Ma Pan jakiś program wyborczy dla legionowskiej Kozłówki?

MG: Trzeba zdjąć z legionowskiej Kozłówki odium osiedla ludzi w trudnej sytuacji życiowej. To jest stereotyp, który utrwalił się wśród wielu legionowian. Tam mieszka coraz więcej młodych rodzin z dziećmi, które są przyszłością naszego miasta. Myślę, że ich rodzice i same te dzieci nie chcieliby, żeby oceniano ich tylko przez pryzmat miejsca zamieszkania. Chciałbym bardziej zintegrować to społeczeństwo z pozostałymi częściami miasta. Myślę też, że ta integracja już powoli postępuje. Dobrym tego symptomem jest na przykład powstanie ulicy Szwajcarskiej, która połączyła Kozłówkę z Piaskami. Inwestycje w infrastrukturę – w tym drogową – pozwolą na lepsze życie mieszkańców tej części miasta. Jak zostanę radnym, chciałbym lepiej rozpoznać problemy komunikacyjne legionowian z Kozłówki. Są oni odcięci od reszty miasta m. in. przez przebiegające z kilku stron tory kolejowe. Wiem jednak, że rozmowy z kolejarzami odnośnie inwestycji możliwych do zrealizowania w tej lokalizacji nie należą do najłatwiejszych.

Wspomniał Pan, że nie podoba się Panu niewystarczająca ingerencja władz miasta w „sprawy wspólnotowe” na Piaskach. Co jeszcze zmieniłby Pan, gdyby znalazłby się Pan w szeregach tej władzy?

MG: Nie podoba mi się, że Legionowo nie potrafi zachęcić inwestorów do sfinalizowania budowy galerii na Bukowcu. Teren przecież tam jest, ale przez wiele lat leży odłogiem. Legionowska młodzież nie ma się gdzie podziać. Szuka rozrywki w Warszawie i tam zostawia pieniądze. Obawiam się, że ten teren w przyszłości zostanie przekształcony i powstaną tam kolejne bloki, albo jakieś osiedle domków jednorodzinnych. Duże miasto – jakim niewątpliwie jest Legionowo – wciąż jest sypialnią Warszawy. Przy takiej liczbie mieszkańców, nie mamy ani różnorodnych restauracji, ani kina, ani też ogólnodostępnych basenów. Kolejną rzeczą, o której marzę, jest powstanie budżetu partycypacyjnego w Legionowie. To jest rzecz, która w wielu miastach się sprawdza. Nie chcę, aby o realizacji jakichś inwestycji, czy też o ich kolejności, decydowało czyjeś widzimisię. Mieszkańcy najlepiej wiedzą, co jest im do szczęścia potrzebne. Budżet partycypacyjny jest lepszym rozwiązaniem, niż obecne inicjatywy lokalne, promujące jedynie osoby poszczególnych radnych. Radni dostają bonusy, polegające na tym, że mogą pokazać się przed mieszkańcami swoich okręgów. Nie podobają mi się takie rozwiązania. Chciałbym, aby to mieszkańcy – nie radni – decydowali o tym, co jest dla nich najlepsze w ich miejscach zamieszkania. Obecnie radni stawiani są w niezręcznych sytuacjach – stoją niejako między młotem a kowadłem. Żeby móc zrealizować jakąś inwestycję muszą popierać decydującą o jej realizacji władzę. Sumienia nie kupi się za pieniądze, a ja chcę móc spojrzeć sobie w twarz, kiedy stanę przed lustrem.

Załóżmy, że stoi Pan przed tym lustrem. Co Pan powie legionowianom domagającym się szpitala?

Aby powstał szpital w powiecie legionowskim potrzebna jest inicjatywa wszystkich gmin tu istniejących. W przychodni, w której obecnie pracuję, zajmuję się m. in. kontraktowaniem usług medycznych z Narodowym Funduszem Zdrowia (NFZ). Negocjacje te nie należą do najłatwiejszych. Wiem, że zorganizowanie szpitala w naszym mieście nie będzie wcale proste. Mam tu na myśli zwłaszcza uzyskanie kontraktu ze strony NFZ. Szpital bez takiego kontraktu mijałby się z celem, bowiem nie służyłby większości legionowian. Największej szansy na powstanie takiej placówki upatrywałbym w zaangażowaniu w tę kwestię naszych lokalnych posłów. Ich aktywność i lobbowanie w Sejmie mogłyby wiele pomóc. Jak zostanę radnym, z przyjemnością będę monitorował ten temat. Przyjrzę się temu zagadnieniu zwłaszcza pod względem prawno-technicznym. Mieszkańcy Legionowa zasługują na lepszy dostęp do opieki medycznej.

Krajowa władza za pracę w aparacie bezpieczeństwa PRL obcięła emerytury wielu zamieszkującym w tym okręgu wyborczym legionowianom – zapewne też i wielu Pana kolegom i sąsiadom. Co Pan o tym myśli?

Nie jestem związany z żadną partią polityczną. Nigdy nie należałem do żadnej partii i w przyszłości też nie zamierzam. Zależności partyjne są dla mnie zbyt zobowiązujące. Ustawa, o której Pani mówi, mnie akurat nie dotyczy, ale dotknęła wielu moich kolegów. Dla obozu rządzącego w Polsce jestem – na moje szczęście – tą osobą, która służyła ojczyźnie w tzw. „dobrej” Polsce. Władza odbiera lub zamierza odebrać emerytury i renty osobom, które wstępując kilkadziesiąt lat temu do służby zawarły z państwem pewnego rodzaju kontrakt. Uważam, że dla partykularnych interesów zmienia się zasady, pozbawiając tych ludzi praw nabytych. Nie zgadzam się z takim postępowaniem, a wyrazem tego jest mój udział w licznych protestach. W moim odczuciu takich praw można pozbawić tylko ludzi, którym udowodni się ich winę. Jestem przeciwny wrzucaniu wszystkich do jednego worka.

Jak Pan ocenia swoje szanse w wyborach? W kim upatruje Pan „najgroźniejszego” wyborczego rywala?

To nie są zawody sportowe. Wszystkich traktuję jednakowo. Wyborcy zdecydują, który kandydat wygra. Z każdym z tych kandydatów mógłbym znaleźć wspólne tematy i każdy z nich myślę, że starałby się, aby te 2 legionowskie osiedla mieszkaniowe prosperowały. Staram się zaprezentować swoją osobę tak, aby to właśnie mi wyborcy zaufali. Nie zorganizuję żadnego wyborczego spotkania z udziałem mediów. Uważam, że najlepszym, co mogę zrobić przed tymi wyborami uzupełniającymi, to zwyczajnie rozmawiać z mieszkańcami.

Pomysły na rozwój legionowskich Piasków i Kozłówki – autorstwa Pana „ideowego” poprzednika – często ustawiane były w długiej kolejce do realizacji. Nie obawia się Pan, że jeśli zostanie Pan radnym, podzieli Pan los byłego radnego Józefa Dziedzica?

MG: Jestem osobą otwartą, niekonfliktową, kompromisową, konsekwentną i przede wszystkim samodzielnie myślącą. Mam swoje zdanie i potrafię go bronić. Jak będę radnym – to od razu zapewniam – nie będę maszynką do głosowania! Podkreślę, że nie jestem też osobą, która z definicji odrzuca wszystko, czemu sprzyja obecna władza. Doceniam i dobre rzeczy, i na pewno będę popierał wszystkie konstruktywne pomysły na forum legionowskiej rady. Przez ten najbliższy rok będę chciał się sprawdzić w roli radnego. Wierzę, że nawet prezentując odmienne zdanie – a zapewniam, że takie pewnie będę miewał – będę mógł wcielić w życie pomysły mieszkańców mojego okręgu. Zakładam, że jeśli przedstawię sensowne pomysły na inwestycje – poparte podpisami mieszkańców – żadna władza się im nie sprzeciwi. Radny to przecież łącznik pomiędzy wyborcami a władzą. Czas najwyższy, aby w zamieszkałe przez blisko 8 tysięcy osób osiedle Piaski zacząć wreszcie więcej inwestować. To jest osiedle, które odprowadza pokaźne podatki do miasta, a tak naprawdę niewiele z tego czerpie.

Dziękuję za rozmowę.