Legionowo. Śmierć w przychodni. Śledczy nie wiedzą, dlaczego pacjentka zmarła

przychodnia-puls

Przychodnia Puls (fot. GP/kg)

 

Kulisom tragicznej śmierci pacjentki jednej z legionowskich przychodni zdrowia wciąż przyglądają się legionowscy śledczy. Sekcja zwłok 40-letniej kobiety nie ujawniła bezpośredniej przyczyny jej zgonu.

Przypomnijmy. Do tego nieszczęśliwego wypadku doszło 24 listopada 2015r. w przychodni „Puls”, mieszczącej się przy ulicy Zegrzyńskiej 27 na legionowskich Piaskach. Po domięśniowym podaniu antybiotyku pacjentce nieoczekiwanie doszło u niej do silnego wstrząsu. Na pomoc natychmiast wezwano lekarzy ratowników. Ci, mimo iż bardzo szybko podjęli interwencję w postaci m. in. resuscytacji krążeniowo-oddechowej, nie zdołali jednak przywrócić krążenia u nieprzytomnej kobiety. Pacjentka zmarła, zaś ustaleniem przyczyn jej tragicznej śmierci od ręki zajęły się legionowskie organa ścigania.

 

Śledczy jeszcze nie wiedzą

Śledztwo wszczęto w kierunku art. 155 kodeksu karnego (kk) tj. w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Jednak jak do tej pory, nikt, w tym żaden z leczących denatkę medyków, nie usłyszał żadnych prokuratorskich zarzutów. Sekcja zwłok przeprowadzona kilka dni po śmierci pacjentki nie określiła jej bezpośredniej przyczyny. Konieczne okazały się bardziej szczegółowe badania toksykologiczne. – Do chwili obecnej, do akt sprawy nie wpłynęła opinia biegłych lekarzy z Zakładu Medycyny Sądowej (ZMS), a zatem nie jest znana przyczyna zgonu Agnieszki M., ani też wyniki badań dodatkowych – 19 stycznia br. poinformowała prokurator Katarzyna Ryniewicz-Smela z Prokuratury Rejonowej w Legionowie. – Termin zakończenia postępowania jest uzależniony od tego, kiedy wpłynie opinia ZMS i jakie w świetle tej opinii konieczne będą dalsze czynności – dodała prokurator.

Śmiertelny antybiotyk

Jak udało się nam jeszcze w listopadzie ubiegłego roku nieoficjalnie ustalić, nieżyjąca już pacjentka przychodni „Puls” wcześniej leczyła się na zapalenie oskrzeli. Leki, które wówczas zażywała, niestety zbyt długo nie przynosiły jej ulgi. Chcąc szybciej odzyskać formę, poprosiła swojego lekarza o receptę na mocniejszy medykament. Ten zaś zlecił jej domięśniowe podanie antybiotyku. Jaki konkretnie był to antybiotyk, wszystkie organa wyjaśniające tą sprawę wciąż niestety milczą.