Makabryczna zbrodnia w Legionowie

52045101cf435.jpg

Najpierw w akcie zazdrości udusił źonę a potem wywiózł do lasu w miejscowości Palmiry i podpalił. Taki w skrócie przebieg najprawdopodobniej miały makabryczne zdarzenia, jakie rozegrały się w nocy z 22 na 23 lutego w Legionowie w jednym z bloków na osiedlu Piaski.

Zaginięcie zgłosił jako pierwszy, prawdopodobnie na komisariacie w Legionowie, kochanek kobiety. Jednak policja, nie mogła przyjąć oficjalnie takiego zawiadomienia, poniewaź zaginięcie moźe zgłosić jedynie ktoś z rodziny. Męźczyzna nie chciał ujawnić swojej toźsamości. 24 lutego zaginięcie zgłosiła kobieta, która podała się za jej kuzynkę. Policja od razu rozpoczęła czynności śledcze, m. in. przesłuchała świadków. Kiedy zaginiona nie zjawiła się w pracy, przesłuchano jej koleźanki. Jednak źadna z nich nie potrafiła wskazać miejsca, w którym mogłaby przebywać zaginiona kobieta.

Przyznał się podczas przesłuchania
27 lutego w poniedziałek wieczorem przesłuchano męźa kobiety, który nie zgłosił zaginięcia źony. Rozpytujący go legionowscy policjanci zauwaźyli, źe Paweł M. plącze się w zeznaniach i jego wersja wydarzeń jest niespójna. Po niecałej godzinie przesłuchiwany „pękł” i funkcjonariusze usłyszeli prawdziwą relację ze zdarzeń, które miały miejsce w nocy ze środy na czwartek. Podczas kłótni, której powodem była zazdrość, doszło do szarpaniny i Paweł M. udusił swoją źonę. Potem zawinął ciało w koc i samochodem wywiózł do lasu w pobliźe miejscowości Palmiry. Oblał je benzyną i podpalił.
Państwo M. byli małźeństwem od 2006 roku. Rodzina mieszkała w nowych blokach przy ul. Piaskowej. Nie mieli dzieci. To nie była patologiczna rodzina. Policja wcześniej nie miała źadnych zgłoszeń o przemocy czy awanturach. Nie było takźe jakichkolwiek sygnałów od sąsiadów, źe dzieje się tam coś niepokojącego. Według nieoficjalnych informacji kłopoty w małźeństwie zaczęły się, kiedy 37-letni Paweł M. zaczął podejrzewać źonę o zdradę. Zazdrosny mąź nie wiedział, źe od kilku miesięcy źona zdradza go z kolegą z pracy, dopóki się do tego sama nie przyznała.
Za popełnione przestępstwo Pawłowi M. grozi od 8 do 25 lat pozbawienia wolności. Podejrzany został przewieziony do aresztu, gdzie spędzi najbliźsze 3 miesiące. Prokurator podjął rutynowe działania.

/iw/