Miała być bomba a jest niewypał

5204427d2103b.jpg

 


Znany muzyk, legionowski społecznik, który kandydował w tegorocznych wyborach samorządowych, przeddzień wyborów został oskarźony o łamanie ciszy wyborczej. Sprawą zajęły się nawet ogólnopolskie media. Trzy tygodnie po wyborach Robert Szymański nadal czeka na postawienie zarzutów.

 

 

 

20 listopada, w przeddzień wyborów, podczas ciszy wyborczej została odpalona prawdziwa bomba wyborcza, przez lokalnych polityków nazwana „wyborczą seksbombą”. W mediach zaszumiało, kiedy lider zespołu Sexbomba został oskarźony o niszczenie plakatów wyborczych swoich przeciwników politycznych. Świeźo zamontowany monitoring miał zarejestrować dowody przestępstwa. Bomba wybuchła, media wydały wyrok, a Robertowi Szymańskiemu wciąź nie przedstawiono źadnych zarzutów.

Wiadro błota

Ja wniosłem im rocka do polityki a oni mi wylali wiadro błota na głowę – mówi artysta. – W sobotę 20 listopada brałem udział w legalnej obywatelskiej akcji profrekwencyjnej „masz głos, masz wybór” wspieranej przez Fundację im. Stefana Batorego. Jej celem było zachęcanie Polaków do udziału w wyborach samorządowych – oświadcza na swojej stronie internetowej lider Sexbomby – Akcja ta nie naruszała ciszy wyborczej i była prowadzona wyłącznie na ogólnodostępnych miejskich słupach ogłoszeniowych, co nie naruszało ordynacji. Umieszczałem wyłącznie legalne materiały Fundacji im. Stefana Batorego, które nie namawiały do głosowania na konkretnego kandydata lub listę wyborczą. Zachęcały jedynie do udziału w wyborach. Szymański twierdzi, źe dotąd nie został przesłuchany przez organ porządkowy ani prokuraturę, nie przedstawiono mu źadnych zarzutów. Uwaźa, źe został ofiarą pomówienia i jest mu przykro, źe został w ten sposób potraktowany. Na dowód legalności swoich działań pan Robert podpiera się dokumentem w którym PKW stwierdza, iź dopuszczalne jest w tym okresie prezentowanie materiałów reklamowych, które mają zachęcać do głosowania. Zakaz zaś dotyczył materiałów, które miałyby zawierać elementy agitacyjne dotyczące kandydatów, list czy osób, które związane są ze sztabami wyborczymi.

Niedomówień ciąg dalszy

Źeby była jasność, to ja nie widziałem, źeby pan Szymański zaklejał plakaty – natomiast podobno na mieście zakleił kilka i jest to na monitoringu – tłumaczy Tomasz Kacprzak, kandydat Platformy Obywatelskiej do Rady Miasta, to od jego zgłoszenia zaczęła się sprawa Szymańskiego. Legionowscy policjanci nie wystąpili jednak do Straźy Miejskiej o zapis zdarzeń. – Policjanci stwierdzili, źe nie potrzebują tego zapisu, bo mają świadków – mówi Komendant Straźy Miejskiej w Legionowie Ryszard Gawkowski. – Obejrzeli tylko nagrania z innych zdarzeń, w innych lokalizacjach – dodaje komendant. Zapytany o naruszenie prawa Robert Szymański twierdzi, źe to nie on naruszył ciszę wyborczą, tylko sam Tomasz Kacprzak, publikując swoje wypowiedzi na Facebooku, zachęcając do głosowania, firmując to swoim avatarem, na którym był plakat wyborczy. – Nie chciałem tego zgłaszać – mówi artysta sugerując, iź takie działania są mu obce i nie widzi w nich sensu. – Odnośnie Facebooka nie mam pojęcia o co chodzi – odpowiada na zarzuty pan Tomasz Kacprzak.

Niewypał

Legionowska policja zamierza wysłać pismo z zapytaniem o interpretację tego w tego konkretnego zachowania do Państwowej Komisji Wyborczej. Nadal jednak nie wyszło ono z legionowskiej komendy, która ma 30 dni na przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego naruszenie ciszy wyborczej. Zostało zatem 7 dni. Być moźe zwłoka spowodowana jest świadomością, źe PKW nie potraktuje naklejania materiałów profrekwencyjnych jako zakłócania ciszy wyborczej. Jak udało nam się ustalić, w tegorocznej kampanii samorządowej PKW podobną sprawą juź się zajmowała i wykazała, źe takie działanie nie było złamaniem ciszy wyborczej. Taką interpretację potwierdza takźe dokument PKW opublikowany przez Roberta Szymańskiego na jego stronie internetowej. Robert Szymański jest rozgoryczony medialną nagonką, która rozpętała się wokół niego w czasie ciszy wyborczej. Nie chce dociekać ile głosów przez to stracił i jaki to miało wpływ na wynik wyborów. Chciałby zamknąć tę sprawę – Z jednej strony naruszono mój wizerunek, z drugiej nie chciałbym być postrzegany jako ofiara – mówi Szymański. Czy sprawa znajdzie swój dalszy los w sądzie? Trzeba poczekać.

Iwona Wymazał