Przez nieopuszczony szlaban mógł zginąć człowiek

521c8fa6dc3c6.jpg

W niedzielę, 4 sierpnia br., nieomal nie doszło do tragedii na rogatce znajdującej się przy skrzyżowaniu ulic Parkowej i kard. Stefana Wyszyńskiego w Legionowie. Dróżniczka, obsługująca ten przejazd kolejowy, źle się poczuła i nie opuściła szlabanów na czas. Gdyby przechodzień obecny na tej rogatce nie zasygnalizował rękoma nadjeżdżającemu kierowcy zbliżającego się niebezpieczeństwa, kierowca ten zginąłby na miejscu. Wjechałby bowiem wprost pod koła rozpędzonego pociągu.

 

Kierowcę ostrzegł pieszy
4 sierpnia br. ok. godz. 8.00 rano, jeden z Legionowian chcąc dostać się do pracy, przejeżdżał przez przejazd kolejowy zlokalizowany przy skrzyżowaniu ulic Parkowej i kard. Stefana Wyszyńskiego w Legionowie. Jechał z dozwoloną w tym miejscu prędkością. Szlaban na tej rogatce był otwarty. Jednocześnie przechodził tamtędy pieszy, który nagle zaczął machać rękoma. Dziwne gesty pieszego zaniepokoiły nadjeżdżającego kierowcę. W związku z czym, tuż przed rogatką zatrzymał on prowadzone przez siebie auto. Nagle okazało się, że przez przejazd, na którym dróżnik nie opuścił szlabanów, przejechał rozpędzony pociąg. Gdyby nie dziwne zachowanie pieszego, które zaniepokoiło wspomnianego kierowcę, zginąłby on na miejscu, bowiem nie zdążyłby on odpowiednio wyhamować i wjechałby wprost pod koła przejeżdżającego przez tą rogatkę pociągu.

Dróżniczka była trzeźwa
Nieopuszczenie szlabanów na wspomnianym przejściu kolejowym natychmiast zgłoszono na Komendzie Powiatowej Policji (KPP) w Legionowie, zaś ta wysłała na miejsce zdarzenia jeden ze swoich patroli interwencyjnych. Policjanci na miejscu wstępnie przesłuchali dróżniczkę pracująca na tej rogatce. – Kobieta przyznała się policjantom, że źle się poczuła i dlatego nie dopilnowała opuszczenia szlabanów na czas. Policjanci przebadali ją alkomatem. Wynik badania był prawidłowy. Dróżniczka nie była pod wpływem alkoholu – wyjaśniła mł. asp. Emilia Kuligowska, oficer prasowy z legionowskiej KPP.

Grozi jej nawet do 5 lat więzienia
Aktualnie policjanci z legionowskiej KPP wszczęli postępowanie w tej sprawie w kierunku art. 160 kodeksu karnego, czyli w kierunku narażenia uczestników ruchu drogowego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez dróżniczkę pracującą na tej rogatce. Za tego typu przestępstwo, polski kodeks karny przewiduje karę grzywny, ograniczenia wolności bądź jej pozbawienia od 3 miesięcy nawet do 5 lat. – Póki co, policjanci muszą dokładnie ustalić wszystkie okoliczności tego niedzielnego zdarzenia. Na pewno sprawdzą, czy winę za nieopuszczenie szlabanów, rzeczywiście ponosi pracująca na tym przejeździe kolejowym dróżniczka. Wyjaśnią także, jakie kłopoty zdrowotne kobiety spowodowały, że nie wywiązała się ona ze swoich obowiązków służbowych – poinformowała mł. asp. Emilia Kuligowska, rzecznik prasowy legionowskiej KPP. Standardowo nadzór nad tym śledztwem obejmie Prokuratura Rejonowa z Legionowa. W podobnych sytuacjach zazwyczaj też jest informowany zakład pracy. W tym przypadku sprawa najprawdopodobniej zostanie zgłoszona do PKP Polskich Linii Kolejowych S.A., które zatrudniają dróżników na przejazdach kolejowych.

Będzie wewnętrzne postępowanie?
PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. jeszcze nie otrzymały żadnego zawiadomienia o opisanym zdarzeniu na przejeździe kolejowym w Legionowie. – Dotychczas nie otrzymaliśmy żadnego zgłoszenia z policji w tej sprawie. Każde tego typu zgłoszenie traktujemy bardzo poważnie, tak jak odpowiedzialna jest praca dróżnika przejazdowego. Niezwłocznie, jak tylko otrzymamy stosowną oficjalną informację, rozpoczniemy wewnętrzne postępowanie wyjaśniające w tej sprawie – poinformował Mirosław Siemieniec z zespołu prasowego stołecznych PKP Polskich Linii Kolejowych S.A. Wyjaśnił on także, że tego typu postępowania służbowe trwają ok. miesiąca, zaś w ich trakcie są – o ile jest to możliwe – przesłuchiwani wszyscy świadkowie, czyli m.in. dróżnik obsługujący daną rogatkę, jego bezpośredni przełożony oraz maszynista kierujący pociągiem. – Procedury określają, jak powinien zachować się pracownik w sytuacjach nagłych związanych m.in. z pogorszeniem zdrowia. Każdy z naszych pracowników jest zobowiązany do przestrzegania tych zasad – zapewnił Mirosław Siemieniec z PKP Polskich Linii Kolejowych S.A.

Ustalą kto zawinił?
Wspomniane procedury mówią m.in. o tym, że dróżnik, w momencie kiedy źle się czuje i nie może poprawnie wykonywać swoich obowiązków służbowych, powinien niezwłocznie o tym fakcie powiadomić swojego przełożonego. Ten w jego zastępstwie wysyła zmiennika i jednocześnie informuje dyspozytora ruchu kolejowego o tymczasowym braku pracownika na danej rogatce. Z kolei dyspozytor ruchu kolejowego zawiadamia o zaistniałej sytuacji maszynistów kierujących pociągami, którzy są zobowiązani zwolnić przed takim przejazdem kolejowym, w którym nie ma dróżnika. Oczywiście wszystkie te okoliczności niebawem zostaną ustalone, zarówno przez legionowską policję, jak i przez PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. Organy powyższe wyjaśnią, kto dokładnie zawinił i ewentualnie kto poniesie odpowiedzialność za nieopuszczenie szlabanów na legionowskiej rogatce.

ms