Rewolucji w Straży Miejskiej w Legionowie nie przewiduję! – mówi nowy komendant

Adam Nadworski, fot. UM w Legionowie

Z Adamem Nadworskim, świeżo upieczonym nowym komendantem Straży Miejskiej w Legionowie, rozmawiam o przyszłości tej formacji oraz o nowych jej obliczach w czasach epidemii koronawirusa.

 

Magdalena Siebierska: Jedyny w historii legionowskiej Straży Miejskiej (SM) jej komendant, Ryszard Gawkowski z końcem kwietnia odszedł na zasłużoną emeryturę. Przez ostatnich 10 lat był Pan jego prawą ręką. Czy spodziewał się Pan awansu?

Adam Nadworski: Spodziewałem się, że wcześniej, czy później komendant Gawkowski odejdzie na emeryturę. Mam duże doświadczenie – wcześniej pracowałem w policji na różnych stanowiskach, potem przez 10 lat byłem zastępcą komendanta SM w Legionowie. Przypuszczam, że to właśnie moje przygotowanie zawodowe zaważyło o powierzeniu mi tej funkcji. Podchodziłem do tego na zasadzie – taka kolej rzeczy, ktoś musi ją pełnić. Myślałem sobie wtedy, że jak mi zaproponują to stanowisko, to je przyjmę i podejmę wyzwanie.

 

Czy miał Pan jakichś rywali? Czy brano pod uwagę kandydaturę innej osoby?

Nie słyszałem o tym. Z tyłu głowy zawsze miałem takie przeświadczenie,że może to ja właśnie otrzymam taką propozycję, ale wychodziłem z założenia – czas pokaże, kto będzie nowym komendantem.

 

 

 

Co może obiecać legionowianom nowy szef SM?

Będę robił wszystko, aby sprostać ich oczekiwaniom. Podchodzę do tego z łatwością, ponieważ 99 procent problemów, którymi w Legionowie zajmuje się ta formacja, jest mi bardzo dobrze znanych i nie są to dla mnie żadne nowości. W kadrze kierowniczej SM będzie nas dwóch. Moim zastępcą będzie Paweł Szulc. Razem podołamy temu wszystkiemu. Z tego miejsca, życzę wszystkim legionowianom, aby pomoc im niesiona z naszej strony była szybka i skuteczna. Życzę im również zrozumienia dla naszych działań, ponieważ nie zawsze nasza reakcja jest tak szybka, jakiej oczekują mieszkańcy. Nigdy nie lekceważyliśmy żadnych zgłoszeń, nie lekceważymy ich i nigdy nie będziemy tego robić. Reagujemy na wszystkie zgłoszenia w miarę naszych możliwości, a nieraz to wymaga czasu.

 

Objął Pan kierownictwo w legionowskiej SM w dość trudnym okresie – w środku, a może i na początku epidemii koronawirusa. Czym się teraz zajmujecie i jak wygląda Wasza codzienna służba?

Zgodnie z poleceniem Wojewody Mazowieckiego, od 31 marca SM w Legionowie znajduje się pod jurysdykcją policji. Nasza współpraca z policją układa się bardzo dobrze. Większość interwencji podejmują policjanci, a my im pomagamy. Jeśli jest taka potrzeba, to pracujemy również w niedziele. Od czasu wprowadzenia przez rząd restrykcji przeciwepidemicznych pracowaliśmy w dwie pierwsze niedziele. Na służbach byliśmy wtedy wszyscy. Było nas widać i słychać – z naszych radiowozów płynęły komunikaty o zakazie gromadzenia się, czy też o konieczności pozostania w domach. Aktualnie nie ma potrzeb uruchomiania SM w Legionowie w niedziele, przynajmniej nie dostajemy takich sygnałów od policji. SM zabezpieczyła się w walce z tym wirusem. Zakupiliśmy sprzęt ochronny dla funkcjonariuszy. Mamy jednorazowe maseczki i rękawiczki oraz płyny dezynfekcyjne. Mamy również przyłbice i profesjonalne kombinezony wielokrotnego użytku, które można odkażać. Trzymamy je na „czarną godzinę”, a tą czarną godziną w naszym rozumieniu jest na przykład objęcie kwarantanną tutejszej jednostki policji i pozostawienie nas tj. raptem 19 strażników miejskich na placu boju samych. W czasie epidemii, zgłoszeń i zdarzeń mamy trochę mniej, bo też mniejsza jest aktywność ludzi na ulicach Legionowa. Ale na brak pracy w tym tej dodatkowej wynikającej ze stanu epidemii nie narzekamy. W ramach tych dodatkowych czynności uczestniczyliśmy w m. in. otwarciu targowiska miejskiego, czy też pilnowaliśmy przestrzegania zakazu wchodzenia do lasów. W ostatnim czasie podjęliśmy też kilkanaście interwencji związanych ze zwierzętami, w tym tymi dzikimi. Na szczęście, w tym zakresie już od kilku lat współpracujemy ze specjalistyczną firmą i przebieg takich interwencji jest o wiele łatwiejszy, a my niektórych zwierząt nie musimy już wozić np. do warszawskiego zoo. Na początku epidemii odbieraliśmy rannego nietoperza z jednego z mieszkań, teraz próbujemy namierzyć lisa widzianego na jednej z budów przy Urzędzie Skarbowym w Legionowie. On, albo oni – bo lisów widziano więcej – na pewno gdzieś tam zamieszkali. Dostajemy dokumentujące te fakty zdjęcia od mieszkańców. W ostatnim czasie okleiliśmy też kilkanaście starych pojazdów tzw. wraków. Najwięcej z nich zostało przez nas zabezpieczonych na ulicy Władysława Broniewskiego w Legionowie. Na razie nie podejmujemy kolejnych czynności, co nam uniemożliwia ich odholowanie. W najbliższym czasie do właścicieli tych pojazdów wyślemy odpowiednie dokumenty. Z uwagi na epidemię i konieczność ograniczania kontaktów międzyludzkich, na razie nie chcemy nikogo wzywać do naszej siedziby. Wszystkie sprawy, w tym te dotyczące wraków staramy się wyjaśniać na miejscu zdarzenia.

 

Nowy szef to nowy styl zarządzania. Czy coś się zmieni w polityce kadrowej i rozwojowo-inwestycyjnej legionowskiej SM?

Myślę, że nie. Rewolucji nie przewiduję. Na pewno chcę wdrożyć pewne ulepszenia. Jednym z tych poprawiających jakość naszej pracy rozwiązań będzie komputerowe sporządzanie notatek służbowych. Do tej pory strażnicy miejscy robili to ręcznie. Chcę też poddać rewizji podział obowiązków służbowych strażników miejskich – musi być jasność, co do tego, kto i za co w naszej formacji odpowiada. Dodam również, że tuż przed odejściem komendanta Gawkowskiego na emeryturę, rozpocząłem starania, – o których zresztą komendant wiedział – o pozyskanie nowych ludzi do naszej formacji. Pojawił się doświadczony kandydat na strażnika miejskiego. Wcześniej pracował on w tym zawodzie, ale w Warszawie. Z początkiem maja zaczął służbę w SM i jak na razie wzorowo wywiązuje się ze swoich obowiązków służbowych.

 

Czy wciąż potrzebujecie więcej rąk do pracy?

Legionowska SM mogłaby być liczniejsza. Jezcze dwie dodatkowe osoby dałyby nam pełen komfort. Gdyby było nas więcej, moglibyśmy wrócić do niedzielnych służb. Teraz tj. w obecnym stanie kadrowym byłoby to dosyć trudne do wykonania, ale nie niemożliwe – gdyby zaszła taka potrzeba. W obliczu obecnej sytuacji tak epidemicznej, jak i ekonomicznej o nowych naborach nie ma co na razie rozmawiać. Teraz priorytetem jest utrzymanie dotychczasowej liczby etatów.

 

Co z modernizacją monitoringu miejskiego? Czy będzie Pan zabiegał o realizację tej inwestycji?

Koncepcja modernizacji monitoringu miejskiego powstała, ale niestety jej realizacja stanęła w martwym punkcie, głównie z uwagi na wysokie koszty realizacji tej inwestycji. Te koszty są wysokie, – bo potrzebnych jest około 1 mln zł. Nowy system monitoringu miejskiego – ujęty w tej koncepcji – jest naprawdę bardzo inteligentny. Kamery rejestrują wszystko, a w sytuacjach niejednoznacznych natychmiast alarmują ludzi. Człowiek jest potrzebny dopiero do zweryfikowania tych alarmów, nie musi całymi dniami siedzieć i śledzić obrazów nagrywanych przez te urządzenia. Od kiedy modernizacja tego systemu stanęła pod znakiem zapytania, staramy się utrzymać w dobrostanie to, co mamy. A mamy 45 kamer. Podpięte są one do jednego przeciążonego serwera, a całodobowy wgląd w nagrywany przez nie obraz mają dyżurni policji. Oprócz tego, mamy jeszcze jeden serwer, do którego podpięte są kamery znajdujące się w Centrum Komunikacyjnym na zewnątrz i wewnątrz budynku. Na tej dużej przestrzeni jest 39 kamer. Obecnie nasze działania skupiają się na bieżącej konserwacji tych wszystkich wyżej wymienionych urządzeń. Tam, gdzie są one popsute lub częściowo niesprawne, staramy się to poprawiać. Wszystkie te naprawy finansowane są z bieżącego budżetu.

Dziękuję za rozmowę.