Kto kłamie – policjanci z Nieporętu czy z Legionowa?

52046893d1050.jpg

Grzegorz N. komendant komisariatu z Nieporętu i jego zastępca Robert Ł. zaprzeczają, że dokonali podmiany fiolek z krwią pobraną od Sławomira M. i Mariana O., samorządowców z Nieporętu oskarżonych o prowadzenie auta w stanie nietrzeźwości.

 

27 maja, przed Sądem Rejonowym w Legionowie, odbyła się kolejna rozprawa w procesie wójta Sławomira Macieja M. i zastępcy przewodniczącego Rady Gminy Nieporęt Mariana O. W poniedziałek przesłuchano siedmiu świadków, niezwykle ważnych w tej sprawie. 42-letni Grzegorz N., szef nieporęckiej policji, potwierdził przed legionowskim sądem, że o fakcie zatrzymania lokalnych samorządowców dowiedział się 4 stycznia 2012r. Jednak z materiałami ze śledztwa styczność miał dopiero dnia następnego. Wtedy to, około 7 rano, odebrał całą dokumentację sprawy, wraz z fiolkami z krwią, od dyżurnego nieporęckiego posterunku – Cezarego M. W wyniku telefonicznego polecenia służbowego z KPP w Legionowie, miał dostarczyć te materiały jak najszybciej właśnie na legionowską komendę. Przed sądem nie potrafił jednak dokładnie przypomnieć sobie, kto to polecenie wydał i dość niepewnie wskazał na nadkom. Roberta S., ówczesnego zastępcę komendanta legionowskiej KPP. Komendant Grzegorz N. jednoznacznie wyjaśnił, że według policyjnych procedur, nie ma obowiązku wożenia krwi na komendę w Legionowie, żeby stamtąd następnie zawieźć ją do stołecznego laboratorium kryminalistycznego KGP. Czynność tę można wykonać bezpośrednio z posterunku w Nieporęcie. – Nie dyskutuję z poleceniami służbowymi przełożonych – tłumaczył się komendant nieporęckiej policji i wyjaśnił, że to służbowe polecenie wykonał ok. godz. 12. Odbiór zaś wszystkich materiałów, łącznie z pakietami z krwią nieporęckich polityków, pokwitowała mu osoba z sekretariatu Wojciecha W., byłego już komendanta KPP w Legionowie. Szef nieporęckiej policji zeznał, że w czasie kiedy te fiolki z krwią były pod jego nadzorem, nikomu ich nie przekazywał, a dokumenty z całej sprawy leżały u niego na biurku. Zapewnił on sąd, że z oskarżonymi łączą go jedynie relacje zawodowe, a 5 stycznia 2012r. nie spotkał się ani nie rozmawiał z nimi, ani z nikim innym z UG Nieporęt. Na pytanie prokurator, czy w tym dniu sekretarz UG Nieporęt Barbara K. dzwoniła do niego kilkukrotnie, nie potrafił jednak jednoznacznie odpowiedzieć.

Sekretarz UG Nieporęt prosiła o pomoc
Zastępca komendanta z nieporęckiego posterunku policji, 42-letni Robert Ł. był przesłuchiwany jedynie na okoliczność kontaktu telefonicznego w dniu zdarzenia z sekretarz UG Nieporęt Barbarą K. Świadek przyznał, że Barbara K. pytała się go wtedy, czy może odebrać samochody zatrzymanych samorządowców. Jednak w trakcie odczytywania przez sąd protokołów z wcześniejszych przesłuchań Roberta Ł., okazało się, że Barbara K. dzwoniąc wtedy do niego wiedziała już, że nieporęccy samorządowcy zatrzymani są za jazdę pod wpływem alkoholu, a jego samego prosiła o pomoc w tej sprawie. Na pytanie prokurator, o jaką pomoc mogło chodzić sekretarz UG Nieporęt, Robertowi Ł. trudno było jednoznacznie odpowiedzieć. Z kolei przesłuchiwana na poprzedniej rozprawie sądowej w kwietniu br. Barbara K. twierdziła, że zanim odebrała samochody oskarżonych skontaktowała się ze znajomym nieporęckim policjantem, aby dowiedzieć się jedynie, w jaki sposób powinna te samochody odebrać. Zaprzeczyła wtedy przed sądem, aby w czasie tej rozmowy prosiła go o pomoc w rozwiązaniu sytuacji zatrzymania wójta. Zaprzeczyła również, że wiedziała już wtedy, za co są zatrzymani politycy.

Jaką drogę przebyły fiolki?
27 maja przed legionowskim sądem wyjaśnienia w tej sprawie złożył także 39-letni Marek M., dyżurny z legionowskiej KPP. Potwierdził on, że 4 stycznia 2012r., po wcześniejszym telefonicznym uprzedzeniu, policjanci z warszawskiej drogówki przywieźli na legionowską komendę dwóch nietrzeźwych kierowców w celu pobrania krwi do badania na zawartość alkoholu. Marek M. zeznał przed legionowskim sądem, że sam dzwonił do przychodni przy ul. Sowińskiego 4, żeby zawiadomić tamtejszych lekarzy o potrzebie wykonania takiego badania u drugiego z zatrzymanych. Potem jedynie dowiedział się, że fiolki z pobraną krwią przekazano policjantom z komisariatu w Nieporęcie. On sam zaś nie miał żadnego fizycznego kontaktu z fiolkami, w których znajdowała się krew nieporęckich polityków. Odbiór tych fiolek oraz całej dokumentacji z tego zdarzenia potwierdził z kolei 38-letni Cezary M., dyżurny nieporęckiego posterunku. Przed sądem wyjaśnił, że odebrał te materiały od policjantów z warszawskiej drogówki ok. godz. 6 rano 5 stycznia 2012r. Następnie, Cezary M. przekazał m.in. fiolki z krwią Grzegorzowi N., komendantowi KP w Nieporęcie. Zanim to jednak zrobił, wyjaśnił, że sprawdził zabezpieczenia tych pakietów z krwią, ale ich nie otwierał. Jedynie dotykał ich z zewnątrz, a po ich zdaniu już więcej nie miał z nimi kontaktu. Dyżurny z KP z Nieporętu potwierdził również, że 5 stycznia 2012r. kilkukrotnie kontaktował się z nim kom. Artur C., naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego z legionowskiej KPP i pytał o czynności wykonywane przez policjantów z warszawskiej drogówki. Samych oskarżonych nie widział w późniejszym czasie na posterunku w Nieporęcie.

Prokurator sprawdzał numery fabryczne pakietów do poboru krwi
Przed sądem swoje wyjaśnienia złożył także 31-letni Paweł O., handlowiec z firmy „Stanimex”, która specjalizuje się w obrocie zestawami do poboru krwi na potrzeby kryminalistyki. Zeznał on, że legionowska prokuratura poprosiła firmę „Stanimex” o sprawdzenie numerów fabrycznych tych pakietów i w wyniku czego okazało się, że były w nich probówki o innym numerze seryjnym (czyli tzw. nr LOT), niż te które faktycznie powinny się tam znajdować. Fiolki o właściwych numerach LOT zostały wysyłane do warszawskiej KSP w innych terminach.

To nie była hipoglikemia
W poniedziałek sąd ujawinił też wyjaśnienia złożone przez nie żyjącą już Lidię B., lekarkę z przychodni przy ul. Sowińskiego 4, która 4 stycznia 2012r. pobierała krew od oskarżonego Mariana O. Lekarka wyjaśniała wówczas, że zatrzymany był pijany, a stan w jakim się znajdował nie wynikał z sugerowanej przez niego hipoglikemii, czyli zbyt niskiego stężenia glukozy we krwi, zdarzającego się czasami u chorych na cukrzycę, tylko był spowodowany spożyciem alkoholu. Lidia B. podczas ówczesnego przesłuchania zapewniła też, że krew do badania została pobrana właściwie w jej obecności przez jedną z pielęgniarek. Następnie fiolkę z pobraną krwią zabrali policjanci.

Sąd przesłucha biegłego
Na zakończenie rozprawy legionowska Prokuratura Rejonowa wystąpiła z wnioskiem do sądu o przesłuchanie biegłego, na okoliczność wydania opinii odnośnie badania zabezpieczonej krwi oskarżonych. Sąd przychylił się do tego wniosku. Obrońca oskarżonych mecenas Aleksandra Komar zawnioskowała o wyłączenie jawności rozpraw sądowych dla mediów w kwestiach związanych ze stanem zdrowia jej klientów. Sąd zobowiązał ją do złożenia kompletnej dokumentacji medycznej oskarżonych w 7-dniowym terminie. Wtedy też zapadnie decyzja, czy wynik przedłożonej dokumentacji, związanej ze stanem zdrowia oskarżonych samorządowców, będzie ujawniony dla mediów.

ms