Nieporęt: Marta Damm-Świerkocka: To nie jest przyjazna gmina dla rodziców

marta-damm-swierkocka

Nieporęt jest miejscem niezwykle atrakcyjnym do zamieszkania. Wraz z przyrostem mieszkańców niezbędna jest rozbudowa infrastruktury. O problemach, jakie trapią w gminie, rozmawiamy z Martą Damm – Świerkocką, kandydatką na Wójta Gminy Nieporęt.

Jest Pani bardzo aktywną radną. Czy to wystarczy, żeby być dobrym wójtem?

Moja aktywność wynikała przede wszystkim z zaniedbań obecnej władzy. Gdyby wszystko działało jak trzeba, miałabym dużo mniej pracy i pewnie nie kandydowałabym na wójta Gminy Nieporęt. Niestety, ta kadencja pokazała mi, jak wiele jest do zrobienia i naprawy w naszej gminie, począwszy od funduszy unijnych, przez edukację, po stosunek do spraw mieszkańców. Owszem, przez 20 lat na stanowisku wójta zyskuje się doświadczenie, ale traci energię, świeżość spojrzenia i popada w rutynę. Świat pędzi do przodu i nasza gmina również się zmienia. Mam doświadczenie, odpowiednie wykształcenie, dobry, realny program. Jestem gotowa na ciężką pracę.

Jakie zaniedbania ma Pani na myśli?

Coraz więcej osób sprowadza się do naszej gminy, co przecież nie dziwi, bo mieszkamy w przepięknym miejscu. Południe, które rozwija się najintensywniej, wybierają przeważnie młode rodziny z dziećmi. Niestety, walory przyrodnicze nie wystarczą – potrzebne są przedszkola, żłobek, przyjazne szkoły. Od wielu lat się o tym mówi, ale nic nie robi. Rozbudowa szkoły w Józefowie od początku była zbyt mała i nie rozwiązywała problemów lokalowych. Po reformie oświaty dzieci rozpoczynają tam lekcje o godzinie 7:30, kończą o 16:40, chodząc na dwie zmiany. Brakuje miejsca na zajęcia dodatkowe. To wszystko utrudnia życie całych rodzin, nie mówiąc już o negatywnym wpływie na same dzieci, które raz idą na 7:30, a raz na 12:15. Rodzice na ostatnim zebraniu wiejskim dla Józefowa usłyszeli wprost od wójta, że on nie widzi tu żadnego problemu! Tak może powiedzieć tylko ktoś, kto nie ma dzieci w szkole.

Inną kwestią jest brak publicznego przedszkola na południu. Nie wszystkich stać na przedszkole prywatne, więc mieszkańcy np. nie wymeldowują się z Warszawy, by mieć zapewnione miejsce w tamtejszych placówkach. Tracimy na tym wszyscy, zarówno jeśli chodzi o wpływy z podatków, jak i subwencję, która wędruje za dzieckiem. Nie mamy także w gminie żadnego publicznego żłobka. To nie jest przyjazna gmina dla rodziców, którzy chcieliby wrócić do pracy.

 

Ostatnio pojawił się projekt budowy liceum w gminie.

Przy tych problemach z placówkami oświatowymi, które wymieniłam wcześniej, mam mieszane odczucia, jeśli chodzi o budowę liceum. Nie przedstawiono żadnych analiz, które potwierdzałyby potrzebę jego powstania. Argument o prostszym dojeździe nie wystarczy, liceum powinno konkurować jakością nauczania, a patrząc na średni poziom szkół u nas w gminie, jak dotąd nie mamy się czym pochwalić. Nie mogę również zaakceptować propozycji, by w najbliższym roku szkolnym wprowadzić licealistów do budynku szkoły podstawowej w Stanisławowie Pierwszym. Po zmianie obwodów szkoła sukcesywnie się zapełnia i niedługo i tu będziemy mieli problem z utrzymaniem jednej zmiany. Proponowane profile: matematyczno-fizyczny, językowy i sportowy oznaczają aż sześć klas pierwszych w najbliższym roku szkolnym, ponieważ nie można łączyć ósmoklasistów i gimnazjalistów, którzy idą oddzielnym tokiem nauczania. Moje obawy budzi także lokalizacja – przy tak ogromnym napływie nowych mieszkańców ten teren powinien być zarezerwowany pod ewentualną rozbudowę szkoły podstawowej, nie mówiąc już o tym, że brakuje szkolnego placu zabaw. Bardzo żałuję, że ten pomysł nie został skonsultowany wcześniej z radnymi gminy. Biorę jednak za dobrą monetę informację o planowanych konsultacjach i mam nadzieję, że mieszkańcy, a przede wszystkim rodzice dzieci ze szkoły podstawowej w Stanisławowie Pierwszym oraz rodzice uczniów z klas ósmych i trzecich gimnazjum, będą mogli wypowiedzieć się w tej kwestii. Dopiero mając wyniki konsultacji można rozważać zasadność budowy liceum.

Również w sprawie zagospodarowania portów miała Pani odmienne zdanie, niż wójt.

Uważałam, że żeby stworzyć dobry projekt zagospodarowania portów, należy najpierw określić potrzeby mieszkańców i środowisk żeglarskich. Byłam i jestem zdecydowaną przeciwniczką budowy budynku administracyjnego przy samej wodzie. Taki budynek, mieszczący m. in. bosmanat, może stanąć w dowolnym miejscu tego dużego obszaru. Gdyby przeprowadzono konsultacje, być może nie doszłoby do sytuacji, w której Prokuratoria Generalna wszczęła postępowanie w sprawie odebrania nam najpiękniejszej i najwartościowszej działki. Jeśli finał sprawy będzie dla nas niekorzystny, nie tylko stracimy wpływ na to, co będzie się mieściło w porcie, ale także utracimy realny przychód z prowadzonej tam działalności.

Jako jedyny komitet w gminie wystawiła Pani piętnastu kandydatów na radnych, we wszystkich okręgach. Co Was wyróżnia?

Szukałam osób, które działają i będą działać na rzecz rozwoju swoich sołectw, a przede wszystkim będą słuchać mieszkańców i rozwiązywać ich problemy. Dla kandydatów na radnych z mojego komitetu mieszkaniec zawsze powinien stać w centrum i to się udało. Nasz zespół to wspaniali ludzie, którzy chcą wnieść do Rady Gminy swoje doświadczenie, gen społecznika i otwartość na drugiego człowieka. KWW „Tu mieszkamy, tu działamy” to zupełnie nowa jakość we współpracy z mieszkańcami.

Czego Pani życzyć w tym tygodniu?

Tego, by mieszkańcy poszli na wybory i zagłosowali na program, który odzwierciedla ich oczekiwania. W niedzielę każdy głos będzie tym decydującym o przyszłości i rozwoju gminy.