Nieporęt. Transport kolejowy to przyszłość. Rozmowa z wójtem Mazurem

maciej_mazur

W ubiegłym tygodniu spotkaliśmy się z wójtem gminy Nieporęt Sławomirem Maciejem Mazurem. Rozmawialiśmy o przyszłości transportu kolejowego w gminie, tegorocznych inwestycjach oraz o jednym z obecnie największych problemów samorządów w okolicy Warszawy, czyli o gospodarce śmieciowej.

Panie wójcie, od stycznia przez Nieporęt przejeżdża SKM-ka. Czy trudno było powołać tę linię? Kiedy rozpoczęły się nad tym prace?

Od decyzji, że podejmujemy próbę realizacji tego połączenia, zajęło nam to niecały rok. Negocjacje z ZTM prowadziliśmy wspólnie z burmistrzem Radzymina, który również starał się o poprawę dojazdu mieszkańców do Legionowa, Warszawy i do lotniska Chopina. ZTM początkowo niezbyt niechętnie podchodził do tego pomysłu. Jednak argumenty, że mieszkańcy Warszawy wypoczywają nad Jeziorem Zegrzyńskim, że duże jest obciążenie autobusów, ostatecznie przekonały dyrekcję ZTM do podjęcia tej inicjatywy.

A idea stworzenia połączenia kolejowego wypłynęła od mieszkańców, czy ktoś się do gminy zwracał w tej spawie?

Myślę, że taki rozwój jest naturalny. Ja sam uważam, że nie ma lepszego połączenia komunikacyjnego niż koleje. Nasza gmina najmocniej ucierpiała na likwidacji połączenia do Zegrza Południowego i Tłuszcza. Jednak liczyliśmy na powrót kolei i w planach zagospodarowania przestrzennego zabezpieczyliśmy tereny na ten cel. Nie zostały one zabudowane.

To ile gminę kosztuje połączenie kolejowe w obecnej formie?

Dla gminy jest to koszt około 600 tysięcy złotych rocznie. Swoją część dokłada też ZTM.

Jesteśmy teraz w trzymiesięcznym okresie próbnym. Jak Pan widzi przyszłość tego połączenia?

Wszystko zależy od tego, jak wielu osób będzie z niego korzystać. Z Nieporętu na lotnisko Chopina jedziemy niecałą godzinę, do Śródmieścia czy na Dworzec Gdański pół godziny. Nie ma szybszego połączenia z naszej gminy do Warszawy. I jak wiemy, wielu mieszkańców już teraz chętnie wybiera tę formę transportu. Stolica też korzysta na jego uruchomieniu. Oprócz tego, że linia zapewnia mieszkańcom Warszawy wygodny dojazd nad Jezioro Zegrzyńskie, to na co dzień ogranicza ruch samochodów, co przekłada się na mniejsze korki i mniejsze zanieczyszczenie powietrza. Poza tym zwolnionych zostanie wiele miejsc parkingowych, a wiemy, jak duży to problem w Warszawie.

 

 

Jak pana zdaniem powinna docelowo wyglądać infrastruktura przy stacji kolejowej w Nieporęcie? Czy myślicie o budowie dodatkowych parkingów?

Jest to możliwe, ale nie chciałbym, żeby zjeżdżały się do Nieporętu samochody i tu parkowały. Uważam, że po to rozbudowujemy ścieżki rowerowe, żeby mieszkańcy mogli także rowerem dojechać do stacji. Jeżeli jednak pojawi się taka konieczność i potrzeba, zbudujemy parkingi. Chciałbym też przypomnieć, że gmina wcześniej zadbała o miejsca postojowe przy stacji. Przy okazji przebudowy skrzyżowania ul. Jana Kazimierza z ul. Zegrzyńską po drugiej stronie ronda powstały dwa parkingi. To tylko ok. 400 metrów od stacji.

Jak Pan sądzi, czy przez to połączenie kolejowe do Nieporętu ściągnie jeszcze większa liczba mieszkańców? Pojawi się presja na zabudowę wielorodzinną?

Myślę, że nie będzie tego problemu. Przez lata wypracowaliśmy w tej sprawie konsensus. Jesteśmy gminą wiejską i nie chcemy zabudowy wielorodzinnej. Mamy dwa osiedla w Białobrzegach i Zegrzu Południowym i wystarczy. Niektóre gminy chcą szybko mieć więcej mieszkańców, więcej pieniędzy w budżecie, ale każdy medal ma dwie strony i wiąże się to też z większymi obciążeniami dla gminy. Ja chcę utrzymać u nas zabudowę jednorodzinną, niech gmina Nieporęt będzie wyjątkowym miejscem do życia i odpoczynku, zgodnie z naszym hasłem – Idealne miejsce dla Ciebie, Twojej rodziny i biznesu.

Mieszkańcy już zaczęli korzystać ze ścieżki wzdłuż Kanału Żerańskiego. Jest Pan zadowolony z tej inwestycji?

Lubię podsumowywać projekty, gdy te są skończone, a tam brakuje jeszcze fragmentu połączenia z Warszawą. Brakuje też wielu nasadzeń, które uzupełnione zostaną w najbliższym czasie. Z tego co widać, w wolne dni na ścieżce jest wielu zarówno rowerzystów jak i spacerowiczów. Myślę, że w krótkim czasie będzie to jedno z najładniejszych i najchętniej wykorzystywanych miejsc na terenie gminy Nieporęt.

Które inwestycje są dla Pana najważniejsze w tym roku?

Nasza gmina jest w bardzo dobrej kondycji finansowej, jednak dotkliwie odczuwamy wzrost wydatków bieżących – na oświatę, czy za śmieci, do których dopłacamy około 3 mln. złotych, bo jesteśmy już przy ustawowej granicy opłat, jakie możemy pobierać od mieszkańców (obecna stawka to 29 zł, maksymalna ustawowa 33,86 zł – przyp. red.). Koszty zewnętrzne, na które nie mamy wpływu, drastycznie rosną. Kontynuujemy w tym roku inwestycje, które rozpoczęliśmy: budowę dróg m.in. w Ryni, ścieżek rowerowych, budowę infrastruktury przy nowym boisku w Kątach Węgierskich. Przygotowywać też będziemy nowe projekty m.in. budowę stacji uzdatniania wody w Ryni. Mamy kilka projektów na kanalizację, ale jej budowa z własnych środków w gminie wiejskiej to droga inwestycja.

Podpisaliście teraz nową umowę na odbiór odpadów?

Tak, w nowej umowie koszty uzależniliśmy od tonażu. Będziemy także prowadzić, zakrojone na szeroką skalę, akcje zachęcające do segregacji odpadów i do ograniczania ilości opakowań jednorazowych, które są ogromnym problemem. Polska stała się ich zagłębiem produkcyjnym. Tymczasem producenci nie są u nas należycie obciążani za ich wykorzystywanie i cały koszt utylizacji spada na obywatela. To nie jest sprawiedliwe, zwłaszcza że przy większości produktów możemy zastosować opakowania zwrotne za kaucją.

Będziemy także podejmować działania, żeby uszczelnić system. Zdarzało się, że do naszego PSZOK przyjeżdżały ciężarówki z gruzem budowlanym, a przecież każdy prowadzący inwestycję ma obowiązek zagospodarować odpady we własnym zakresie. My nie gwarantujemy odbioru odpadów z prywatnych firm, więc każda z nich musi mieć podpisaną indywidualną umowę. Także to musimy kontrolować.

Jest jeszcze jedna ważna kwestia. Wywóz śmieci liczony jest od osoby. Z jednej strony wydaje się to najbardziej sprawiedliwe, ale z drugiej strony powoduje, że jest najmniejsza możliwość egzekucji zaległości i dlatego wiele gmin przechodzi na liczenie opłat od zużytego m3 wody lub powierzchni budynku.

Ja osobiście myślę, że najlepszym rozwiązaniem jest rozliczanie od m3 z zużytej wody, bo w dzisiejszych czasach borykamy się także z problemem ocieplenia klimatu i brakiem wody. Susze są coraz bardziej dotkliwe. Kolejny bodziec ekonomiczny może spowodować, że mieszkańcy zaczną ją oszczędzać.

Ale takiego rozwiązania nie da się wprowadzić tam, gdzie nie ma wodociągu.

Da się, bo można w tych miejscach zużycie rozliczać za pomocą ryczałtu.

Kilka miesięcy temu pojawił się pomysł powstania na terenie gminy RIPOK-u. Czy jest to temat aktualny?

Na powstanie RIPOK-u trudno byłoby uzyskać poparcie społecznie, chociaż przełożyłoby się to na znaczące obniżenie kosztów odbioru odpadów. Jestem zainteresowany zagospodarowaniem odpadów zielonych. Jesteśmy gminą wiejską, mamy duże powierzchnie działek, które ludzie koszą, czyszczą z gałęzi – produkcja takiego materiału biologicznego jest bardzo duża, co ciągnie za sobą duże koszty utylizacji. Na pewno będę podejmował próby stworzenia takiego miejsca.

Wójt Gminy Wieliszew Paweł Kownacki zdradził w ubiegłym roku, że pracujecie nad wspólnym projektem zagospodarowania odpadów.

Tak, odbyło się w tej sprawie kilka spotkań. Dla każdej gminy z osobna problemem nie jest sam transport śmieci, bo wyleasingować śmieciarki może każdy z nas z osobna, czy powołać jednostkę tym zarządzającą. Ale co dalej z tymi śmieciami? Potrzebne jest miejsce do przetwarzania odpadów, nowoczesne, z wszystkimi zezwoleniami środowiskowymi. O spalarni możemy zapomnieć, bo mają one ekonomiczne uzasadnienie raczej w dużych miastach, poza tym dyrektywy unijne nie pozwalają na uzyskanie jakichkolwiek dofinansowań na takie obiekty. Priorytetem unii jest odzysk odpadów. Myślę, że w tej dziedzinie przydałby się większy interwencjonizm państwa, ale nie chciałbym w swoich rozważaniach posuwać się aż tak daleko.

Dziękuję Panu za rozmowę.

Etykiety
,

Podziel się tą informacją ze znajomymi

Facebook
Google+

komentarze: 3

  1. Trzeba to uświadamiać nieustannie bo dotyczy comiesięcznych obligatoryjnych opłat polskich rodzin. Dlaczego mimo galopujących comiesięcznych opłat za śmieci – Polsce nadal zagrażają kary za brak osiągnięcia unijnych wymogów? Otóż w krajach Unii Europejskiej comiesięczne opłaty za śmieci zasilają lokalne administracje samorządowe które budują i utrzymują publiczne systemy gospodarki odpadami komunalnymi. Jest to tak zwany system naturalnego monopolu gminnego określany jako „in house”. Osiągnięcia tego systemu, w którym tylko 10 procent odpadów trafia na składowanie – są podstawą unijnych wymogów dla całej Wspólnoty Europejskiej. U nas aferałowie uparli się aby comiesięczne opłaty polskich rodzin omijały samorządy i zasilały fundusz zysków firm kręcących lody na śmieciach. Dlatego mimo tego, że płacimy za odpady już więcej niż bogaci Niemcy – niewygodne.info.pl/artykul9/04673-Za-smieci-placimy-czesto-wiecej-niz-Niemcy.htm – to nadal wizytówką polskiej gospodarki odpadami są dzikie wysypiska lub płonące odpady na hałdach i w halach. Rozzuchwalone bezczynnością administracji publicznej rodzimi przedsiębiorcy czerpiący zyski z comiesięcznych opłat oraz międzynarodowe korporacje łupiące polskie rodziny – postanowiły więc obecnie przyspieszyć realizację swych planów i pociągnąć Polaków za kieszeń… samorzad.pb.pl/2841449,8131,czarna-wizja-smieciowa

    Ekspert ze Szwecji a więc ze wzorcowego kraju wyznaczającego standardy dla całej Unii stwierdza: „fundamentalne znaczenie w sukcesie gospodarki municypalnej ma fakt – że w Szwecji, Danii, Niemczech, Austrii, Holandii i w pozostałych krajach „starej Unii” w których system zadań publicznych realizowany jest przez spółki komunalne, w ramach in-house jest zdecydowanie tańszy. DLATEGO, ŻE Z SAMEJ DEFINICJI SPÓŁKI GMINNE POWINNY BYĆ NON PROFIT, BEZZYSKOWE. W związku z tym, to samo z siebie powinno prowadzić do sytuacji, gdzie na takim rozwiązaniu mieszkaniec gminy tylko zyskuje”… Czy w bogatych krajach starej UE gminy ogłaszają przetargi na śmieci, czy np. po niemieckich gminach jeżdżą polskie, francuskie czy z innych krajów śmieciarki? Czy w ogóle jeżdżą śmieciarki firm prywatnych czyhających na comiesięczne opłaty rodzin za śmieci? NIE! Bo w tych bogatych krajach te ustawowe zadanie samorządów gminy wykonują bez przetargów poprzez własne firmy municypalne, bez narzutów na realizację misji, którą dla firm spoza sfery użyteczności publicznej jest przede wszystkim pomnażanie swoich zysków… Na straży tych zysków stoi olbrzymi i skuteczny lobbing tych którzy chcą aby było tak jak było i jest… O tym, że polski system gospodarki jest zupełnie odmienny od reszty „starej Europy” i nastawiony na kręcenie lodów na comiesięcznych opłatach polskich rodzin – zaczynają to nieśmiało artykułować inni… https://www.portalsamorzadowy.pl/gospodarka-komunalna/z-gospodarka-odpadami-dalismy-sie-ograc-jak-dzieci,145544.html

  2. Pijacy z Nieporętu będą jeździć pociągami i policja nie złapie ich za prowadzenie auta po pijaku, tak mi się wydaje

  3. Fajna jest ścieżką wzdłuż kanałku. Brakuje dobrego przejazdu rowerowego od ronda w Zegrzu do Nieporętu, czy tutaj są jakieś plany?

Dodaj komentarz