Nowa atrakcja Nieporętu. Bacówka nad Jeziorem Zegrzyńskim

bacowka_04

Inicjatorem przedsięwzięcia jest pochodzący z tatrzańskiej krainy Andrzej [Jędrek] Skupień (po lewej). W biznesie pomaga mu Maciek, zwany juhasem (po prawo)

 

Między Zegrzem i Nieporętem, na łące obok głównej drogi pojawiła się bacówka. Jest baca, juhas, prawdziwe owce i kozy. Już od tego tygodnia można tam kupić autentyczne sery podhalańskie produkowane nad Jeziorem Zegrzyńskim. I tak będzie aż do jesieni.

 

Inicjatorem przedsięwzięcia jest pochodzący z tatrzańskiej krainy Andrzej [Jędrek] Skupień. Prowadzi hodowlę owiec i kóz w pobliskiej Izbicy na przeciwległym brzegu Narwi. W bacówce nieopodal Dzikiej Plaży będzie odbywać się sprzedaż serów kozich i owczo-krowich, wśród których będzie bundz, gołka oraz charakterystyczne, podhalańskie sery o wrzecionowatym kształcie, w tym duża osełka i malutkie. Wszystkie, prócz bundzu, będą wędzone. Tyle na początek.

 

Nietuzinkowa postać

Pan Jędrek tchnie optymizmem i duchem przedsiębiorczości, łatwo nawiązuje kontakt. Są podstawy, by przypuszczać, że to on i jego gawędy staną się główną atrakcją bacówki. Urodzony pół wieku temu w Poroninie, od wczesnej młodości zainteresował się końmi i jazdą konną. Wnet zaczął się z niej utrzymywać i tak trwało przez ponad trzydzieści lat. Był kaskaderem, brał udział w pokazach cyrkowych i akrobatycznych. Uprawiał tak zwaną dżigitkę. Wystąpił w kilkudziesięciu filmach, w tym „Ogniem i mieczem”, „Pan Tadeusz”, „Wiedźmin”, „Oko Proroka”, „Przyłbice i kaptury”, „Starościc Wolski”.

Wspólnie z Jackiem Kadłubowskim wędrowali ze swoim show po całej Polsce, by następnie zawitać do „Karl May Spiele” w niemieckim Bad Segesberg, gdzie w scenerii Dzikiego Zachodu odbywają się spektakle plenerowe na kanwie powieści Karola Maya o Winnetu i Old Surhandzie. Uczestniczyli także w podobnych imprezach w Szwecji.

Życie wśród zwierząt

Zamiłowanie do koni pozostało, ale wiek ma swoje przywileje i zmienił się pomysł na życie. Stąd wzięła się ekologiczna farma z kozami i owcami w Izbicy. By nie zrywać całkiem z ukochanymi końmi, Skupień podkuwa wierzchowce w całej okolicy. Przez kilkadziesiąt lat kariery kaskaderskiej nie miał żadnego wypadku i nie odniósł obrażeń, a blizny na policzku stanowią pamiątkę błędów młodości, jak sam powiada.

Jak jest baca, musi być i juhas. Również Podhalanin, Maciek, niezwiązany rodzinnie z Panem Andrzejem, który nie ma następcy w ekobiznesie. Syn jest budowlańcem, córka nawiązuje do tradycji rodzinnej poprzez branżę artystyczną. Niedawno zaprojektowała scenografię do spektaklu Karola Strasburgera.

Kolejny produkt lokalny

Mamy już „Cydr jabłkowy” Winnickiego z Dębego, są sery gospodyń z okolic Serocka, teraz kozie sery z Izbicy. Czyżbyśmy byli świadkami narodzin kolejnej lokalnej specjalności? Trzymamy kciuki.