Legionowo. Plaga kun w mieście?

Zenon Chojnacki

Zenon Chojnacki powiatowy koordynator ds. łowiectwa i Andrzej Kos, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Jabłonna mówili o kunach i dzikach 15 października w legionowskim ratuszu, fot. GP/ms

Mało kto wie, że w Legionowie oprócz dzikiej zwierzyny łownej takiej jak dziki, bobry, czy też lisy dobrze czują się także kuny. Rosnącej populacji tej zwierzyny w powiecie 15 października bliżej przyjrzeli się legionowscy radni z komisji zdrowia, bezpieczeństwa i spraw społecznych.

– Odławiamy nawet kilka kun miesięcznie – powiadomił miejskich radnych Zenon Chojnacki, powiatowy koordynator ds. łowiectwa podczas ostatniego komisyjnego spotkania w kuluarach ratusza (15 października). – Nie jest to jeszcze plaga kun. Biorąc pod uwagę rozmiary, do jakich mogą urosnąć szkody wyrządzone przez kuny, problem ten nasila się jednak w mieście i ostatnio dość mocno daje się nam we znaki – sygnalizował powiatowy łowczy, potwierdzając zarazem wzrost liczby interwencji w sprawie „udomowionych” legionowskich kun w ciągu kilku ostatnich tygodni.

Legionowskie „kuny domowe”

Wygląda na to, że kuny zadomowiły się wśród legionowian na dobre. Spece od dzikiej zwierzyny występującej w powiecie, nie wiedzą jednak, ile dokładnie kun żyje w powiecie legionowskim. Wiedzą natomiast, że kuny rosną w siłę i w liczby przede wszystkim zaś w skupiskach domów i na osiedlach powstałych na obrzeżach Legionowa, podobnie zresztą jak w wielu innych miastach w Polsce.

Mieszkają na strychach i pod maskami aut

Kuny to niewielkie, podłużne, z krótkimi nogami drapieżne zazwyczaj brązowo-białe dzikie ssaki z rodziny tzw. łasicowatych. Natknąć na nie można się zwykle w nocy, jak biegają po ulicach w poszukiwaniu żeru przy śmietnikach. W chłodnym sezonie jesienno-zimowym kuny wraz ze swoimi „starszymi siostrami” łasicami i „młodszymi braćmi” gronostajami szukają ciepłych i suchych schronień w mieście. Przeważnie właśnie wtedy wyrządzają najwięcej szkód. Wymarzonymi zimowymi legowiskami dla kun stają się strychy domów i zagrzane silniki aut.

Smakują im przewody hamulcowe?

Kuny, szukające ciepłych legowisk pod maskami aut, narażają niestety ich właścicieli na bardzo duże, nie tylko finansowe, straty. Pogryzione przez kuny kable i inne części w samochodach zapowiadają bowiem rychłą wizytę u mechanika i wydatek rzędu nawet do kilku tys. zł. Przegryzienie przez kuny np. przewodów hamulcowych w samochodzie jest ponadto bardzo groźne w skutkach i nie raz zdarza się, że prowadzi do prawdziwej tragedii. Do tej pory, ani przyrodnicy, ani naukowcy, tak w kraju, jak i na świecie nie potrafią jednoznacznie wytłumaczyć, dlaczego ulubionym przysmakiem kun padają kable i przewody samochodowe.

Kuna pod maską samochodową

Z uwagi na duże ryzyko uszkodzenia aut przez kuny, eksperci w motoryzacji zalecają ochronę ich silników przy użyciu specjalnych siatek osłonowych albo chemicznych substancji odstraszających. Montaż dostępnych na rynku audio odstraszaczy elektronicznych przy silnikach samochodowych jest z kolei według znawców krajowej dzikiej zwierzyny skuteczny, ale tylko do czasu. Łatwe do oswojenia kuny zbyt szybko przyzwyczają się bowiem do ich dźwięków.

Drapieżne gryzonie niszczą dachy budynków

Na spore straty w postaci nawet i kapitalnego remontu narażają legionowian kuny mieszkające na strychach ich domów. Hałasujące nocami drapieżne gryzonie niszczą z reguły izolacje dachów budynków. W swych kryjówkach składują ponadto niezjedzone łupy z miasta np. martwe ptaki. W ich pobliżu znajdują się też wydzielające silną woń odchody kun.

Jak się pozbyć?

Sposobów na pozbycie się kun z domów jest wiele. W praktyce okazuje się jednak, że żaden z nich nie jest ani wybitnie prosty, ani co najważniejsze w stu procentach trwały i skuteczny. Inteligentne i zarazem nieufne kuny są zwierzyną terytorialną, przywiązującą się i walczącą o swój teren. Jest zatem wysoce prawdopodobne, że kuna przegoniona z domu znów się w nim pojawi albo, że jej ciepła miejscówka przejęta zostanie przez inną kunę. Popularne domowe metody przeganiania kun z gospodarstw, takie jak np. rozkładanie na strychach łapek, woreczków z wyczesaną sierścią psa, pozyskanych z zoo odchodów lwa, a nawet tygrysa spłonęły jednak na panewce w ostatecznym rozrachunku.

Odławiają kuny do zatrzaskowych klatek

Wielu legionowian walcząc z dzikimi lokatorami w swoich domach nie rzadko odczuwa coraz większą bezsilność. Po kilku nieudanych próbach pogonienia kun tzw. domowymi sposobami babuni zwyczajnie poddaje się. Najczęściej na tym etapie w walkę z kunami włączają się łowczy powiatowi. – Na potrzeby odłowu kun bezpłatnie udostępniamy specjalistyczną żywołowną klatkę zatrzaskową – informował Zenon Chojnacki, powiatowy koordynator ds. łowiectwa, na komisji zdrowia, bezpieczeństwa i spraw społecznych, niemal w całości poświęconej tematyce dzikich i bezdomnych zwierząt w mieście. – Tym sposobem zwykle w ciągu 3-4 dni udaje się zwabić do klatki kuny domowe niechciane na wielu legionowskich posesjach – tłumaczył Chojnacki. Odłowioną tą taktyką dziką zwierzynę powiatowe służby łowieckie przejmują od mieszkańców w klatkach. Następnie same uwalniają ją ze szczelnego zamknięcia… ale dopiero w oddalonym lesie.

Pożytki z kun

Kuny oprócz szkód przynoszą ludziom także i kilka pożytków. Przede wszystkim nie powinniśmy się ich bać, gdyż nie są one groźne dla ludzi. Dzieląc z kuną dach nad głową, możemy być pewni, że na tej wspólnej posesji w przyszłości nie zagnieżdżą się żadne groźne osy, ani też nie będą zanieczyszczać jej gołębie. Kuny żywiące się m. in. owadami wyjątkowo lubują się bowiem w osach i przy okazji ich konsumpcji skutecznie niszczą im gniazda. Polowania kun na ptaki regulują z kolei okoliczną populację gołębi. Przysmakami zwierzyny są także żaby, nietoperze oraz harcujące wraz z nią po nocach na domowych strychach szczury i myszy. Same kuny boją się większych od siebie drapieżników. Ich naturalnymi wrogami są w zasadzie wilki, psy, lisy i borsuki.