Niecodzienny przebieg serockiej sesji – radni wychodzą…

52045bdb7fc04.jpg

26 września w Serocku odbyła się XXVII sesja Rady Miejskiej. W trakcie zebrania, część gremium zirytowana przebiegiem wydarzeń opuściła salę. Dlaczego?

Radni opozycyjni nie odpuszczają, koalicjanci burmistrza Sylwestra Sokolnickiego dają wyraz dezaprobaty dla działań oponentów. Pierwszy zgrzyt miał miejsce tuż po rozpoczęciu obrad, kiedy to radnym dostarczono dokumenty zapisane 4 milimetrową czcionką, oraz odbite na ksero w dość wątpliwej jakości. Wzbudziło to irytację radnej Grażyny Woźnickiej – Jeśli państwo zakładacie, że tego nie czytamy, to w ogóle nie warto odbijać i marnować papieru – powiedziała radna, która w ten sposób chciała zwrócić uwagę, że dokumenty dotyczące wydatków są zupełnie nieczytelne.

Samochód dla Straży Miejskiej
Kolejnym punktem zapalnym okazała się dyskusja nad autem dla Straży Miejskiej. Radny Rafał Tyka kwestionował zasadność wydatku, radna Justyna Matuszewska przypominała, że taka decyzja jest pokłosiem dyskusji na komisji rewizyjnej, a sam pojazd miał bardzo duży przebieg. Radni podjęli decyzję, by wydać 82 tys. zł na nowy pojazd. Stary samochód zostanie przeznaczony dla Ośrodka Sportu i Rekreacji.

Nowe fundusze dla ośrodka kultury
Zwiększa się wydatki o kolejne 33 tys. zł. W każdym przypadku rozpisuje się kolejny przetarg. Całkiem niedawno przegłosowaliśmy dodatkowo 80 tys. zł, a na następnej sesji okaże się, że znów brakuje funduszy – rozpoczął dyskusję nad kolejnym punktem obrad rady, radny Rafał Tyka. Według burmistrza takie zachowanie radnego to czysty populizm. Burmistrz stwierdził, że chce zakończyć inwestycję w tym roku, a to że pieniędzy było za mało, wynikało z krótkiego okresu realizacji, jaki urząd postawił przed wykonawcą.

Zdecydujcie, co burmistrz ma robić
Aktywność Rafała Tyka dotyczyła pytań o zarys przyszłego budżetu. Prosił o „czerwoniaka” do Kani, na Cupel i do innych miejscowości, pomoc w rewitalizacji plaży w Kani. Zwracał uwagę na ul. Szaniawskiego i ul. Szkolną, gdzie na krótkim nieoświetlonym odcinku cement osuwa się do stawu, a jest to droga uczęszczana przez dzieci. Natłok pytań oburzył burmistrza. – Pomimo że jest pan 2 lata radnym, to nie uczy się pan. Porusza pan 200 tematów i nie koncentruje się na żadnym – zarzucał radnemu burmistrz. – Niech pan wybierze jedną inwestycję. To wymaga dużych pieniędzy. Każdy z radnych mógłby zgłosić 20-30 pomysłów. Zdecydujecie, co burmistrz ma robić – uzasadniał swoje emocjonalne wystąpienie burmistrz Sokolnicki.

Wyszli z sesji
Kiedy Rafał Tyka ponownie zapytał o komunikację, na znak protestu, sesję opuścili radni Jolanta Kaczmarska, Justyna Matuszewska, Iwona Gryc, Marek Biliński, Wiesław Żmijewski i Włodzimierz Skośkiewicz. Rafał Tyka zaskoczony takim zachowaniem, pytał czy jeśli został zobowiązany przez mieszkańców do zadania pytania, to ma ich nie powtarzać na sesji. Zgłosił wnioski od mieszkańców Serocka dotyczące korekty terminów odjazdu autobusów oraz prośbę od starszego pana z rozrusznikiem serca o interwencję na ul. Książęcej. – Przepraszam nieobecnych, że to co mówię, ich irytuje. Tak postrzegam rolę radnego – tłumaczył swoje zachowanie. Burmistrz Sylwester Sokolnicki i przewodniczący rady Artur Borkowski ripostowali, że sesja to nie jedyne miejsce by zadawać takie pytania

Burza wśród radnych
Wyjście radnych spowodowało dyskusje na temat podejścia do sprawowania przez nich mandatu. Grażyna Woźnicka jeszcze na sesji oceniła to jako brak szacunku dla Rady Miasta. Zwróciła uwagę, że niektórzy radni nie zgłaszają żadnych pytań, opowiadając się „w ciemno” za wizją burmistrza. Józef Lutomirski tłumaczył zapisy statutu i sugerował, że właściwym miejscem na dyskusje są posiedzenia komisji. Anna Romanowska, jedna z nielicznych sołtysów pozostałych na sesji, podsumowała wyjście radnych. – Spójrzcie po sali, jak my odbieramy sesje – zwróciła uwagę, że brudy nie powinny być prane przy mediach.

Dlaczego wyszli?
Jolanta Kaczmarska w kilka dni po burzliwej sesji tłumaczy zachowanie radnych, że było wywołane emocjami i nie było przygotowane wcześniej. – Nie jestem z tego dumna – przyznaje i nie chce wracać do tego tematu, bowiem sprawa dotyczyła wewnętrznych problemów rady. Bardziej radykalne stanowisko posiada w tej sprawie Marek Biliński, który uważa, że bunt radnych to wynik zachowania radnych, zadawania zbyt dużej ilości pytań i przedłużających się sesji. – Ile mogę słuchać tych samych pytań? – mówił o wypowiedziach radnych Tyka i Woźnickiej. – Burmistrz bierze za swoje decyzje odpowiedzialność. Ja z tym mogę się zgodzić lub nie, ale nie polemizować. – To zabieranie innym czasu bez potrzeby – podsumowuje Marek Biliński . – To nie było zaplanowane. Zbierają się emocje i kiedyś to wybuchło. Nie jestem przeciwny osobom, ale sposobem uprawiania polityki – mówi o opuszczeniu obrad sesji.

Iwona Wymazał