Znikające pisma sołtysa Woli Smolanej

52045b58b877b.jpg

Do nietypowej sytuacji doszło podczas obrad sesji Rady Miasta Serock, kiedy Przewodniczący Rady Miejskiej Artur Borkowski został poproszony przez sołtysa Woli Smolanej o rozstrzygnięcie drażliwej kwestii. – Czy ja, jako sołtys Woli Smolanej, mam obowiązek odpowiadać na pytania mieszkańców Jadwisina czy też radnemu z Jadwisina? – pytał sołtys Jerzy Malinowski.

Do 15 września jest ustalony termin przyjmowania wniosków do budżetów gminnych, które mają być realizowane w 2013 roku. Wnioski takie mogą być zgłaszane przez radnych, sołtysów a także samych mieszkańców. Najczęściej są to prośby o wykonanie kanalizacji w danym rejonie, budowie chodnika, oświetlenia jakiegoś terenu czy innych inwestycji, które mieszkańcy uważają za istotne. Proszą również o dofinansowanie jakiejś działalności prowadzonej przez ośrodek kultury lub zgłaszają potrzeby sołectwa. Takie zgłoszenie nie oznacza, że wniosek będzie zrealizowany. Budżety gmin są dość skąpe i w czasach kryzysu oraz coraz to nowych ciężarów, jakimi obarcza się samorządy, coraz częściej czekają w kolejce. Niewątpliwie jednak ważne jest złożenie wniosku i poparcie go jak największą ilością głosów.

Gdzie te pisma?
Jeden z takich wniosków kilka lat temu został zgłoszony z rejonu Woli Smolanej. Rafał Tyka wraz z innymi mieszkańcami, zebrał podpisy pod prośbą dotyczącą zaniechania planów sprzedaży działki gminnej i wykonanie tam placu zabaw. Było to również pismo skierowane do burmistrza z prośbą o rozważenie możliwości pomocy mieszkańcom w sprawie Internetu. Obydwa pisma z zebranymi podpisami mieszkańców, jak twierdził radny Rafał Tyka, zostały przekazane do sołtysa Jerzego Malinowskiego. Radny skierował interpelację do burmistrza czy takowe pisma wpłynęły. – Pan burmistrz odpowiedział, że takowych pism nie otrzymał. Chciałam się zapytać sołtysa Malinowskiego co się stało z tymi pismami? – zwrócił się Rafał Tyka.

Koniec dyskusji
Uchylam to pytanie, bo sesja nie jest miejscem do takich dyskusji – interweniował Artur Borkowski, tłumacząc, że na sesji według statutu pytania zadaje się tylko do burmistrza i przewodniczącego rady. W tym miejscu sołtys Malinowski zwrócił się do przewodniczącego z pytaniem, czy musi odpowiadać na pytanie radnego pochodzącego z innej części gminy. Panie sołtysie, próbuję uniknąć tej roli rozstrzygającej, ale wiem, że może mi się nie udać – mówił przewodniczący Artur Borkowski. – Nie chciałbym dopuszczać do sytuacji, gdzie rozpoczęłaby się polemika między sołtysem a radnymi. Proszę mnie nie zmuszać do tego bym interpretował przepisy czy zwyczaje panujące w tej gminie w sposób oficjalny. Sesja Rady Miejskie nie jest dobrym forum do tego by takie dyskusje prowadzić, koniec, kropka, po prostu – zakończył zaistniały spór przewodniczący Artur Borkowski.

Czy zapytają na zabraniu wiejskim?
Uniemożliwianie wypowiedzi radnemu Rafałowi Tyka stało się już niemal stałym zwyczajem serockich sesji. Radny, który najczęściej wypowiada się na kontrowersyjne dla urzędu tematy, nie jest ulubieńcem urzędników. Nam też nie udało się ustalić gdzie się podziało pismo od mieszkańców. Jednak sołtys Jerzy Malinowski, który nie chce odpowiedzieć na sesji radnemu Rady Miejskiej Serocka, może stanąć przed bardziej przykrą sytuacją. Kiedyś w końcu będzie musiał odpowiedzieć na to pytanie – pewnie tym razem mieszkańcom Woli Smolanej.

iw