“Swayzee jest onomatopeją niczym srebrna kometa pędząca przez całą galaktykę, której nie da się zatrzymać” – wywiad z Kacprem Urbańskim, gitarzystą zespołu Swayzee.

swayzee

Kacper Urbański to gitarzysta młodego pokolenia. Legionowianin, wychowany na mocnych brzmieniach muzyki rockowej. Pod koniec ubiegłego roku dołączył do zespołu Swayzee, który wydał debiutancki album “Greatest Hits”. Rozmawiamy z nim na temat jego muzycznych początków, działalności grupy i przyszłych planach.  

Sebastian Warowny, Gazeta Powiatowa: Jak zaczęła się twoja przygoda z muzyką rockową? 

Kacper Urbański, Swayzee: Moja przygoda z muzyką rockową zaczęła się na osiedlu, kiedy to mój przyjaciel z dawnych lat Michał zaczął grać na gitarze. Słuchaliśmy jednego zespołu, mianowicie Guns N’ Roses (przez niektórych lubianych a innych nie, ale jedno jest pewne – jest to legendarna kapela). Nawet ostatnio byłem na ich koncercie na Stadionie Narodowym i spełniłem młodzieńcze marzenie.

SW: A miłość do gitary?  

KU: Od wspomnianego kolegi, który grał na gitarze klasycznej. Chociaż ja nie byłem nastawiony na granie muzyki klasycznej, raczej od początku na muzykę rock’n’rollową.

 

Fot. Mokaja_photography

SW: Od kiedy grasz na akustyku? 

KU: Miesiąc grałem na gitarze klasycznej, później przerzuciłem się na akustyczną. Doradził mi to Michał twierdząc, że gitara akustyczna jest lepsza do praktyki ze względu na twardsze struny oraz zbliżony kształt gryfu do gitary elektrycznej, na której chciałem grać w przyszłości. Granie na gitarze akustycznej traktowałem jako trening przed rozpoczęciem gry na gitarze elektrycznej.

SW: Kto jest twoją inspiracją muzyczną?  

KU: Ciężko jest mi wybrać konkretnie jedną osobę. Mogę co najwyżej wymienić swoich faworytów. Jest to oczywiście Slash, kocham gitarzystów Ozzy’ego Osbourna – Randy Rhoads oraz Zakk Wylde no i oczywiście całkiem niedawno zmarły Eddie Van Halen. Strasznie przeżyłem jego śmierć, ponieważ był moim ulubionym gitarzystą.

SW: Pod koniec ubiegłego roku dołączyłeś do zespołu Swayzee. Czy to był taki krok milowy w twojej karierze muzycznej? 

KU: Zacznijmy od tego, że do tej pory jako takiej kariery muzycznej nie miałem, ale był to na pewno kamień milowy.

SW: Zapytam Cię o genezę nazwy Swayzee. Ma to jakiś związek z amerykańskim aktorem i piosenkarzem Patrickiem Swayzee? 

KU: Oczywiście, że nie. Nazwa “Swayzee” jest zainspirowana Expressem Swayzee z serialu “Chłopaki z Baraków”. Ma bardziej wybrzmiewać niż cokolwiek znaczyć. Swayzee jest onomatopeją niczym srebrna kometa pędząca przez całą galaktykę, której nie da się zatrzymać.

SW: W listopadzie ubiegłego roku zespół Swayzee (jeszcze w starym składzie) wydał album pod nazwą “Greatest Hits”. Oznaka dystansu do własnej twórczości czy przerośnięte ego?

KU: Myślę, że ani jedno, ani drugie nie gra tutaj roli. Zespół chciał stworzyć płytę, która składa się wyłącznie z hitów, więc moim zdaniem był to patent na nazwanie płyty. Większą rolę odegrała ambicja niż dystans czy przerośnięte ego.

Fot. Mokaja_photography

SW: Ta nazwa zachęciła mnie do przesłuchania waszego albumu.  Swoją drogą, nagraliście go w 3,5 godziny na jednej sesji. Całkiem niezły wynik.

KU: Właściwie to nie ja nagrałem ten album tylko poprzedni skład (śmiech). W każdym razie to prawda, poszło sprawnie. Z tego co słyszałem ten album był nagrywany na setkę i mam nadzieję, że w przyszłości, kiedy będziemy nagrywać nowe kawałki, to również pójdziemy w tę stronę.

SW: Obecnie nagrywacie piosenki jedynie w języku angielskim. Macie plany, żeby wydać własny album w języku ojczystym? 

KU: Czy album? Może do tego dojść, ale najprędzej singiel. Szykujemy materiał w języku polskim dla naszych fanów, którzy są generalnie z Polski.

SW: Wypuściliście własną linię ciuchów. Wygląda na to, że wasz projekt rozwija się również na płaszczyźnie finansowej.

KU: Tak, robimy coraz większe postępy.

SW: W maju bieżącego roku zaczęliście trasę koncertową. Który koncert wspominasz najlepiej? 

KU: Wydaje mi się, że najfajniejszy z tych wyjazdów był koncert w Krakowie, który miał miejsce na początku lipca, ponieważ nawiązała się między nami głębsza więź. Przełamaliśmy wówczas wszelkie bariery, otworzyliśmy się bardzo na siebie i wiesz, to jest fajne, ponieważ jesteśmy coraz bardziej zżyci ze sobą, jeszcze bardziej jak rodzina. Jesteśmy szczerzy wobec siebie i bardzo mi się to podoba.

SW: Przed wami koncertowe granie w Gliwicach (7 sierpnia) i Gdańsku (10 sierpnia). Jak zachęcisz czytelników Gazety Powiatowej do wybrania się na wasz koncert? 

KU: Dobre pytanie (śmiech). Powiem Ci, że jest to dość trudne pytanie, ponieważ nie czułem czegoś takiego, żebyśmy musieli kogoś przekonywać do naszej twórczości. Ludzie po prostu jak pójdą na jeden nasz koncert, to pojawiają się na następnym z coraz liczniejszym gronem. Ostatnio graliśmy w warszawskiej Barce na Bulwarach Wiślanych i zgromadziliśmy rekordową publiczność. Faktem jest też to, że schodki, gdzie odbywa się wydarzenie “Lado w Mieście” jest też miejscem, który przykuwa uwagę, ponieważ dużo ludzi spędza tam wolny czas. Aczkolwiek widziałem bardzo dużo stałych twarzy, fanów Swayzee i to było coś niesamowitego, ponieważ Ci ludzie przychodzą z coraz to większą zgrają. Jak mogę zachęcić? Przyjdźcie na koncert po prostu. Zobaczcie, przekonajcie się i gwarantuję Wam niezapomniane wrażenia.

SW: Planujecie zagrać koncert w Legionowie?

KU: O tym jeszcze nie myślałem, chociaż namawiałem chłopaków, ale jeżeli przydarzy się jakaś sensowna okazja, to pewnie dojdzie do tego.

Fot. Mokaja_photography

 

W skład zespołu Swayzee wchodzą:

  • Kornel Nurzyński (wokal)
  • Aleksander Juźków (instrumenty klawiszowe)
  • Maciej Sondij (gitara basowa)
  • Kacper Urbański (gitara)
  • Bruno Jasieński (bębny)