Topolina kulą u nogi lokalnych strażaków

520460a81e8e6.jpg

Niebezpieczeństwo związane z szybko rozprzestrzeniającym się pożarem w Topolinie 6 października br., spowodowało, że w akcję gaśniczą zaangażowanych zostało 13 jednostek straży pożarnej. Potrzeba użycia aż tylu wozów strażackich wynikała z konieczności zapewnienia ciągłych dostaw wody. W tamtejszej okolicy nie ma sieci wodociągowej i związanych z nią hydrantów, dostępnych dla strażaków. W związku z czym jednostki strażackie korzystały z hydrantów i z wody z sąsiednich miejscowości, bo najbliższy miejsca pożaru – oddalony o niecały 1 km od zdarzenia – naturalny zbiornik przeciwpożarowy, jezioro Ławeczno miało za niski poziom wody a dodatkowo, jego zamulenie powodowało zapychanie się pomp strażackich.

Pożar gasiło aż 13 jednostek
Udział 13 jednostek straży pożarnej w gaszeniu pożaru w Topolinie 6 października, zdziwił radnych z PiS-u, którzy zapytali UG Wieliszew, czemu aż tyle jednostek gasiło pożar i w jakim stanie technicznym są zbiorniki przeciwpożarowe w tamtych okolicach. Gmina również oficjalnym pismem z dnia 7 listopada udzieliła im odpowiedzi. – Najbliższy miejsca pożaru naturalny zbiornik przeciwpożarowy to jezioro Ławeczno w miejscowości Topolina. W pierwszej fazie działań to właśnie z niego pobierano wodę, jednak jej niski poziom oraz zamulenie zbiornika powodowały zapychanie się pomp. W związku z powyższym, w kolejnej fazie działań wodę czerpano z hydrantu z Olszewnicy Starej, przy ul. Długiej, a w fazie końcowej dodatkowo z terenu Zakładu Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągu i Kanalizacji przy osiedlu 600-lecia w Wieliszewie – poinformował UG Wieliszew. W kolejnym piśmie z dnia 23 listopada, tym razem skierowanym do naszej redakcji, UG Wieliszew wyjaśnił – Na terenie Gminy Wieliszew istnieją 2 zbiorniki przeciwpożarowe – w Kałuszynie i Skrzeszewie. Oba są w dobrym stanie, dbają o nie strażacy z OSP, którzy regularnie je czyszczą i utrzymują w gotowości do użycia. Natomiast jezioro Ławeczno, jak sama nazwa wskazuje, jest zbiornikiem naturalnym, w którym poziom wody jest uzależniony od wód gruntowych, w tym roku pozostających na bardzo niskim poziomie. Po za tym, aktualnie obowiązujące prawo przeciwpożarowe (rozporządzenie MSWiA z 24 lipca 2009r. w sprawie przeciwpożarowego zaopatrzenia w wodę oraz dróg pożarowych) w sposób bardzo ogólny określa różne sposoby zapewnienia wymaganej ilości wody do celów przeciwpożarowych, uwzględniając specyfikę warunków danej okolicy i w żaden sposób nie zobowiązuje władz gminnych do odpowiedniego przygotowania naturalnych zbiorników przeciwpożarowych do celów gaśniczych.

Nie spełnia wymagań przeciwpożarowych
Trzeba przyznać, że teren Topolina i okolic wypoczynkowych w gm. Wieliszew jest obszarem zupełnie nie przystosowanym do wymagań przeciwpożarowych. Po pierwsze dominuje tam zabudowa letniskowa, gdzie na wybudowanie domku na działce nie potrzebne jest pozwolenie na budowę. W związku z czym letnicy budują się jak chcą, stawiając domy bardzo blisko siebie, co w sytuacji pożaru staje się ogromnie niebezpieczne z racji na szybkie rozprzestrzenianie się ognia. Również drogi dojazdowe do działek są bardzo wąskie, co staje się często znaczną przeszkodą dla strażaków. W razie pożaru ciężki samochód gaśniczy nie ma szans przecisnąć się między płotami. Dla strażaków gaszących pożar w Topolinie, to właśnie brak możliwości dojazdu do pożaru i zbyt bliskie usytuowanie budynków względem siebie było przyczyną 7-godzinnej akcji, a nie brak wody. – Im bliżej siebie są budynki, tym gorzej dla nas. Dodatkowo tej nocy wiatr nie był naszym sprzymierzeńcem. Prędkość i kierunek wiatru, a także bliskość zabudowań na tym terenie spowodowały szybkie przerzucenie pożaru na inne 2 budynki – wyjaśnił st. bryg. mgr inż. Mieczysław Klimczak, Zastępca Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Legionowie. Ponadto lokalni strażacy w rozmowie z naszym tygodnikiem potwierdzili, że jeśli mają zgłoszenie pożaru w tamtych okolicach, to zawsze jedzie tam więcej jednostek, ze względu na utrudniony dojazd i ogromne ryzyko szybkiego rozprzestrzenienia się ognia, wynikające z ciasnej zabudowy wielu drewnianych budynków. Ponadto w nocy 6 października strażacy nie szukali mało pewnych dla nich i ich  sprzętu gaśniczego, naturalnych zbiorników przeciwpożarowych, tylko wybierają pewniejsze źródło wody, którym dla nich jest np. sieć hydrantowa. Dlatego wtedy mniej ryzykownym działaniem było dla nich pojechanie po wodę do hydrantów np. w Olszewnicy Starej, oddalonej ok. 5,5 km od miejsca pożaru, czy też do ZMPWiK przy osiedlu 600-lecia w Wieliszewie, znajdującego się ok. 9 km od Topoliny. Choć odległości dostępnej pewnej wody spowodowały zaangażowanie w akcję gaśniczą większej ilości samochodów strażackich, były mniej ryzykowne i przede wszystkim szybsze. A przecież wiadomo, że w sytuacji pożaru, czas jest bezcenny…

Takie mamy prawo…
Zgodnie z art. 29 ust. 1 ustawy „Prawo budowlane”, bez pozwolenia na budowę można budować m.in. altany i budynki gospodarcze na działkach letniskowych. Specyfika przepisów wymaga, aby każdy domek z drewna budowany bez pozwolenia nazywać budynkiem gospodarczym. Prawo budowlane nie definiuje budynku gospodarczego. Nie ma więc praktycznie żadnych ograniczeń co do jego kształtu i wysokości. Prawo budowlane nie zabrania wydzielenia pomieszczeń wewnątrz budynku, nie zabrania umeblowania budynku gospodarczego. Przepisy nie precyzują także rodzaju fundamentu, na jakim powinien być ustawiony budynek bez zezwolenia, zatem może być to wylewana płyta fundamentowa, typowy fundament, słupy betonowe lub pale drewniane albo bloczki. Wszystkie rozwiązania są takim samym wobec prawa, dozwolonym sposobem budowy podwalin domu. Poza tym polskie Prawo nie wymaga, aby na budowę budynku gospodarczego, potrzebny był projekt przygotowany przez osobę z uprawnieniami budowlanymi. Często wobec takiego prawa, letnicy nabywają działki rekreacyjne, bo są po prostu tańsze, niż działki budowlane i budują tam dostojne budynki gospodarcze, częstokroć sprawiające wrażenie całorocznych. Ze względu na koszty, również nie dbają o szerokość drogi. W związku z czym powstałe tam domki – częstokroć  sprawiające wrażenie domów całorocznych – nie spełniają aktualnych przepisów prawa budowlanego. np. nie są zachowane odpowiednie szerokości drogi, a domy są zbyt blisko siebie zlokalizowane.

Koszty działań gaśniczych w przypadku OSP pokrywają gminy, z terenu których jednostki brały udział w akcji, czyli w tej sytuacji – za akcję gaśniczą pożaru w Topolinie zapłacą gminy – Wieliszew, Jabłonna i Nieporęt. Z kolei w przypadku zawodowych strażaków również uczestniczących w tej akcji, za ich pracę zapłaci KPPSP w Legionowie.

ms