Wokół Jeziora: Słuchajmy ratowników. Rozmowa z Prezesem Legionowskiego WOPR o pracy ratowników na Dzikiej Plaży

Dzika-Plaża

Upalne dni przyciągają nad Jezioro Zegrzyńskie tłumy mieszkańców powiatu legionowskiego i Warszawy. Wszyscy są spragnieni odpoczynku nad wodą, zarówno plażowicze jak i żeglarze oraz motorowodniacy. Dla ratowników Legionowskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego oznacza to dużo pracy zarówno na wodzie jak i na lądzie. O zadaniach ratowników a także o zasadach, których powinni przestrzegać plażowicze i sternicy na wodzie opowiedział naszej redakcji Prezes Legionowskiego WOPR Krzysztof Jaworski.

Kamil Jagnieża: Panie Prezesie, jak będzie w tym roku zorganizowana praca ratowników na Dzikiej Plaży?

Krzysztof Jaworski: Będzie podobnie jak w roku ubiegłym. Czterech ratowników będzie obsługiwało to kąpielisko. Godziny pracy ratowników się nie zmieniły. Są oni obecni na kąpielisku między 10 a 18. Jedyną rzeczą, którą dzisiaj (26 czerwca – przyp. red.) wprowadzamy między kąpieliskiem a barką to pojawienie się specjalnej boi ostrzegającej ludzi o nagłym spadku dna. Mam nadzieję, że to działanie przyniesie skutek i ludzie w tym miejscu nie będą się kąpać. Od rozpoczęcia sezonu na kąpielisku w Nieporęcie minęły dwa tygodnie.

Właśnie zaczęły się wakacje. Czy od tego czasu zwiększyła się liczba plażowiczów?
Wszystko zależy od pogody. W zeszłym tygodniu było bardzo dużo ludzi. Zdarzali się także tacy, którzy kąpali się nocą z soboty na niedzielę. Większość niestety była pod wpływem alkoholu.

 


Od soboty (26 czerwca) Zarząd Transportu Miejskiego uruchomił dodatkowe kursy SKM do Radzymina przez Nieporęt.  Myśli Pan, że spowoduje to zwiększenie liczby osób chcących spędzić czas na Dzikiej Plaży w Nieporęcie?
Zapewne pojawi się jeszcze więcej ludzi, ponieważ ten transport będzie łatwiejszy. Oczywiście w związku z tym pojawi się kolejne niebezpieczeństwo, ponieważ osoby ze stacji kolejowej z Nieporętu będą chciały pieszo udać się na Dziką Plażę i mam nadzieję, że będą to robić drogą wewnętrzną, a nie poboczem głównej drogi. Mamy tutaj nadzieję, że zmniejszy to liczbę samochodów, które się pojawiają i są parkowane w okolicach Dzikiej Plaży. Niestety problemem jest przechodzenie dużej liczby osób przez przejście dla pieszych naprzeciwko Dzikiej Plaży. Co roku w tym okresie wakacyjnym sytuacja ta powoduje kompletny paraliż ruchu drogowego w godzinach porannych, jak ludzie idą na plażę, i wieczorem, jak z niej schodzą. Niestety, obserwujemy to od wielu lat, odcinek drogi między rondem w Zegrzu a rondem w Nieporęcie w podanych wcześniej przeze mnie godzinach po prostu stoi.

Często dochodzi do wypadków związanych ze skokami do wody z mola?
Z mola w Nieporęcie cały czas dochodzi do skoków do wody na główkę. Również w nocy obserwujemy takie sytuacje. Niestety nie ma na to żadnej rady, nie ma na to lekarstwa. Zawiadamiamy o takich sytuacjach policję i straż gminną. My nie jesteśmy w stanie ustawić tam stałego posterunku na molo. Co roku zarówno my jako Legionowskie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, policja i straż gminna apelujemy, stoją znaki zakazu skoku do wody i to niestety nie działa. Tam głębokość wody na czole mola sięga do dwóch i pół metra. Jednak z jednej i drugiej strony mola, gdzie boki dochodzą do brzegu, głębokość dramatycznie spada. Wystarczy, że ktoś skoczy dwa metry od czoła mola i już jest narażony na poważny uraz, ponieważ tam jest płytko. Podam tylko taki przykład sprzed kilku lat. Przepływaliśmy akurat obok mola z jakąś ekipą telewizyjną i akurat młodzi ludzie skakali z tego mola. Jeden z młodych ludzi po skoku do wody wynurzył się i towarzysząca nam Pani redaktor zapytała go, czy wie, że to co przed chwilą zrobił jest to bardzo niebezpieczne. Odpowiedział, że wie. Na pytanie, czy wie, że może sobie zrobić krzywdę do końca życia, odpowiedział, że zdaje sobie z tego sprawę, ale i tak będzie to robił dalej. Ciężko mi powiedzieć, czy to brak wyobraźni, czy może skrajna nieodpowiedzialność. Co roku mamy ok. pięciu groźnych wypadków po skoku do wody z mola w Nieporęcie. Są to przeważnie podejrzenia uszkodzenia kręgosłupa i niedowładu kończyn.

Czy na plaży są jakieś oznaczenia, flagi – co one oznaczają?
Kąpielisko czynne i dopuszczone do kąpieli jest wtedy, kiedy jest na nim flaga biała wywieszona przez ratowników. Wtedy wolno wchodzić na wyznaczony akwen pomiędzy specjalnymi linkami, które tam są zamontowane, i możemy mieć świadomość tego, że w każdej chwili obecni na kąpielisku ratownicy pośpieszą nam z pomocą. Flaga czerwona pojawia się wtedy, kiedy warunki np. atmosferyczne czy fizykochemiczne wody wskazują na to, że kąpiących się na kąpielisku być nie powinno, pomimo tego że ratownicy są obecni. Wtedy kąpanie się w wodzie jest zakazane. Jest jeszcze przypadek, kiedy ratowników nie ma na kąpielisku i wtedy nie ma żadnej flagi. W takim przypadku kąpiel jest również zakazana.

Jakie uprawnienia ma ratownik. Co może zrobić, gdy ktoś nie stosuje się do ich próśb i nakazów?
My jako ratownicy możemy tylko napominać lub wydawać polecenia. Oczywiście, ustawa o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych chroni ratowników wodnych tak samo jak każdego innego urzędnika państwowego np. policjanta czy strażaka przed agresją. Ktoś, kto sobie pozwala na tego typu zachowania, może się liczyć z konsekwencjami prawnymi. My nie mamy uprawnień do karania, jedynie napominamy i prosimy. Oczywiście, w sytuacjach ekstremalnych wzywamy policję lub straż gminną.

Wiadomo, że na plażach dochodzi do skaleczeń, skręceń i innych lekkich obrażeń, jednak wymagają one pomocy. Czy możemy się z tym zgłosić do ratowników?
Tak, ratownicy na plaży mają ustawowy obowiązek ciągłej obserwacji wyznaczonego akwenu, ale to nie zmienia faktu, że ludzie wypoczywający na plaży mogą liczyć na każdą pomoc. Również taką na lądzie. Do takich zdarzeń dochodzi kilka lub kilkanaście razy w ciągu dnia. Zdarzają się przypadki pomocy w takich sytuacjach jak: opieka nad dzieckiem, które zgubili rodzice, pomoc przy skaleczeniach, omdleniach, utraty przytomności czy złamaniach. Ratownicy w każdej chwili pomogą lub wezwą na miejsce ratownictwo medyczne. Musimy pamiętać jednak, że ich głównym obowiązkiem jest strzec ludzi, którzy są w wodzie. Tutaj ze swojej strony apeluję do wszystkich osób, które się kąpią i są akurat w wodzie, że w momencie, kiedy usłyszą polecenie wydawane przez ratowników poprzedzone gwizdkiem i nawoływaniem przez specjalną tubę akustyczną, o to, żeby natychmiast wyjść z wody i opuścić kąpielisko, to nie znaczy, że ratownikom nie chce się pracować i chcą sobie zrobić przerwę, tylko dzieje się coś albo na lądzie, albo w wodzie, co wymaga ich interwencji. Chodzi o to, że ratownicy muszą się skupić na pomocy osobie potrzebującej i nie są wtedy w stanie jednocześnie zapewniać bezpieczeństwa dla innych użytkowników kąpieliska, dlatego proszą o natychmiastowe wyjście z wody.

Czy jako LWOPR macie jakiś przekaz do motorowodniaków? Na Jeziorze Zegrzyńskim jest ich coraz więcej – nierzadko podpływają pod plażę
Bardzo duża liczba osób prowadzących jachty żaglowe, motorowe czy skutery wodne, pomimo tego że posiada uprawnienia do ich prowadzenia, umiejętności ma bardzo niewielkie.
A już wiedza na temat prawa i zarządzeń chociażby urzędu żeglugi śródlądowej bliskie zeru. Jest zarządzenie dyrektora żeglugi śródlądowej w Warszawie, które obowiązuje od wielu lat i mówi jasno o tym, że przepływanie łodzią motorową czy jachtem żaglowym bliżej niż 100 metrów od kąpieliska, przystani, pomostów itd. jest po prostu zakazane ze względów bezpieczeństwa. Niestety, ludzie robią to nagminnie, a to co wyczyniają niektórzy „kierowcy” skuterów to przechodzi ludzkie pojęcie. Mieliśmy przypadki, kiedy liny kąpieliska były pocięte i porwane przez motorówki, które tam wpływają, W rejonie plaży w Nieporęcie i plaży w Serocku jest wyznaczony rejon żółtymi bojami i ktoś, kto zna przepisy, wie co oznaczają takie boje na wodzie, a jest to akwen zamknięty dla żeglugi, to po prostu tam nie wpłynie. Niestety, są tacy, którzy to ignorują, ponieważ po prostu nie wiedzą, co to znaczy. Zdarza się, że robią sobie slalom między tymi bojami lub nawet wpływają tam skuterami wodnymi i łodziami motorowymi. To jest moment, kiedy policja ma prawo ukarania takiego sternika. My każdy taki przypadek zgłaszamy do policji wodnej. Musimy zdać sobie sprawę, że nawet jeżeli my wszyscy robimy co w naszej mocy, to i tak głupoty nie wyleczymy. To są brutalne słowa, ale niestety tak jest. Mieliśmy przypadek kilka lat temu, kiedy Pan na skuterze wodnym uderzył w kąpiącą się dziewczynę, wskutek czego ta zmarła. Niestety do niebezpiecznych zachowań dochodzi kilkanaście razy dziennie na terenie każdego kąpieliska. Robimy wszystko, aby oddzielić ludzi kąpiących się od motorowodniaków. Niestety osoby pływające nie zawsze też wykonują polecenia ratowników i czasami wypływają poza liny, a motorowodniacy podpływają za blisko kąpielisk. Apelujemy, żeby motorowodniacy nie zbliżali się do kąpielisk, jak również zwracamy się do plażowiczów, żeby jednak za ograniczenia żółtej liny nie wypływali.

Dziękuję za rozmowę.